110421 Kuromanta Powiewu Swiezosci

W skrócie, 4 wątki, by nie zapomnieć. Konspekt jest TODO.

- Pojawienie się Jaromira Dogłębnego z wnuczką, Annalizą. On jest kuromantą, ona aspirującą 15letiną technomantką. Kamila dołączyła ich do PŚ.

- Warmaster zaciągnięty siłą przez Whisperwind przebadał Wisnę pod kątem tego, co w niej siedzi - dostał info, że to demon lord a nie jakiś zwykły demon. Wisna dostała od AD inhibitor mocy demona w formie diademu (ale nie inhibitor kuszenia przez Iminessę czy Pasożyta). Albo zadziała, albo się spali i Wisna będzie wiedzieć, że nie zadziałał. Bo się spali.

- Na Ryśku została dokonana Wyrafinowana Zemsta w formie lepkiego budyniu połączonego z kurzym pierzem. Rysiek nie dał się w pełni sprowokować (choć 4 liczniki za 1 test obrony przed pochlapaniem budyniem to jak na razie rekord) i poszedł spać. Mroczni Sprawcy w formie Czarnoczułka i Baal'baalona po pomoknięciu w deszczu poszli spać.

- Pojawienie się Amandy Diakon poszukującej swojej kuzynki, Wiktorii. Kamila wypłoszyła ją kurami, które skutecznie rozdziobały jej ubranie. Złożone z pająków.



Rozmowa Jadwigi z Aurelią, długo przed Zaćmieniem

- Kochanie, Twoje podejście do tłumaczenia… jakby to delikatnie powiedzieć… ma tendencje do zawodzenia.
- Chcesz przez to powiedzieć, że źle tłumaczę?
- Nie do końca…
- Czyli tak. Co jest nie w porządku?
- Ech… To nie jest takie proste. Po pierwsze, mam wrażenie, że ustawiłaś za wysoko stopień trudności.
- Nie. To jest niemożliwe. Pierwsze, czego się nauczyłam, to umiejętność oceny, kogo na ile stać. Nie zawsze są skłonni wydatkować odpowiednią ilość pracy, ale nigdy nie dałam komuś do zrobienia czegoś, co przekracza jego kompetencje.
- Jeżeli tak twierdzisz… <lekka niewiara> to problem leży gdzieś indziej.
- <cierpliwie czeka w milczeniu>
- Wiem. Oni nie rozumieją, ponieważ nie dajesz im niczego interesującego.
- Nie rozumiem?
- Aurelio, kochanie, my jesteśmy czarodziejkami, które ukończyły EAM! Nawet wśród magów EAM wielu było zainteresowanych nauką jako środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu. Jesteś… chyba jedyną znaną mi osobą, którą pasjonuje wiedza dla wiedzy. Nie wiem, czy tej cechy nie dzielisz jedynie z Robertem Setonem.
- Jeżeli tak twierdzisz… <zamyślenie>
- Spróbuj ich uczyć przez zabawę. Wymyśl coś lepszego. Nie "stwórzcie kryształ Quark, który, zdestabilizowany, ma wybuchnąć"…
- <rzuca Jadwidze mroczne spojrzenie>
- …tylko zamiast tego "stwórzcie zdestabilizowany kryształ Qurak po to, by dostać się do skarbu królowej pająków a potem, odpowiednio rozmieszczając te kryształy doprowadźcie do Rezonansu Thrindle'a"
- Uczyć przez zabawę?
- Paladynko, to nawet zwierzęta potrafią…


Rozmowa Teresy z Anielą, tydzień przed zniszczeniem EIS

- Proszę, to dla Ciebie.
- Ojej, dziękuję… Co to takiego?
- Jest to gra, którą stworzyłam przy pomocy mojej przyjaciółki dawno temu. Dostosowałam ją do Ciebie.
- Gra?
- Nazywa się "czerwony laser do bramki". Celem jest, jak się zapewne domyślasz, doprowadzenie czerwonego lasera do bramki. <zastanawia się chwilę> Jest to bardzo ciekawa adaptacyjna łamigłówka, która będzie uczyła się od Ciebie… od każdego gracza, który będzie nad nią pracował. Pierwsze zadania są banalne. Gdy ja próbowałam przeciwko niej grać, udało mi się dojść do etapu, którego nie potrafiłam rozwiązać. Stąd gwarancja, że gra działa.
- Aha… Ty grasz w gry?
- W tą tak. Teraz już nie. Jest Twoja.
- Rany… dziękuję, ale… jeżeli Ty nie umiałaś jej przejść, to jak ja mam to zrobić?
- Nie uda Ci się to. Ale nie o to chodzi, by wygrać w tą grę. Ta gra nigdy się nie skończy. Chodzi o to, by pokonać jak najwięcej etapów.
- A… nie boisz się, że ją zniszczę?
- Wszystko, co udało się raz zbudować, da się odbudować. Powodzenia. Jeżeli będziesz miała jakieś pytania, przyjdź do mnie.
- Ale pierwsze etapy są proste? <nadzieja>
- Banalne.


Z dyskusji zrozpaczonego Warmastera i bardzo rozbawionej Whisperwind

- Nie zrobię tego!
- Warmasterze, od tego zależy dobrobyt skrzywdzonej czarodziejki! Jest to honorowy czyn… Więcej, powinność zarówno szlachetnego męża jak i maga Academii Daemonica!
- Whisper, ja nie mogę!
- Pomyśl… delikatna skóra pod Twoimi palcami…
- Whisper, ja… nie… nie, nie, nie!
- Przecież możesz dotknąć dłoni, prawda?
- Nie nabijaj się ze mnie! To nie moja wina!
- Wina?! <oburzenie> Dlaczego od razu wina? Ja sama się zgadzam, że przeoczyłbyś bardzo wiele potencjalnych objawów, gdybyś dotykał ją jedynie w dłoń… Mam mnóstwo innych miejsc, o których myślę…
- Whisper…
- Stopa. Piękny fetysz. Może szyja… łabędzia i zgrabna… Może udo…
- Przestań! <ucieka>


Z myśli Whisperwind

O, tak, tego mi brakowało. Cudownie! Warmaster opracował rytuał analityczny pozwalający na zweryfikowanie, co jest nie tak z tą Wisną. Tyle, że musi ją dotknąć, ciało w ciało. Prędzej czy później, wpadnie na plecy. Ale dopóki nie…


Z myśli wstrząśniętego Warmastera

To jakiś koszmar! W jakiś sposób Whisperwind dowiedziała się o rytuale analitycznym… Ale skąd? Ja testowałem go tylko na gorathaulach! Na Wisnę też powinien zadziałać…
Rytuał wymaga kilku świec i to nie jest kadzidło! To nie ma wywołać nastroju! Gdzie ona widzi nastrój w macaniu kury Shvoon?
Ale Wisna…
Nie!
Zrobię to profesjonalnie! Ona naprawdę potrzebuje pomocy! Biedna dziewczyna… Przerażona, nie może nawet poprawić makijażu w lustrze…
Jak ja mam jej powiedzieć, że muszę ją dotknąć? Przecież to niemożliwe! Da w twarz albo wyśmieje…
Ale nie mam wyboru.


Z rozmowy Kamili z Anielą

- Anielo?
- Słucham? <lekko nerwowy uśmiech>
- Mam do Ciebie prośbę.
- Słucham.
- Właśnie pojawiła się w Powiewie dwójka gości - dziadek i wnuczka. Zaopiekowałabyś się dziewczyną? Jest w Twoim wieku i jest trochę zagubiona. Nazywa się Annaliza, ale nie lubi tego imienia. Woli, żeby nazywać ją Anią.
- Ładne imię. Szkoda, że go nie lubi. Brzmi tak… arystokratycznie. Jak… Elisabeth…
- Wiem, że sobie poradzisz. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie - Ania do tej pory raczej wędrowała z dziadkiem i chyba nie ma zbyt wielu przyjaciół.
- O… To się dogadamy <uśmiech>
- Dziękuję.
- Z tym sobie na pewno poradzę.
- Hej, z zajęciami sobie poradziłaś świetnie. A może Ania będzie chciała Ci pomóc..?
- Zna świat ludzi? <zaskoczenie>
- Wnioskując z gameboy'a…
- Ma nawet gameboy'a?!
- A Ciebie to też interesuje?
- Lubię grać w różne gry… Ale Teresa mi nie pozwalała…
- Hm… Chyba znajdę kilka gier, które mogą się wam obu spodobać…
- Bardzo, bardzo bym dziękowała! Teresa pokazywała mi kilka ciekawych gier, ale one były strasznie, strasznie trudne! Mam jedną w pokoju… Może z Anią ją opanujemy? Bo ja sama… no… nie dam rady.
- Spróbujcie. A jaka to gra?
- Nazwała to "czerwony laser do bramki". Ale mam tylko biały laser… I… i… I jakiś język tu jest specjalny… I są tam rzeczy, które musisz robić magią i to jest… trudne, nie wiem, za co się zabrać! Ona powiedziała, że to jest proste, i że jak tylko czegoś nie wiem, mam do niej przyjść, ale jej nie ma… Nie sądzę, że ktoś poza nią potrafi to zrozumieć…
- Czyli potrzebujesz czerwonego lasera, ale masz tylko biały?
- Powiedziała, że wszystko mam. Dała mi taką szklaną piramidkę, którą zgubiłam. Udało mi się… położyłam czerwone szkło i miałam czerwony promień, i to się udało. Ale teraz mam mieć czerwony i niebieski! I tego się nie da. Nie znam magii w tym kierunku.
- A ja znam. I to nie magia. Zajrzyj do podręcznika do fizyki. Teraz to powinno być coś koło drugiej gimnazjum. Poszukaj w rozdziałach o optyce. Możesz poprosić Anię o pomoc. Razem szybciej znajdziecie.
- Mhm… To ja pójdę. <zamyślona>
- Ania jest teraz z Julianem. Bawcie się dobrze.
- I z tym dużym sympatycznym panem?
- Bardzo możliwe.


Rozmowa Kamili z Jaromirem Dogłębnym

- Jak się panu podoba nasza gildia?
- Interesująca. Macie… ducha walki. Rozumiem nazwę. Podoba mi się. Jak na razie.
- Jeśli mogę zapytać… Jak długo planuje pan pozostać u nas? Annaliza najwyraźniej polubiła się z Anielą. Bardzo bym się cieszyła, gdyby Aniela miała kogoś w swoim wieku choćby przez jakiś czas…
- Jeszcze nie wiem. Jeżeli nie macie kuromanty, to tak naprawdę nie mam po co tu być, ale Annalizie faktycznie też przyda się ktoś zbliżony do niej wiekiem. Niestety, będę musiał prędzej, czy później Powiew opuścić. Muszę znaleźć ucznia kuromancji.
- Cóż… rzeczywiście, nie posiadamy kuromanty. Nie mogę również obiecać, że nagle znajdzie się osoba o takich umiejętnościach - sam pan poszukiwał kogoś takiego przez długi czas, jak rozumiem. Jednak… Powiew Świeżości to jest dość szczególna gildia. Istnieje szansa, że pojawi się ktoś, kogo ta dziedzina magii zainteresuje. Oczywiście, nie mogę i nie będę niczego takiego obiecywać, jednak… Tak zwane potężne gildie raczej takiej osoby nie przyjmą… Choćby dlatego, że nie będą mogły jej uczyć.
- Rozumiem. Jednak widzę, że dzieci zaczęły się już dogadywać ze sobą.
- Chyba naprawdę się polubiły.
- Ile czasu muszą mieć?
- Im więcej, tym lepiej. Annaliza musi mieć kontakt z osobami w swoim wieku. Musi również, podobnie zresztą jak Aniela, otrzymać stosowną edukację.
- Bez obaw. Będzie umiała wszystko, co ma umieć.
- Wierzę, że nauczy ją pan wszystkiego, co pana zdaniem powinna potrafić. Widać, że jesteście ze sobą zżyci. Jednak… sam nie nauczy jej pan przebywania wśród rówieśników i radzenia sobie w grupie.
- Dlatego teraz jest tutaj. Potem wyruszymy. Będzie odbierać edukację i potem znowu gdzieś będzie uczestniczyć w "życiu społeczności".
- Jeśli mogę spytać… Wiele miejsc już tak odwiedziliście?
- Od czasu Zaćmienia… cztery miejsca.
- Rozumiem… A na jak długo zatrzymywaliście się w gościnie?
- Na tyle, ile było potrzeba.
- Aha. Myślę, że wrócimy jeszcze później do tematu Annalizy.
- Jeżeli będzie taka konieczność.
- Tymczasem… Miałabym do pana prośbę, jeśli to nie sprawi nadmiernego kłopotu.
- Słucham zatem.
- Ostatnio rozpleniły się nam po gildii pająki. O ile wiem, kury mogą się nimi żywić.
- Oczywiście. Jedną z gałęzi kuromancji jest usuwanie szkodników.
- Czy byłby pan tak dobry i pomógł nam w rozwiązaniu tego drobnego problemu?
- Oczywiście. Nie widzę najmniejszego problemu. Wystarczy tylko, że przyzwę kury, które usuną wszystkie pająki. Nie tylko będą one odporne na wszelkie trucizny, ale do tego będą wabić do siebie wszystkie pająki.
- Dziękuję za pomoc.
- Nie ma problemu.


Z chichotów Annalizy i Anieli, siedzących na parapecie

- Patrz na to! Patrz!
- Hi hi hi! Kury rozdziobują jej ubranie!
- No to teraz dziadek będzie miał wpierdol!
- Aniu, wyrażaj się!
- C… co?
- To naprawdę nieładne!
- Ale jesteś święta… Kur… de, patrz! Widać już stopę!
- …I plecy…
- I…
<chichot>
- Anielo… Jak śmiesznie podskakuje!
- Myślałabym, że, nie wiem, czarodziejka sobie poradzi z kurami…
- Nie lekceważ kur… Są głupie, wstrętne i obrzydliwe, ale nie lekceważ kur.
- Wiesz… To musi być taka… słabsza czarodziejka. Nie wiem, ona jakoś… nie wygląda mi na osobę klasy Kamili, czy Maksa czy Celestyny.
- No… może. W końcu nic nie robi…
- Kamila by wszystkie te kury wydusiła! Tak! <pstryknięcie palcami>
- Wow…


Z rozmowy zrozpaczonego Baalbaalona z równie zrozpaczonym Czarnoczułkiem

- Przegraaaaliśmy! Zawieeedliśmy! I zmoookliśmy!
- Nie no, nie, no nie! Nie tak źle! Mamy zdjęcie!
- Aaaale jaaakie?! Patrz, jak ten Rysiek wygląda! Jak jakiś karateeeka!
- Moim zdaniem wygląda, jak człowiek w piżamie rozpaczliwie unikający trafienia lepkim kisielem… Po tym zdjęciu nie widać, że mu się udało tego uniknąć.
- Ale on wygląda gooodnie!
- Z taką mordą? Przecież to jest terror! Taką samą minę ma Aniela, gdy mnie zobaczy! Wiem coś o grozie, bo ją wzbudzam jako fachowiec.
- Faaaajnie masz! I Ty nie zmokłeś!
- No ja byłem w budynku. Ty miałeś być na zewnątrz.
- I byłem.
- Co Ci poradzę, że nie przybył? Tchórz i leń bez reputacji!
- A do teeeego przystoooojny!
- Podoba Ci się?!
- Trooochę. Gdyby jeszcze taką bróóódkę zapuścił…
- Nie, nie, nie dotykaj, bo się pobrudzisz…


Z myśli Kamili oglądającej projekt gry

Niesamowite. To naprawdę ciekawy projekt. Technomancja w najczystszym wydaniu: połączenie technologii i magii dla osiągnięcia celu. Żeby to rozwiązać, trzeba używać zarówno magii jak i zwykłej, ludzkiej wiedzy. O, i jest możliwość zapisania swoich postępów i wczytania profilu…
Naprawdę skomplikowana rzecz.
Ciekawe, ile zajął jej projekt. I… mam wrażenie, że nie zrobiła tego sama. Za dużo tu zrozumienia, jak działają ludzie. Chciałabym spotkać osobę, z którą pracowała…
Te plany są bardzo cenne. Być może po odpowiedniej modyfikacji dałoby się zaprojektować coś podobnego również i dla innych dziedzin, nie tylko dla technomancji..?


Rozmowa telefoniczna Kamili z Wiktorią

- Cześć, Wiki. Możesz rozmawiać? Masz dłuższą chwilę?
- Jasne, z przyjemnością. Chcesz się spotkać? Jest taka cudowna restauracyjka.
- Nie. I w najbliższym czasie nie chcę się spotykać. Wolałabym Cię nie narażać.
- Narażać? Bez obaw. Nie musisz się aż tak przejmować. To raczej ja mogę narazić Ciebie.
- To była prawda. Powiedz mi… kim jest Amanda Diakon? I kim jest dla Ciebie?
- Amanda… Najlepsza przyjaciółka z czasów przed AZ. Córka Diakonów z bardziej radykalnego skrzydła. Wiesz, teoretycznie możesz powiedzieć to samo o mnie.
- Ciebie znam.
- Nie przerywaj… Amanda była moją najlepszą przyjaciółką. Razem pakowałyśmy się w tarapaty i nabawiałyśmy starszych Diakonów siwych włosów. Potem jednak wraz z Ireną odeszłam na AZ, a Amanda pozostała wierna miłośnikom "wielkich Diakonów". Ja jestem wolna. Ona została lojalnym agentem Millenium. Jak wiesz, większość magów rodu Diakon, którzy nie sformowali Millenium, utraciło magię. Kim jest dla mnie? Kiedyś powiedziałabym, że najlepszą przyjaciółką. Na pewno nie jest dla mnie zagrożeniem. Mimo całego swojego przywiązania do Millenium jest lojalna. Jest też śmiertelnie niebezpiecznym wojownikiem. Skąd o niej wiesz?
- Przyszła do Powiewu. Szukała mnie… Miała nadzieję znaleźć Ciebie.
- Muszę z nią porozmawiać.
- Powiedziała mi, że jest Twoją przyjaciółką i że ma dla Ciebie wiadomość. Powiedziała, że zablokowała ataki Millenium przeciwko Tobie i nawet Edward nie może Cię zaatakować. Powiedziała również, że jeśli chcesz, możesz przyłączyć się do Millenium.
- Cała Amanda… Cierpliwa i skuteczna. I lojalna nawet w sytuacji beznadziejnej.
- Taa… cierpliwa jak pająk…
- O, zauważyłaś.
- Trudno nie zauważyć, jak Ci gildię obsiewają pająkami.
- A to ciekawe, zwykle jest bardziej dyskretna.
- Cóż… dyskretna była. Ale kury ją pogoniły.
- Co?!
- Nieważne. Od paru dni mamy w Powiewie kuromantę. W sensie: jako gościa.
- O, kurczę…
- Żebyś wiedziała. Jego kury nagle nabrały ochoty na pajęczą przekąskę. Zupełnie nie mam pojęcia, co je napadło.
- …Biedna Amanda.
- Zostawiła mi sposób kontaktu ze sobą i powiedziała, że jeśli w ciągu tygodnia się nie odezwę, będzie szukać dalej, na własną rękę.
- Cóż… na pewno mam zamiar z nią porozmawiać.
- Chcesz skorzystać z mojego telefonu?
- Nie, dzięki. Użyję budki telefonicznej. Lub pożyczę od jakiegoś sympatycznego chłopaka.
- Raczej miałam na myśli pożyczenie jej mojego… Ona nie ma.
- A, tak, to też.
(…)


Rozmowa Kamili z Czarnoczułkiem

- Czarnoczułku?
- Słucham, pani Kamilo?
- Kamilo wystarczy…
- Ja wiem, chciałem po prostu, by brzmiało bardziej godnie! Twa uroda wymaga godności! To znaczy z mojej, nie z Twojej strony! Tu nie chodzi o szacunek, nie, nie, nie..!
- <powstrzymuje uśmiech> Posłuchaj, mam prośbę. To ważne.
- Nadstawiam wszystkie me czułki w Twoim kierunku. Słucham.
- Kojarzysz naszego ostatniego gościa?
- Taaak, Rrysiek! Co za łotr, co za podły małż…
- Ekhm… Akurat nie jego miałam na myśli…
- A, to zapomnij, co powiedziałem.
- Chodziło mi o tą dziewczynę…
- Tą, co kury jej rozdziobały ubranie? <ożywia się> Swoją drogą, straszna rzecz, te kury. Boję się ich! Jedna mnie goniła!
- No tak… <ups> Ta dziewczyna obsiewała nam gildię pająkami…
- Były tak piękne jak ona?
- Były tak niebezpieczne jak ona. Nie chcę, żeby się nam po gildii pałętali nieproszeni goście - czy to magowie, czy to istoty magiczne, czy to zwierzęta. Zwłaszcza, że nie wiemy, co jest czym…
- Rrrrozumiem! Stanę się kluczowym elementem zabezpieczeń Powiewu Świeżości?
- Na pewno bardzo ważnym. Po prostu… Ty potrafisz wyłapać, czy coś lub ktoś usiłuje się tu dostać.
- Oczywiście! Możesz na mnie liczyć! Nic nie zawiodę!
- Pomyśl też o tym, jak poradzić sobie z kimś takim jak ta dziewczyna, kto wnosi "zwiadowców" i rozsiewa ich wewnątrz Powiewu, dobrze?
<Jurek: Zabezpieczyłem Powiew przed atakami astralnymi, przed zwykłą teleportacją, przed atakami gazowymi… po ostatnim, przed kilkoma innymi rozwiązaniami. Problem polega na tym, że czujniki nie wykrywają wszystkiego, a magowie Powiewu bywają na tyle specyficzni, że każda próba automatyzowania zabezpieczeń skończy się strzelaniem do Wisny. Przykładowo.>
- Nie będzie problemu, mam już kilka pomysłów. Są tak pomysłowe, że aż Ci ich nie zdradzę, póki nie będą w pełni rozpracowane. Wiesz, pająk musi mieć sekrety.
<Jurek: Aktualnie największym problemem zabezpieczeń Powiewu z mojego punktu widzenia jest swobodne poruszanie się kur po gildii.>
<Kamila: Już poprosiłam Jaromira, żeby zabrał kury z budynku. Nie był szczęśliwy, ale zrozumiał.>
<Jurek: Przyjąłem.>


Rozmowa Czarnoczułka z Baalbaalonem

- Patrz na to!
- O, a co to jeeest?
- To, mój drogi Baalbaalonie, dowodzi, że jestem ważny. Szlachetna pani Kamila osobiście przydzieliła mi Zadanie obrony Powiewu Świeżości przed inwazją mrocznych zabójców przybierających straszliwe formy owadów, pajęczaków i innych takich…
- O, rany… Fakt… Jeeeesteś ważny.
- I to jak… Sama się do mnie zgłosiła jako do najwybitniejszego eksperta! A jaką Ty masz funkcję w Powiewie?
- …
- Nie martw się. Pewnego dnia, jak będziesz ciężko pracował, dorównasz mojej pozycji i ważności.


Rozmowa Baalbaalona z Kamilą

- Przepraaaaszam bardzo!
- Tak, Baalbaalonie? Słucham Cię?
- Czy mogę być odźwieeernym i plewić grządki? Tak na stałe?
- Słucham?
- Chcę się przydawać!
- Ależ… przydajesz się.
- Chcę się bardzo przydawać! Chcę być tak nieodzowną częścią Powiewu Świeżości jak… jak wszyscy inni, którzy są nieodzowni! Jak Julian!
- Jak Julian, powiadasz… Przecież jesteś trochę jak on. Potrafisz pocieszyć Anielę, kiedy jej smutno. Poza tym… potrafisz zauważyć różne rzeczy, które normalnie raczej umykają. Nie jesteś głupi, a większość magów spoza Powiewu Cię zignoruje. To bardzo cenna cecha. Możesz patrzeć. Obserwować. I ostrzegać.
- Dziękuuuję.
- Rób to, co robiłeś dotąd. Nie zwracaj na siebie nadmiernej uwagi a możesz się dowiedzieć rzeczy, które będą bardzo cenne. Mów o tym, co wyda się Ci dziwne lub niebezpieczne albo po prostu nietypowe. Pomagaj innym w projektach. Może zrób jakiś własny? Na pewno znajdą się osoby chętne do pomocy - możesz liczyć choćby na mnie, a nie wątpię, że chociażby Aniela, Maks i Julian też chętnie pomogą. Musisz tylko z nimi porozmawiać.
- Genialny pomysł! Dziękuję! Oczywiście! Dziękuję bardzo! <oddala się szybko>
- …<do siebie> Ale o co chodziło..?


Rozmowa Baalbaalona z Czarnoczułkiem

- Aha! Witaj, Mistrzu Zabezpieczeń Powiewu Świeżości!
<Jurek: Nie wierzę w to…>
- Witaj, Baalbaalonie.
- Menadżerze Projektu Baalbaalonie.
<Jurek: …Serio?>
- Rrrrrooooo? A jakiego?
- Hmm…. Nie wiem.
- Co?!
- No nie wiem! Kamila autoryzowała mnie do zrobienia swojego projektu!
- Wow… No tym mi zaimponowałeś.
- Żebyś wiedział. To będzie wielki, przydatny projekt!
- Ale kto Ci się do niego przyłączy?
- Hm… Mam! Celestyna!
- Nie! Ona jest wiesz… w grupie Ryśka!
- A, racja. Kiepsko. A trochę na nią liczyłem.
<Jurek: …SERIO? HQ, czy ja oglądam… nie wiem, komedię?>
- Pomyśl o tym, kto czego pragnie w Powiewie i daj mu to!
- Mam! Wisna!
- Nie! Ona Cię zrani! Skrzywdzi!
- A tak, racja. Szkoda. Ale to głupio, żeby demon się bał maga.
- Jaki z niej człowiek!
<Jurek: Jakie z was demony…>
- To wiem! Ten nowy! Patrycjusz Diakon!
- On? Czemu on?
- Bo on nie powie "nie". Dopiero się przyłączył. Alfred i Julian! Tak! Oni też pomogą!
- To będzie… Ciekawy projekt!
<Jurek: Zabawne. Ja też tak myślę.>


Rozmowa Anieli z Julią

- Pani Julio?
- Słucham, Anielo?
- Czy piętnastolatka może przyłączyć się do Powiewu Świeżości?
- Ale… Ty… jesteś członkiem Powiewu.
- A gdybym nie była..? Gdybym teraz przyszła i powiedziała, że chcę się przyłączyć do Powiewu?
- Musiałabym porozmawiać z Twoim legalnym opiekunem.
- No dobrze, ale ja nie mam opiekuna, mam tylko Maksa.
- W świetle praw magów Maks byłby Twoim legalnym opiekunem.
- Aha… A gdyby Maks nie chciał się zgodzić?
- Wtedy bym nie mogła Cię przyjąć.
- Ale przecież nie jestem z Maksem spokrewniona. Jakim prawem on jest moim opiekunem?
- Hm… <zamyślenie> Masz rację, to nie jest tak, że jeżeli mamy dziecko bez opiekuna, to może przyjść dowolny mag, powiedzieć, że jest opiekunem dziecka…
- Nie jestem dzieckiem…
- Przepraszam. Z punktu widzenia prawa jesteś osobą nie dysponującą pełną odpowiedzialnością za swoje czyny.
- Niepełnoletnią?
- Nie, to nie takie proste. Widzisz, gdybyś była człowiekiem, jesteś w stanie zrobić pewną ilość szkód. Nie wiem, wybić szybę, włamać się komuś na komputer czy okraść komuś konto w banku. W świecie magów jednak jako dziecko potrafiłabyś złamać Maskaradę, przejąć kontrolę nad małym miasteczkiem czy wezwać demona, który może wyrządzić ogromne szkody, czasem nieodwracalne. Niepełna odpowiedzialność to status, który nadaje się osobie, która mimo posiadania mocy nie odpowiada osobiście za swoje czyny. Każda osoba o niepełnym statusie musi mieć opiekuna. Jeżeli go nie ma, problem rozwiązuje się poprzez przydział do jednej z gildii. Właśnie dlatego pierwotnie powstały gildie magów - żeby w dzikim i niebezpiecznym świecie ktoś był odpowiedzialny za czyny magów o niepełnej odpowiedzialności.
- Ale gdybym powiedziała, że chcę być magiem Powiewu, Maks się nie zgadzał, a ja bym się Maksa wyparła, to wtedy mogłabym zostać członkiem Powiewu Świeżości?
- Tak. Chyba, że Maks zgłosiłby jakiejś innej gildii samotną osobę o niepełnej odpowiedzialności. Gdyby miał do Ciebie jakieś prawa, jakiekolwiek prawa, mogłoby być nieciekawie. Wtedy większość gildii wysyła swoich przedstawicieli i dochodzi do dyskusji.
- Rozumiem… Trudne to. Ale na szczęście jestem już magiem Powiewu! I Maks też!
- Tak, oczywiście.
- Do widzenia! <ucieka>
- … Ale… o co chodzi?


Rozmowa Kamili z Jurkiem

- Jurek?
- Czego?
- Wiesz może, dlaczego Czarnoczułek tak nie toleruje Ryśka?
- Odbierz maila. Masz tam filmik z nielegalnej szulerni owoców w Powiewie Świeżości…
- …? <obiera maila>
<Po obejrzeniu zapisu z kamer>
- Jurek..?
- Kura.
- I to śmierdząca… Dzięki… choć chyba wolałam żyć w nieświadomości… Biedny Julian.
- Poradzi sobie.
- A, to na pewno. Ale i tak… nielegalna szulernia?
- Owoców.
- Dobrze przynajmniej, że nie Quarków…
- Do tego bym nie dopuścił.
- Wiem… wiem. Ale może więcej nie będą wpadać na ten pomysł.
- Będą gorsze. Nie martw się.
- Oj, wiem…
- Jeszcze nie wiesz.
- To jest nas dwoje…


Z analizy psychiki "Iminessy", przetłumaczone na ludzki z myśli Reveriusa

… udało się w końcu zrozumieć, jak działa jej Spojenie. Umysł Spojonego, którego ludzkim komponentem była kiedyś Wisna Mirna, jest niejednolity. W normalnych okolicznościach Spojenie występuje pomiędzy jednym vicinusem i jednym magiem; wynikiem jest mag, vicinus oraz wspólny gestalt. W wypadku Spojonej Iminessy mamy do czynienia z bardziej skomplikowaną sytuacją. Na początku był Pasożyt, który zainfekował Spojonego zawierającego prawidłową strukturę i wymazał gestalta, zastępując go swoją osobowością. W ten sposób działał jako ukryty agent, aż w końcu Ami udało się go wykryć, a Malowi usunąć. Niestety, Pasożyt częściowo osiągnął swój cel i agenci Inwazji dali radę otrzymać nasze próbki. Dzięki temu, jak Czwarty boleśnie się przekonał, Inwazja opracowała perfekcyjną broń działającą przeciwko nam - do tej pory Czwarty jest w komie i Arachne z Amiralis próbują utrzymać go przy życiu. Istnieje duża szansa, że broń ta docelowo ma trafić w ręce magów Srebrnej Świecy. Jest to broń dedykowana, zatem nasza ranna siostra jest bezpieczna; niestety, Pasożyt skutecznie uniemożliwił nam pełnienie swoich funkcji defensywnych, zgodnie z Jego rozkazami ochrony Śląska.
Mal, jako najpotężniejszy i najszybciej regenerujący z grupy, zgłosił się na ochotnika do rekombinacji kralotycznej; niestety, do tego celu musimy spotkać się z inną grupą Spojonych, działających poza Śląskiem, co jest bezpośrednim złamaniem jednej z Dyrektyw.
Po wydarzeniu związanym z Pasożytem infekującym Szóstego musimy znowu przeanalizować strukturę mentalną powstałej istoty. Mamy maga, oddzielonego od martwego ciała, bez zaczepienia w ciele, mamy też viciniusa i nad tym wszystkim Pasożyt, który stał się gestaltem. W odróżnieniu jednak od naszych gestaltów ten był zdolny do nie oddawania kontroli pozostałym osobowościom. Jednak to jest jedynie duch znajdujący się w martwym, zniszczonym przez Mala ciele.
Spekulując na bazie posiadanych analiz hosta Wisny Mirny, zniszczone ciało Szóstego zostało przetransportowane do laboratoriów Srebrnej Świecy, gdzie duch został wyrwany z ciała mocą nekromancji i astraliki. Do istniejącej struktury dodano nową osobowość. W zamierzeniu osobowość ta miała nadpisać gestalta (Pasożyta), ale być w stanie wykorzystywać moc Pasożyta - miało to umożliwić "przeszczepienie" tej nowej osobowości w nowe ciało w formie nadpisania, a nie opętania. Pasożyt okazał się być jednak silniejszy - nie dał się wymazać przez wstrzykiwaną osobowość, jednak jego kontrola nad dwoma pozostałymi osobowościami została zdestabilizowana. Pasożyt jednak, poddawany licznym skanom magicznym, przyczaił się i "udał", że został pokonany i zniszczony. Wtedy sprowadzono hosta - byłego maga imieniem Wisna Mirna, aktualnie "Nadzieja". Gdy magowie wszczepili byt do Nadziei, doszło do sformowania nowego gestaltu. Pasożyt spodziewał się wszczepienia wewnątrz maga lub człowieka, ale nie spodziewał się, że zostanie wszczepiony w maga, który jeszcze przed skasowaniem mu pamięci cierpiał na schizofrenię.
Zaburzenia psychiczne hosta spowodowały przywrócenie pierwotnej osobowości i Pasożyt nadpisał nie tą osobowość, którą chciał, tracąc swoją okazję i utworzył się gestalt. Tym gestaltem jest "Iminessa", lecz osobowością nie połączoną z gestaltem jest Wisna (dlatego, Malignusie, uznałeś Wisnę za gestalt). Pasożyt został zepchnięty w głąb gestaltu i nagle wszystkie cztery osobowości znalazły się na podrzędnych wartościach wobec gestaltu (Iminessy), która, z uwagi na ciągłą walkę swych członków, mimo bycia równorzędną Wisnie, jest od niej słabsza. Zgodnie z analizą pamięci Iminessy, przejęła ona kontrolę w laboratorium SŚ, wykorzystała pełną moc tego, co pozostało z Pasożyta i Szóstego i ewakuowała się z laboratorium pozostawiając za sobą jedynie zgliszcza.
Wtedy Ty, Malignusie, wykryłeś sygnał Spojonego i udałeś się go zniszczyć…


Z myśli Kamili po rozmowie ze Spojonymi

Wow…
Powiedziałam Spojonym o tym, że magowie AD przebadali Wisnę, i o tym, jakie wyniki uzyskali. W rewanżu Reverius powiedział mi, co wywnioskowali z wyników badań, które przeprowadzili oni sami…
Wow… Naprawdę, myślałam, że ja jestem dziwna, ale Wisna to ma nieźle namieszane. Normalnie, pomieszanie z poplątaniem, a do tego kilka supełków.
Wiedziałam, że jeśli Warmaster przeprowadzi to badanie, nie będzie za dobrze, ale tego się nie spodziewałam. Oni chcą zabrać Wisnę na fazę Daemonica… Przecież z ich punktu widzenia Wisna jest potworem! Jeśli oni dowiedzą się choćby połowy tego, co powiedział mi Rev, zjedzą ją na miękko!
Nie mogę pozwolić, żeby coś jej się stało. Tylko… jak nie dopuścić do dalszych badań..?
Może zasugeruję Wisnie, że to nie najlepszy pomysł i przypomnę reakcję Malignusa na jej istnienie…


Z analizy analizy dokonanej przez Warmastera, dokonanej przez Sariath Trawens

Whisperwind postąpiła właściwie przekazując diadem tej, którą nazywają Wisną.
Diadem ten nie zatrzyma znajdującego się w niej demona, ale uniemożliwi mu dyskretne działanie.
Nie uważam, że jakikolwiek artefakt znajdujący się na AD jest w stanie powstrzymać uruchomienie się tego demona. Po przesunięciu fazowym dokonanym przez Zaćmienie zmieniło się spektrum mocy możliwej do wykorzystywania i odbierania przez magów, lecz magowie Chaosu są zdolni do władania szerszym spektrum niż inni magowie. Rytuał analityczny Warmastera jest bardzo skuteczny; nie jestem pewna, czy Warmaster nie włada magią Chaosu. Byłoby to interesujące, gdyż osobiście go badałam i nic nie wykryłam… Widać, jak wiele nawet ja nie wiem o magii Chaosu.
Tak, czy inaczej, "coś" się niedawno wydarzyło. Ta, zwana Wisną, została uderzona potężnym wyładowaniem energii Chaosu, co doprowadziło do przerwania pewnej bariery. To, czego nikt poza magiem Chaosu nie jest w stanie zauważyć, to to, że aura tej Wisny na poziomie Chaosu zawiera dwa komponenty, toczące ze sobą nieustanną walkę. Jeżeli kiedykolwiek te komponenty zaczną ze sobą współpracować, "wejdą w tą samą fazę", to wtedy dopiero zobaczymy, jak bardzo potężna jest istota zwana Wisną. Demon w niej zawarty. Demon Chaosu.


Z rozmowy Kamili z Elwirą, w środku nocy

- Elwiro, śpisz?
- … Już nie…
- Przepraszam, ale…
- Lubię Cię. Możesz mnie budzić.
- Elwiro, czy smok śpi?
- Smok? Jaki smok? Który smok?
- Patrzyłaś na Wisnę. Powiedziałaś "smok śpi". Powiedziałaś to Malignusowi. Temu w bieli.
- Ach, smok! Nie, smok nie śpi. Smok już nie śpi. Smok patrzy i się uśmiecha.
- Czy można go jakoś uśpić?
- Nie, ale jeszcze możemy spać. Smok jest związany.
- Czym?
- Takim sznurkiem. Siedzi w jaskini i jest związany sznurkiem.
- Czemu go nie zerwie?
- Bo nie może się ruszyć. Ale można zerwać sznurek. On może tylko szeptać.
- Kto może zerwać sznurek?
- Chyba każdy. Ja nie. Chyba każdy oprócz mnie. Chyba, że się mnie poprosi, wtedy ja też. Ale spróbuję tego nie robić. Najłatwiej… chłopiec ubrany w tęczę i dziewczynka ubrana w tęczę.
- Kto?
- Chłopiec ubrany w tęczę i dziewczynka ubrana w tęczę.
- Byli tu?
- Tak.
- I już ich nie ma?
- Nie wiem. Czasami tęcza zostaje. Mnie tu dużo nie ma. Czasami ich widzę nawet, gdy ich nie ma, a czasami ich nie widzę, nawet, gdy są. Tęcza potrafi odebrać światło lub oślepić, potrafi robić miraże. Dlatego nie wiem, czy tu są, czy nie. Nie wszystkich widzę tak samo. Nie wiem nawet, czy oni są prawdziwi.
- A… jak można zerwać sznurek?
- Pociągnąć.
- Ale jak znaleźć koniec?
- On nie ma końca.
- A można zrobić coś, żeby się nie dało go zerwać?
- Tak. Można nikomu nie pozwolić zbliżyć się do jaskini. I do smoka.
- Elwiro, a możemy spać spokojnie?
- Tak. Możesz sama na nią spojrzeć. Smok się nie ruszy przez sznurek. Choć sznurek, jako, że jest ze smutku, może być osłabiany przez tęczę, bo ona symbolizuje szczęście.
- Elwiro, z ciekawości… Czemu nie jesteś teraz z Jurkiem?
- Bo tu jestem teraz potrzebna bardziej.
- Dziękuję.
- Jest jeszcze szara mgła.
- Co takiego? Co ona robi?
- Rozmacza sznurek. Smok może się troszeczkę mocniej ruszać. Ale jej tu nie ma.
- A kiedy jest?
- Od niedawna.
- A gdzie?
- Nie tu. Koło dziecka podziwu i bólu. Admiracji i obojętności. Tam powstaje mgła. Z tysięcy zapalonych świateł.
- Wiesz, gdzie ono teraz jest?
- Dziecko? Jest. Tam, gdzie wcześniej. Nie rusza się. Nie może. Nie żyje. Choć mgła się zmieniła. Swiatła się nie zmieniły, ale mgła tak. Jest dużo groźniejsza niż była. Pożera koty.
- Koty? A psy nie?
- Koty, a psy nie. Ludzi też nie. Żaby też nie. Myszy też nie.
- A pająki?
- Pająki tak.
- A sukkuby i hydry?
- Je też. Ale koty, pająki, sukkuby i hydry wiedzą, że mgła jest dla nich groźna i nie idą tam.
<Kamila: Czyli Spojeni są tak samo narażeni… I ja też…>
- A Elwiry?
- Nie. Ja byłam i widziałam źródło mgły. Poprosiłam się, żebym jednak mogła je zniszczyć, ale jednak nie mogę. To by było złe, gdybym ja je zniszczyła. Za dużo nitek…
<Kamila: Może jej chodzi o rdzeń interradiacyjny..?>
- A czy Julia bywa czasem przy źródle mgły?
- Nie wiem. Nikt nie przynosił mgły ze sobą. Ale… Nie wiem.
- Ale co?
- Chyba mgła zmienia magów. Ale też nie od zawsze. Od kiedyś. Ale mgły dalej się nie przynosi. Tego jestem pewna, bo bym ją wyczuła.
- Powiesz mi, jeśli mgła pojawi się w pobliżu smoka?
- Każda mgła czy mgła, która może dotknąć sznurek?
- Ta, która może dotknąć sznurek.
- Powiem. Spróbuję być wtedy, kiedy to będzie.
- Potrafisz ocenić, jak mocny jest sznurek?
- Nie. Jest mocniejszy niż myślisz i słabszy niż myślisz. Zależy, gdzie pociągniesz, zerwie się szybciej lub wolniej. To trudne. Nie widzę go dobrze. Nie umiem dobrze patrzeć na smutek.
- Śpij dobrze.
- Ty też.


Z myśli Kamili po spojrzeniu aspektowym na Wisnę

Szlag… Elwira skaziła moje spojrzenie aspektowe…
I jak ja teraz mam coś z tego zrozumieć..?

Smok patrzył na mnie zza oczu Wisny. W jego oczach lśniło okrucieństwo. A jednak ten cieniutki sznurek sprawiał, że smok się nie poruszał…
Ech… trzeba było popatrzeć na Wisnę przed rozmową z Elwirą…
Mam za swoje…


Egzointrospekcja Ryśka

Późne popołudnie, małe jeziorko gdzieś na bagnach ukryte w lesie.
Rysiek wędruje w te i we w te wyraźnie czymś podenerwowany.
- Zaczyna się od niewinnych ataków, a skończy się na… - mówi spanikowany.
- Zamknij się bałwanie! Nic ci nie będzie – ucina groźnie sam sobie w pół zdania.
- Ale, ale oni…
- Co oni?!
- Oni wiedzą, oni na pewno wiedzą!
- I co, myślisz, że wypuściliby cię wtedy na spacery??
- No więc…
- Nie, idioto! Jesteś chodzącą skarbonką czekającą na rozbicie. Wygrywającym losem na loterii. Obligacją – zyskiem bez ryzyka. Cholernym towarem na sprzedaż.
Rysiek na chwilę przerwał monolog. Ławica małych rybek przeleciała nad zieloną taflą wody i zaczęła spijać nektar z przybrzeżnych kwiatów. Zignorował je.
- Prędzej czy później się dowiedzą…
- Luzik, co się może stać?
- Ciebie nikt nie pytał o zdanie!
- Powiem ci, co może się stać: Powiew wyda cię w ręce Diakonów, hahaha! A tam będziesz kwiczał, hi hi. Jak mała świnka w rękach rzeźnika… aha hahahaha iiiihahahaha!!! – zanosił się w szaleńczym śmiechu.
- Panowie, panowie… uspokójcie się. Przeanalizujmy wszystkie fakty…
- Hahaha, hohoho!.. Auć! – Rysiek przywalił sobie solidnie w twarz.
- No, tak już lepiej. Dziękuję, Kain. Na czym to stanęliśmy – zapytał retorycznie dotykając rozciętej wargi. – Ah tak, o przeanalizowaniu faktów. Żaden Diakon cie nie rozpozna. Zmieniłeś sobie „wtedy” twarz, używałeś fałszywych dokumentów, fałszywego nazwiska, miałeś inne nawyki językowe, inny akcent, inny kolor oczu, byłeś nawet wyższy o kilka centymetrów przez te buty, poruszałeś się inaczej, myślałeś inaczej…
- To przebranie, to było arcydzieło! Mistrzostwo w czystej postaci! Co nie, Eugeniuszu, co nie?? Powiedz, Eugeniusz!! – Wesoło pokrzykiwał niczym kilkunastoletni dzieciak chcący podlizać się starszemu koledze.
- No nie, ja z wami nie wytrzymam! „Fas et nefas ambulant passu pene pari; prodigus non redimit
vitium avari; virtus temperantia quadam singularis debet medium ad utrumque vitium caute contemplari.” – wyinkantował Rysiek kreśląc w powietrzu tajemne znaki.
Jego postać zamigotała na chwilę jak kanał telewizyjny gubiący sygnał. Chwilę później dosłownie wyszedł z siebie i stanął obok. Nowy Rysiek miał na sobie czarną, skórzaną kurtkę narzuconą na biały t-shirt. Do tego dżinsowe spodnie i ciężkie glany. Minę miał taką, jakby gotów był kogoś zabić za wlanie mu do kawy mleka. Usiadł obok na kamieniu i zaczął dłubać sobie pod paznokciami długim bagnetem.
- No proszę, już sam siebie szprycujesz iluzjami! Brawo, Kain, bra-wo!
Kain rzucił bagnetem w stojącego Ryśka. Ostrze przechodząc przez ciało zamigotało, a w raz z nim cała postać iluzjonisty.
Chwilę później przy jeziorku stały już trzy postacie. Dokładnie rzecz ujmując, to jedna stała, druga siedziała z wyciągniętą ręką po rzucie, a trzecia zwisała bezwładnie, przyszpilona do pobliskiego drzewa trzydziesto-centymetrowym kawałkiem wyimaginowanej stali. Drzewo spojrzało na nich z wyrzutem i obróciło się do nich tyłem ciągnąc za sobą dyndające ciało, niczym makabryczny krawat.
- Nie cierpię tego gnojka – powiedział Kain i jakby nigdy nic wrócił do dłubania w paznokciach… nowym bagnetem.
Rysiek przełknął ślinę po czym zamigotał znowu. Tym razem oczom ławicy rybek ukazał się poważny mężczyzna w szarym garniturze. Oczy miał jasne i błękitne jak laguna, albo sierpniowe niebo. Ciemne włosy po bokach zaprószone miał siwizną, mimo że wyglądał na niewiele starszego od Ryśka.
Z wody wyskoczyło duże ptaszysko, złapało jedną nieostrożnie zagapioną rybę i dało nura w otchłań jeziora.
O ile Kain i Rysiek zdawali się być do siebie podobni jak kuzyni, tak kolejna iluzja nie dałaby się skojarzyć z żadnym z nich.
- Eugeniuszu… - skinął głową Kain z szacunkiem. – Cieszę się, że do nas dołączyłeś.
Eugeniusz rozejrzał się z dezaprobatą po bagnie. Pstryknął palcami i krajobraz zawirował. Z cieni drzew zaczęły wyłaniać się ściany. Jeziorko zamieniło się w wielkie akwarium, które przemierzały od ściany do ściany mgławice ryb. Las zmienił się w szykowny gabinet skąpany stonowanym światłem lamp. Na ścianie widniał portret z przebitym szydercom.
Kain siedział na kanapie i z grzeczności schował bagnet do pochwy ukrytej z tyłu. Rysiek stał na środku perskiego dywanu zamyślony. Po chwili podszedł do barku, nalał sobie whisky i stanął wpatrzony w akwarium. Na chwilę w odbiciu pojawiła się porcelanowa maska okraszona welonem kręconych blond włosów. Eugeniusz siedział w skórzanym fotelu i w milczeniu przeglądał jakieś dokumenty.
- Zbierzmy wszystkie fakty – zaczął. - Uciekając od Milenium staraliśmy się zatrzeć wszelkie ślady. Potem rok spędziliśmy włócząc się po tych… hmm…
- Zasranych.
- …Dziękuję, Kain… bagnach, udając kompletnych amatorów przy żółwiu i druidzie.
Szyderca uśmiechnął się z obrazu.
- Gdyby magom Milenium naprawdę zależało, żeby nas znaleźć, to już dawno leżelibyśmy pod metrową warstwą torfu.
- Sugerujesz, że pozwolili nam uciec? – zapytał Rysiek.
- Te dokumenty, które zabraliśmy widocznie nie były tak istotne jak sądziliśmy. Nie oszukujmy się. Były na tyle istotne, żeby kosztowały nas życie, ale nie dość istotne, żeby ganiać za nami po bagnach. Zwłaszcza, że do tej roboty nie mogliby nająć swoich psów.
- Myślisz, że to oni nasłali na nas tę małą siksę?
- Możliwe. Trudno stwierdzić. Niemniej jednak to był znak, żeby jak najprędzej opuścić bagna i poszukać schronienia gdzie indziej. Nie dobrze jest zostawać w jednym miejscu na dłużej.
- Ale czy Powiew to bezpieczne miejsce? Przecież to plankton! – oburzył się Kain.
- Hahaha! Plankton! Płotki! Hihihi! Małe nieznaczące g… - Rysiek wykonał ruch w okolicach twarzy i w jego ręce nagle ukazała się porcelanowa maska wykrzywiona w szaleńczym uśmiechu.
- Jest nas tu już dość – powiedział i wrzucił maskę do stojącego przy biurku kosza na śmieci. – Nie lekceważyłbym Powiewu. Może nie jest bardzo liczny i nie ma takich wpływów jak Kadem, lub choćby Milenium, ale ich siedziba wydaje się być dobrze zabezpieczoną. Mają u siebie nawet terminusów…
- Nie mówisz chyba o Celestynie? – zakpił Kain. – Z niej jest taki terminus jak ze mnie baletnica.
Eugeniusz podniósł jeden z dokumentów. Znajdowało się na nim zdjęcie Celestyny i szczegółowe dane.
- Strasznie kochliwa osoba – rzekł. – To może być twoja karta przetargowa w kontakcie z Powiewem. Rozkochaj ją w sobie i wkup się w łaski gildii.
Rysiek zamyślił się. Nie miał nic przeciwko rozkochiwaniu w sobie Celestyny, ale nie chciał jej tylko wykorzystać i skrzywdzić. Nie podobał mu się ten pomysł.
Iluzje wytworzone z własnej świadomości i podświadomości mają to do siebie, że zawsze wiedzą o czym myślisz. Przecież są tobą – jakby nie było.
- Nie bądź baba – rzekł Kain. – Marudzisz jakbyś nigdy w życiu nikogo nie uwiódł i nie wykorzystał do swoich celów.
- Zamknij się – zdenerwował się Rysiek.
- Jakbyś chciał, żebym się zamknął, to zdjąłbyś mnie tak jak tego idiotę. Ale ty wiesz, że to co mówię ma sens – rzekł Kain spokojnie.
- Musisz zdobyć jak najwięcej przyjaciół. Sam nie masz szans, jeśli Milenium cie znajdzie. Myślisz, że Amanda ciągle będzie taka wyrozumiała jak wtedy?
- Trochę musiałem zapracować na tą wyrozumiałość… - Kain rozmarzył się rozwalając wygodniej na kanapie.
- Taa… jako jednonocna zabawka – zakpił portret ukaranego szydercy.
Kain wstał i nie śpiesząc się wyciął bagnetem obraz z ramy i wrzucił do akwarium.
Eugeniusz wyciągnął z walizki porcelanową maskę poczciwca. Wręczył ją Ryśkowi.
- Powinieneś się do niej przyzwyczajać – rzekł.
Gdy Rysiek dotknął porcelanowej powierzchni rzeczywistość zawirowała. Znowu był na bagnach. Nigdzie nie było śladu po tym co zaszło. Może poza maską, którą ciągle trzymał w ręku. Znowu czuł w sobie wszystkie swoje osobowości.
- Hahaha! No to do dzieła – powiedział i zebrał się do powrotu.
- Niezły z ciebie szajbus, wiesz? – retorycznie zapytał król rocka.
- Wiem, ale nie mów nikomu – odparł Rysiek i mrugnął porozumiewawczo do halucynacji.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License