Lodowy pocałunek

Z myśli demona Inwazji, Argalathisa

Udało się. Udało mi się przedostać do tego planu. Wylądowałem w najbardziej odludnym i zapomnianym przez świat fragmencie Polski… Choć wyraźnie mogę wyczuć silne emanacje magiczne pochodzące z Imperium, przed którym ostrzegał mnie Dowódca. Tak, to gambit. Ale miałem nadzieję, że wieczne starcia pomiędzy Imperium Polskim a Czeskim w połączeniu z krecią robotą naszych agentów będą wystarczające by ukryć moje pojawienie się.
Wyczuwam węzeł. Całkowicie przypadkowo zmaterializowałem się poniżej kilometra od aktywnego węzła! To niesamowite! Miałem dużo szczęścia. Gdyby węzeł wypaczył…
Jeżeli to węzeł Imperium, wykorzystując go będę miał poważne problemy. Z drugiej strony, jeżeli ten węzeł nie należy do Imperium, to jak trochę bardziej się rozrośnie, nie uda się mi ukryć przed tymi wszystkimi magami, którzy się tutaj zlecą… Najlepiej będzie to zbadać… Ostrożnie.


Z myśli demona Inwazji, Argalathisa

Co to jest? Dziwna emanacja… I to na tyle nietypowa, że wątpię, by jakikolwiek mag był w stanie jej wykryć. Z pewnością to nie jest robota Imperium. To nie jest zrobione przez żadnego znanego mi maga. Jest zbyt… obce.
Wygląda na to, że to samo się przebudowuje. Czas płynie, a ten system sam się rozrasta i sam się przekształca. Ale powoli, bardzo powoli. Nie ma żadnego źródła zasilania. A gdyby tak…
Tak, połączę ten węzeł z całym tym systemem. Zobaczymy, co się stanie… Nie jest to technologia Inwazji, nie jest to też rzecz żadnego z tych magów. W najgorszym wypadku będzie to wystarczające, by odwrócić uwagę Imperium i innych magów od mojego pojawienia się tutaj. W najlepszym - będę miał coś nowego do przekazania Inwazji.


Z myśli szczęśliwego Argalathisa

Jak tylko podłączyłem węzeł do całego systemu, to ożyło! Okazuje się, że zostało to stworzone nie przez magów a przez ludzi! Zastosowali coś, czego sami nie rozumieli. To pochodzi z czasów jakiejś ludzkiej wojny. I ten system nadal nie jest świadomy tego, że wojny nie ma! Cóż, nie zamierzam wyprowadzać tego z błędu. Powiem więcej. Wprowadziłem dane, że "nasi" przegrali wojnę i stwierdziłem, że nie ma żadnego odpowiednio wysokiego rangą oficera dowodzącego. Innymi słowy, przełączyłem system na działanie w pełni autonomiczne. Ale nie… Nie wprowadzę danych o istnieniu Imperium. Żaden ludzki konstrukt nie będzie nigdy w stanie zniszczyć miasta magów.
Uruchomiła się Faza Pierwsza, czymkolwiek by to nie było. Cóż… Próg emanacji jest wystarczający, bym zrobił sobie zapasową kryjówkę. I z przyjemnością będę obserwował, co "moje nowe dziecko" może zdziałać.
I tak muszę czekać aż pojawi się łącznik lub rozkazy ze strony Inwazji.


Z myśli wstrząśniętego Argalathisa

To niewiarygodne! Duży, metalowy pojazd z ludźmi na pokładzie wylądował niedaleko tego systemu. System wysłał "jednostki", by ich zagnać w pewne miejsce. Widziałem te "jednostki". To była fuzja komponentów systemu identyfikującego się jako "Spustoszenie" ze zwierzętami. I wszystko to sterowane przez system! Nie dość, że zwierzęta dały radę przekształcić tych ludzi, to jeszcze wyposażyły ich w podobny system adaptacji i przekształcenia.
Każda nowa jednostka jest w stanie sprawić, by każda istota stała się kolejną jednostką. I nad tym wszystkim czuwa system dowodzący "Spustoszenie". Rój. Organizm rojowy.
To jest działanie… ludzi? Nie, niemożliwe.
Zdrada (Zaćmienie) musiała sprawić, że prosty, nieskomplikowany system stał się czymś tego typu. Muszę poczekać. Nie wiem, jaki wpływ może to mieć na magów, bo z ludźmi daje sobie radę doskonale.


Z myśli Ireny Essner

Chwilę to trwało, ale udało mi się dowiedzieć, kto stał za skrzywdzeniem tych miślęgów. Był to czarodziej - oczywiście - należący do Srebrnej Świecy. Zaprzyjaźniony z niejaką Minarettą Bankierz młody i pusty, czarujący przystojniak. Dokładnie taki, jakich najbardziej nie lubię.


Z myśli zgryźliwej Wiktorii

Cudownie! Złapałam wyjątkowo paskudne choróbsko! Lodowy pocałunek… Jak ja to złapałam? I to jeszcze ja! To jest jakaś… jakaś parodia… Olu, skarbie, przynieś mi proszę, rosół. …Rozumiem jeszcze jakąś znośną chorobę, ale lodowy pocałunek strasznie… powoduje absurdalne zmiany w wyglądzie! Wyglądam koszmarnie! Nie mówiąc już o moim samopoczuciu… Podejrzewam, że czuję się lepiej niż wyglądam, co już w ogóle… Ech, muszę to przeczekać, na to nic lepszego nie wynaleźli… A przynajmniej ja nie mam zamiaru nikomu pokazywać się w tym stanie.


Z dziennika Wisny

Irena znalazła tego feralnego maga, który przez jakiś durny referat prawie doszczętnie zniszczył kopiec miślęgów. Zamierzamy się udać do profesor Przebiśnieg (to ta sama, która pomagała mi z roślinami. Cóż za zbieg okoliczności…) i wyłożyć jej czarno na białym jak to było. Albo inaczej: jak to mogło być. Pogrążymy chama, tak nam dopomóżcie błogosławione drzewka i święty znaczek recyclingu!


Z myśli Kamili

Mamy drania! O, tak… Z jakiegoś powodu podejrzewałam, że to mag Srebrnej Świecy, i udało mi się wymyślić sposób na jego ukaranie.
Co prawda mogłabym zacząć na niego polować, ale to by nic nie dało.
Uderzę go tam, gdzie zaboli. Choć raz babranie się w politykę sprawi mi prawdziwą przyjemność…


Z myśli Wiktorii

O! Jakiś głupiec naraża się Kamili! Co?! Morderca miślęgów? Moja droga Kamilo, przyszłaś do właściwej osoby. Zwłaszcza, że mam podły humor i mam okazję się wyżyć… Nie, to nie ma znaczenia. Osoba, która krzywdzi jakiekolwiek stworzenia, zwłaszcza nie sprowokowana i nie w samoobronie, naprawdę zasłużyła na wszystkie złe rzeczy, które mogą ją spotkać. A - wbrew pozorom - kilka złych rzeczy może ją spotkać. Po pierwsze, magowie Srebrnej Świecy zawsze kryją się wzajemnie. Na zasadzie 'ja pogłaszczę Ciebie, Ty pogłaszczesz mnie'. Są pewne sposobny, dzięki którym jeden mag może przygotować drogę ucieczki innemu magowi. Każdy mag Srebrnej Świecy jest szkolony, by je wykrywać, i by je zostawiać. W tej sposób funkcjonuje bardzo złożony system przysług… Kluczem jest to, że jeżeli uda się Kamili w odpowiedni sposób pozorować… nie, nie pozorować, naprawdę zostawić taką drogę ucieczki, a potem bezwzględnie ją zamknąć, łapiąc przeciwnika na kłamstwie, uderzy w niego zdecydowanie mocniej. I to jest taktyka, którą powinna zastosować.
Najpierw jednak… Najważniejsze. Jeżeli wybierają się do Srebrnej Świecy złożyć oficjalną skargę, jak Kamila zresztą słusznie już zauważyła, będzie im potrzebny odpowiedni strój. Tak się szczęśliwie składa, że wiem dokładnie, co będzie im potrzebne. Może i ja nie jestem zdrowa w tej chwili… Żałuję, z przyjemnością bym z nimi poszła, ale w tym stanie…
Cóż, przynajmniej upewnię się, że będą mieć odpowiednie ubranie.


Z myśli Wisny podczas konsultacji dotyczących odpowiedniego stroju

KOKARDA NARAMIENNA? Jeżeli rzeczywiście trzeba będzie to założyć, to przepraszam, ale nigdzie nie idę. A z drugiej strony - przecież to można ściągnąć. Skoro Wiktoria zachorowała i nie może wychodzić z domu, to i tak nas nie zobaczy. Swoją drogą, słuchając jej mam coraz intensywniejsze przeczucia, że ta obłożna choroba to jakiś pryszcz na twarzy. Co?! Jak to, jeżeli ściągniemy kokardy naramienne, to musimy mieć INNE BUTY? Chyba nigdy nie połapię się w tych modowych niuansach. Roślinki są lepsze… No nie, teraz wymyśliła diadem. Myślałam, że gorzej być nie może. A teraz? e… ep… epolet? Czy ona mnie przypadkiem nie obraża? Kamila, czy nie możemy się po prostu ubrać normalnie, jak ludzie, a nie jak dwa kolorowe pajace?…


Z myśli Kamili

Wiki przegina! Nie idę tam jako słodki kociak! Nie będę nosić żadnej kokardy! Nie i już! Odmawiam!
…Ufff, na szczęście Wisna też nie ma na to ochoty. Wspólnie udało nam się jakoś przekonać Wiktorię do zmiany wizji naszego stroju. To, że chcę wyglądać w miarę w porządku, nie oznacza, że mam od razu stroić się w ich piórka.


Z myśli Wiktorii

Idiotyzm! Czy one myślą, że znają się na modzie i zwyczajach panujących w Srebrnej Świecy lepiej ode mnie?! Wisna też ma pomysły! Żakiecik!
Ciekawe, czy na rozmowę kwalifikacyjną w sprawie posady sekretarki przyszłaby w balowej sukni i z połową głowy zafarbowaną na różowo!
Ubierając się elegancko z punktu widzenia świata ludzi mogą jedynie obrazić maga!
Ech…
Te dwa światy są zupełnie rozłączne! Moda jednego nie ma nic wspólnego z modą drugiego! Dobrze, dobrze, niech będzie! Wisna zaczęła coś bredzić o różowych lateksach, a Kamila o ulizanych kotkach z różową kokardką… Wyraźnie ich nie przekonam…
Pffft…
W normalnym wypadku powiedziałabym 'A idźcie sobie jak chcecie', ale nie tu, nie teraz… Co prawda dobra lekcja dobrze by im zrobiła, nauczyłaby ich pokory! Nauczyłaby, że dobry strój jest doskonałą bronią kobiety! Ale nie, nie mogę… Co prawda te dwie są tak uparte, że dopóki naprawdę się nie skrzywdzą z powodu swoich durnych przesądów, to nie zaczną mnie słuchać, ale tym razem mówimy o naprawdę poważnej sprawie… Nie pozwolą sobie dobrze pomóc, więc przynajmniej powstrzymam je od zrobienia bardzo idiotycznych błędów. Może nawet znajdę coś, co będą w stanie zaakceptować i z punktu widzenia maga będzie jakoś wyglądało. Epolecik… może frędzelki…

Naprawdę, Kamila chyba myśli, że to mnie bawi… Zwykle miewam dużo wdzięczniejsze petentki w sprawie strojów niż te dwie…


Z dziennika Wisny po konfrontacji z Wiktorią

I pomyśleć, że trzeba było nas dwie jedynie do częściowego przekonania Wiktorii do naszych słusznych racji. W końcu stanęło na czymś w miarę eleganckim bez żadnych udziwnień. Dobrze, że nie kazała nam zakładać żadnego futra… no, to biegiem na Świecę. Teraz z pełnym profesjonalizmem pokażemy temu młodemu bucowi, na co nas stać.


Z myśli Kamili

Z pomocą Julii złożyłyśmy do kupy 'prawdziwą historię' naszego eksperymentu na miślęgach. Oficjalnie poprosiłam o spotkanie z niejaką ekspert Przebiśnieg, przedstawiając się jako członek Powiewu Świeżości, Tymczasowo Pełniąca Obowiązki Dowódcy. Jako powód spotkania podałam - za radą Wiktorii - złożenie zażalenia.
Jeśli chodzi o samą historię…
Niemal rok temu, zaraz po Zaćmieniu, Powiew Świeżości rozpoczął eksperyment mający na celu dogłębne poznanie zwyczajów i zachowań miślęgów. Częścią owego eksperymentu było stworzenie sztucznego miślęga, który zintegrowałby się ze społecznością pobliskiego kopca i regularnie zdawał nam raporty.
Po kilku nieudanych próbach miślęgi ostatecznie zaakceptowały nasz twór, przyjmując go do swojej społeczności. Istocie tej nadaliśmy pewne umiejętności uczenia się, tak, by jak najlepiej dostosowywała się do panujących warunków. Pomysł ten okazał się na tyle skuteczny, że kilka miesięcy temu miślęgi nadały mu nawet imię - Słodka Słoik, kiedy przytoczył im słoiczek miodu. Tak, czy owak, eksperyment przeszedł już w fazę utrzymania i zbierania danych, kiedy ten… uczeń wepchał się w sam jego środek i doprowadził do wojny pomiędzy kopcami. W wyniku tej wojny Słodka Słoik został zabity, a nasz eksperyment został cofnięty do czasu sprzed roku…
Rola Wisny w tej sprawie też jest ustalona. Jako ekspert w tych sprawach miała przejąć projekt i dalej go prowadzić. Zresztą, tylko dzięki niej mamy tak dobry ogląd na wydarzenia mające miejsce dookoła kopca. Nasz ulubiony uczeń nawet nie zauważył roślin - obserwatorów…
Zebrałam dostarczone przez Irenę dowody - te, które chcemy pokazać. Tomek przygotował i ustawił dookoła kopca 'stare' znaki ostrzegawcze informujące o tym, że na tym terenie Powiew Świeżości przeprowadza eksperyment. Swoją drogą, to świetny pomysł, jeśli będą tam umieszczone, to może ochronią miślęgi przed kolejnym najazdem niedouczonego idioty.


Z myśli zdziwionej ekspert Przebiśnieg

Skarga? A to co? Czemu ktoś miałby składać skargę do mnie lub w sprawie mojej osoby? Do mnie - jestem zbyt mało znacząca. Ponadto polityka mnie po prostu nie interesuje. W sprawie mojej osoby - nie kojarzę, by ktokolwiek miałby mieć jakikolwiek powód, by składać na mnie skargę, zwłaszcza taką, która byłaby mi formalnie przekazana.
O co więc chodzi?
Osoby składające skargę są powiązane z Powiewem Świeżości. Znowu. Interesująca mała gildia. Szkoda, że członkowie tej gildii tak bardzo marnują swój potencjał w pogoni za ideałami, których spełnienie najpewniej byłoby szkodliwe…
Zobaczmy, czego oczekują. Sama jestem ciekawa.


Z myśli ekspert Przebiśnieg

Eksperyment na miślęgach… Dokładnie czegoś takiego spodziewałabym się po Powiewie Świeżości, co jednak nie umniejsza ich prawa do przeprowadzenia tego eksperymentu i nie daje nikomu prawa niszczyć go.
Ta opowieść i te wyjaśnienia dokładnie tłumaczą różnice między referatem, który czytałam, a sprawdzalnymi faktami. Mając te informacje nie jestem w stanie postawić oceny pozytywnej nawet, gdybym chciała. A wiedząc, jak przeprowadził swój eksperyment nie uważam, by zasłużył na ocenę pozytywną. Ostatnim problemem, jaki przede mną stoi, jest fakt, że to, co się stało, ma implikacje polityczne.
To Powiew Świeżości, gildia, która miała ostatnio poważne problemy z powodu działań tien Renaty Maus. Nie chcę, by moja osoba była w jakiś sposób kojarzona z działaniami tej czarodziejki. Oznacza to jednak, że ten uczeń musi dostać zdecydowanie surowszą karę niż na to zasłużył, by wyciszyć sprawę. Niestety, tym razem ci magowie Powiewu wyglądają na bardzo zdeterminowanych, w związku z czym najpewniej nie będzie to mała cena. Trudno. Za wystąpienie przeciwko metodom naukowym czasami trzeba płacić.
Czarodziej Stefan Grządka trafi do archiwów jako ten, który ponownie odkrył tajemnice miślęgów wraz z dokładnym opisem swych badań naukowych, a przez najbliższy czas wszyscy uczniowie dowiedzą się, na imiennym przykładzie, jak nie należy przeprowadzać eksperymentów. Przy odrobinie szczęścia będzie to wystarczające dla magów Powiewu Świeżości.


Z myśli Kamili

No chodź, myszko, powieś się na swoim ogonku…
Wyegzorcyzmował cię miślęg! Tak! Miślęg! I tak powtórzę Ci to w twarz tyle razy, ile będzie trzeba, żeby dotarło!
Idiota, pachoł, żul niemyty!
Mordować moje miślęgi będzie..!
Ale póki co, wystarczy, jeśli całkowicie chłodno i spokojnie opowiem całą historię Twojej nauczycielce…


Z myśli ekspert Przebiśnieg

To nie okazało się być wystarczające dla magów Powiewu Świeżości. Poza ukaraniem Stefana Grządki magowie Powiewu zażyczyli sobie haraczu w formie już nie wykorzystywanego i zalegającego po piwnicach sprzętu laboratorium biologicznego Srebrnej Świecy. Faktycznie, w magazynach znajduje się tego typu wyposażenie, jednak zazwyczaj któryś mag jest żywotnie zainteresowany, żeby to wyposażenie stało się jego prywatnym wyposażeniem. Jest to pewna komplikacja. Rozumiem, że z ich punktu widzenia może być to całkiem proste, ale niestety z mojego nie jest…
Wyjaśnię sprawę swoim przełożonym. Mam nadzieję, że potwierdzą moją opinię, że przekazanie im tego sprzętu było najlepszym możliwym wyjściem biorąc pod uwagę alternatywy.


Z dziennika Wisny po odwiedzinach u profesor Przebiśnieg

Udało się! Wypiękniony chłopaczek Minaretty Bankierz, niejaki Stefan Grządka (buahaha) został oskarżony przez nas o zniszczenie długotrwałego eksperymentu naukowego Powiewu Świeżości, polegającego na wprowadzeniu sztucznego miślęga do kopca w celu zbadania zwyczajów tych ciekawych stworzeń. Oskarżyliśmy go też o zignorowanie magicznych znaków ostrzegawczych. Rezultat: młody będzie miał sporo problemów, a dla Powiewu udało się wynegocjować trochę całkiem niezłego sprzętu laboratoryjnego. Trzeba przyznać, że Kamila wymyśliła to po mistrzowsku!


Zapiski MG

1A. Syna ważnego bossa mafijnego (Ślepca) z Pruszkowa oskrzydliła konkurencja w okolicach Zakopanego.
2A. Syn Ślepca został złapany przez policję i zamknięty w więzieniu.
3A. Konkurencja zażyczyła sobie pewnych rzeczy od Ślepca. W przeciwnym wypadku inni więźniowie zostaną poinformowani, że syn Ślepca siedzi za pedofilię i nieumyślne zabójstwo matki gdy go na tym przyłapała.
4A. Rozpoczęto ambitny plan wyciągnięcia syna Ślepca z więzienia, tym szybszy, gdyż czas nagli.
1B. Wiktoria się rozchorowała na jedną ze specyficznych chorób magów. Nazywa się to "Lodowy Pocałunek" i Wiktoria (najsilniejszy mag tej kategorii) nie jest w stanie się wyleczyć magią. Ola została pilnować Wiktorię i ją pielęgnować - nie jest to niebezpieczna choroba, ale z uwagi na wpływ na urodę Wiktoria [b]odmawia[/b] udania się po pomoc do KADEMu czy gdziekolwiek. Irena zostaje odizolowana, jako, że jeszcze nie zetknęła się z chorą Wiktorią.
2B. Irena jest już chora, ale Lodowy Pocałunek rozwija się w niej jeszcze w sposób utajony. Pod wpływem specyfiki korzyści Ireny Lodowy Pocałunek działa troszkę inaczej - min. jej omnidetekcja daje dziwne wyniki pod wpływem stresu i wysiłku, tym bardziej im jej jest chłodniej.
3B. Po pomocy Kamili i Wisnie w odnalezieniu maga który stoi za Wojną Miślęgów Irena jedzie do Zakopanego, na umówione wcześniej wczasy. Chce pochodzić po górach i odetchnąć świeżym powietrzem, nieświadoma utajonego Pocałunku Bieli.
4B. Irena ostrożnie nawiązuje kontakt z kilkoma osobami na tej wycieczce (patrz: ważni NPC) z 32. W ciągu trzech dni udaje im się całkiem daleko przejść, w okolice Świnicy
5. Agent Ślepca podkłada ładunki wybuchowe w śniegu i zrzuca lawinę na pieszą wycieczkę. Irena, jak to ona, ma refleks i natychmiast otacza się tarczami. Znosi ją wraz z innymi w dół. Drugi mag też próbuje się uratować, udaje mu się wskoczyć z pobliskimi 6 osobami do jaskini.
5A. Syn Ślepca połyka kotwiczkę zatopioną w silikonie i z więzienia trafia do szpitala w Zakopanem.
6. Irena wydostaje się spod lodu i próbuje uratować kogo się da. Wie, że Wiktoria jest chora i nie ma co do niej i do Oli dzwonić. W rozpaczy kontaktuje się z Kamilą i prosi o natychmiastowe przyjechanie - ona ma tu rannych i potencjalnie martwych. Kuba aktualnie znajduje się poza zasięgiem. Ciężka praca, wysiłek, chłód… te wszystkie rzeczy powodują błyskawiczne rozwijanie się Lodowego Pocałunku i Irena zaczyna wyczuwać rzeczy których nie ma.
7. W lawinie zginęło 7 osób. Irena jest na terenie w którym się znajduje się 12 rannych, z czego 2 "rannych" się pojawiło później (czego Irena, kopiąca wściekle nie zauważyła - można obwinić Lodowy Pocałunek). Mniej więcej w tym momencie pojawiają się Kamila i Wisna.
- dwóch "rannych" odniosło bardzo, bardzo powierzchowne obrażenia. Jeden z nich pomaga Irenie, drugi leży bezwładnie
- 5 osób wymagają C0 na stabilizację i E0 na uruchomienie
- 2 osoby wymaga E0 na stabilizację i M0 na uruchomienie. Obrażenia głowy i/lub kręgosłupa.
- jedna osoba jest lekko ranna (T0 uruchomi) ale to dziecko (15y). Chłopak, załamał się (C0 na wyciągnięcie z tego).
8. Irena podzieli się podejrzeniami, że za wszystkim stoi jakiś mag. Jej omnidetekcja coś wykrywa… jakiś dziwny wpływ, dziwną aurę. Coś złego jest w okolicy (Lodowy Pocałunek).
9. Przylatuje helikopter. W tym momencie "dwóch rannych" próbuje go przechwycić (detekcja: E- (strategiczny/sytuacyjny) ale bez Ireny opętanej obsesją, są dobrzy w tym co robią), zabrać rannych i odlecieć do szpitala.
10. Szybko po odleceniu na C+ da się zorientować, że jest dwóch rannych, których wcześniej chyba nie było. Prawie brak obrażeń. Docucenie wymaga jednak T+. To pilot i sanitariusz. Jeden z sanitariuszy który został na ziemi zapiera się, że ich nie zna - jeśli się wygada, jego rodzinę spotka tragedia (mają jego rodzinę). Wyciągnięcie tego z niego wymaga E-.
11. Irenie udaje się znaleźć jeszcze jedną osobę - ta jest głęboko pod śniegiem. Wydostanie jej spod ziemi bez magii da M0 na pomoc lub E+ na pomoc i kalectwo. Z magią: M- na pomoc lub E0 na pomoc i kalectwo.
12. Mag i 6 osób znajdują się w długiej i głębokiej jaskini. Jest jeden ciężko ranny (E-/E+) i jeden dość ranny (C-/C+). Mag udzielił im pierwszej pomocy na tyle ile mógł, ale zdecydował się przejść jaskinią i znaleźć pomoc. Włada magią Igni. Najpierw jego znajdą Kamila i Irena, dopiero potem rannych w środku.
13. Jeśli w jakiś sposób postaie graczy nie powstrzymają bandytów (M0 nie będąc na miejscu), oni odbiją syna Ślepca i polecą z nim w kierunku na granicę ze Słowacją. Będą przelatywać nad obozowiskiem rannych, ale zignorują ich i polecą dalej.

Ważni NPC:

- Jacek Kłykć: czarodziej, regular (elementalista Ognia i Powietrza, Katalista). Jest tu, gdyż słyszał pogłoski o węźle magicznym w okolicy a sam nie czuje się dość dobrze by chodzić po tych górach. Chce to sprawdzić. Choleryk, łatwo się denerwuje, niewinny.
- Dominika Pawełek: niewidoma (E- na wyleczenie), ciężko ranna (C+/E+ na wyleczenie). Straciła wzrok w wyniku choroby 7 lat temu. Walczy dzielnie. Zbliżyła się do Ireny, co jest bardzo trudne.


Z myśli Ireny Essner

Zapowiada się piękny dzień. Udało mi się wreszcie dostać na wycieczkę. Wydawałoby się, że to jest proste… Po prostu pojechać na wycieczkę. Okazuje się, że jest to dosyć skomplikowane, gdy nie masz tożsamości w świecie ludzi, a wycieczkę organizuje katowicki Klub Miłośników Gór. Szczęśliwie udało mi się zdobyć odpowiednio wiarygodną fałszywą tożsamość i nareszcie mogę po prostu iść w góry.
Odpoczynek od świata magów, miła odskocznia od tych wszystkich fałszywych problemów, które przed większością magów stoją, od durnych walk o pozycję i nikomu nie potrzebnych starć o to, kto jest lepszy, kto ma nad kim władzę… Nie lubię tego. To po prostu nie jest coś, w czym czuję się dobrze. Cała ta atmosfera… Wszystkie te głupoty świata magów po prostu sprawiają, że czuję się brudna i chora.
Góry! Cudowne miejsce!
Wreszcie jestem wolna!


Z myśli Ireny

Biedna Wiktoria. Ona się rozchorowała. Ola też jest poddana kwarantannie. Ale… Ech, Wiktoria to beznadziejnie znosi. Nie cierpi być chora. Co gorsza, jest bardzo niewdzięcznym pacjentem. Chciałabym tam być i im pomóc… Nie. Chcę chodzić po górach! Będziemy się wspinać, przemierzać dalekie trasy… Dokładnie to, czego potrzebuję, by odpocząć. Ani Wiktoria, ani Ola tego nigdy nie zrozumieją. Nigdy. Dla Wiktorii jakakolwiek niedogodność jest utrapieniem, na które należy się skarżyć i narzekać, aż problemy znikną, a dla Oli myśl, że można się męczyć dla przyjemności byłaby tak obca, jak myśl o sprzymierzeniu się maga z kralothem w celu ekstrakcji energii z ludzi.
Ola tak naprawdę jest przyjaciółką Wiktorii. To znaczy: jest dzielną, wierną, inteligentną i wesołą czarodziejką, ale z naciskiem na czarodziejką.
Ola… owszem, "zaprzyjaźniła się" ze mną, ale… trudno zaprzyjaźnić się z kimś, kogo się zupełnie nie rozumie. Zaprzyjaźnić tak naprawdę.
Pal diabli to wszystko! Prawdziwy wojownik prawdziwym wojownikiem, ale ja też muszę kiedyś odpocząć! Nie zawsze wszystko musi być na mojej głowie! Nie zawsze muszę się wszystkim martwić! Nie zawsze muszę się wszystkim przejmować!
Wycieczka w góry! To dokładnie to, czego mi trzeba!


Z myśli Jacka Kłykcia, maga uczestniczącego w wyprawie w góry

Być może wreszcie moja zła passa się odmieni. Te wszystkie durne, durne, wielkie gildie zrozumieją teraz, czemu wszystkie zawodzą!
Nie. Nie zrozumieją.
Jestem prawie pewien, że znalazłem węzeł. Owszem, węzeł jest jeszcze nie potwierdzony, ale patrząc po linii sił pola, analizując historię obszaru i ostatnich zjawisk, mogę powiedzieć, że z osiemdziesięcioprocentową pewnością, w Tatrach, w okolicach góry Świnicy znajduje się węzeł. Nie jest jeszcze potężny, lecz jest wystarczająco duży, by zaczął mieć znaczenie. I ja go odnalazłem! Samotnie! A nie jakaś banda popierdolonych magików!
Niestety, z uwagi na to, że jestem sam i nie stoi za mną armia pochlebców i innych psów niezdolnych do samodzielnego myślenia, nie dam rady utrzymać tego węzła. Z drugiej strony… czy ja potrzebuję węzła? Nie. Z węzłem są same problemy. I tak nie czaruję tak wiele. Nie, zdecydowanie lepiej będzie sprzedać węzeł jednej z tych gildii, najlepiej na zasadzie 'kto da więcej'. Może nawet sprzedam lokalizację kilku gildiom. Oczywiście zaznaczę, że to robię, nie chcę mieć problemów z napalonymi bufonami.
Przesrane! Jak mam się do tego węzła dostać?
Siedzi węzeł gdzieś w górach, w okolicy ani żywej duszy - dzięki temu zresztą nikt go nie znalazł - a nie mam przecież zamiaru wpieprzać się na "terytorium" tych ćwierćmózgich istot stadnych zwanych gildiami magów.
Ten węzeł na szczęście jest daleko od wszystkich terytoriów. Upewniłem się.
Co nadal nie poprawia mi humoru. Nie dostanę się tam sam. Nie mam magii mentalnej, nie jestem w stanie zaprząc gruypy ludzi w kamasze, żeby mi tam pomogli się dostać - a nawet, gdybym miał, to bym tego nie zrobił. W odróżnieniu od tych zdegenerowanych prostaków, organizujących się w wannach do drapania plecków, zwanych gildiami, ja mam moralność. Nie zamierzam wykorzystywać ludzi wbrew ich woli. Może większość z nich to zwierzęta, ale nie wszyscy. A nie chce mi się rozpoznawać, którzy są zwierzakami, a którzy nie.
Dobra… Tyle z tego dobrego, że przynajmniej jest wycieczka w tą okolicę. Cóż, dołączę do nich. Przeżyję brak komfortu - korzystanie z magii w bliskości węzła to i tak głupota, a dużo drożej sprzedam informację o węźle niż plotki o węźle. Najważniejsze jest to, żeby zostawili mnie w spokoju. Magowie. Ludzi się nie boję. Nie wiem, czy ktokolwiek boi się ludzi…


Z krótkiego opisu turystów dostarczonego przewodnikowi

…pani Dominika Pawełek. Osoba bardzo sympatyczna i przyjazna, serce naszego klubu, o niesamowitej woli walki. Proszę się nie martwić faktem, że jest niewidoma. Mimo, że ona sama nie widzi, poradzi sobie lepiej niż większość niedzielnych turystów. Z osób nowych: Pani Irena Essner. Intrygująca osoba, gdyż bardzo chciała uczestniczyć w wyprawie jednocześnie bardzo nie chcąc podać swojej tożsamości. Proszę zachować ostrożność. Jest to osoba skryta i… wygląda na potencjalnego samobójcę, tak, jak ten przypadek rok temu. Druga osoba pan Jacek Kłykć, antykwariusz z Dąbrowy Górniczej. Trochę nie w formie, niezbyt zadbany, ale trzyma się lepiej, niż na to wygląda. Wyraźnie ma żonę, która spełnia wszystkie jego zachcianki i potrzeby, bo jak sam stwierdził, nie ma większości umiejętności potrzebnych do poważnej wycieczki w góry. Z drugiej strony, zdecydował się ponieść dodatkowe koszta, by móc uczestniczyć w tej wycieczce, w związku z czym postanowiono go przyjąć.


Z myśli Ireny

Udało mi się na szczęście przekonać organizatora wycieczki, żeby zabrali mnie ze sobą. W takich chwilach brak ludzkiej tożsamości jest szczególnie dotkliwy. Zwłaszcza w połączeniu z wybitnym brakiem umiejętności kłamania.
Wycieczka zapowiada się bardzo ciekawie. Co prawda dla mnie nie będzie to zbyt wielki wysiłek fizyczny, ale nadal powinno być to bardzo przyjemne doświadczenie.
No i, co najważniejsze, jest to na tyle duża grupa ludzi, że nikt nie będzie wchodził ze sobą w zbyt bliskie interakcje. Jestem obserwatorem z natury. Nie zbliżam się do nikogo, jeśli można tego uniknąć.


Z myśli Jacka Kłykcia

Czy naprawdę… czy naprawdę nie dałoby się tego zrobić jakoś… szybciej? Ja wiem, chodzenie po górach i tak dalej… Ale to będzie trwało wieki… Cóż, mamy osoby starsze, a nawet piętnastoletniego dzieciaka…
No dobra… Jak długo z nikim nie muszę rozmawiać…
To nie będzie miła wycieczka…


Z myśli Dominiki

Dlaczego ta dziewczyna tak się izoluje? Nie może być starsza ode mnie. Najpewniej jest nawet młodsza.Czyżby była aż tak nieśmiała? Biedactwo…
Muszę pomóc jej się otworzyć.


Z myśli Ireny

To niewiarygodne. Ta dziewczyna, która przedstawiła się jako Dominika, jest prawdziwą bohaterką. Nie widzi, straciła wzrok w wyniku jakiejś paskudnej choroby, a jednak nie tylko się nie poddała, ale dodatkowo teraz jej życie - jak sama mówi - nabrało barw.
Widzę wyraźną analogię do maga, który stracił dostęp do mocy. Jak wielu się poddało… Tylko nieliczni zachowali godność oraz podejście prawdziwego wojownika.
Aż trufno mi to przyznać przed sobą, ale… Jak się rozstaniemy, będę tęskniła za Dominiką. Jest tak… odmienna.


Z odprawy gangstera dowodzącego akcją

Sprawa jest prosta. Ja zrzucam lawinę na tych na dole, wasza dwójka wmiesza się w tłum rannych. Przyleci helikopter, porywacie go, dostarczycie rannych do szpitala. W szpitalu już będzie czekał syn Ślepca, nikt nie powinien spodziewać się, że pielęgniarz i pilot mają broń. Załatwiacie ochronę, wyciągacie młodego, odlatujecie w kierunku granicy ze Słowacją. Tam będą już czekali nasi.
Jakieś pytania?


Z myśli Ireny

Co, huk?
Lawina!
Pole siłowe! Natychmiast! I…
Nie… nie zatrzymam tego!
Ktoś czaruje? Drugi mag…


Z myśli Jacka Kłykcia

Lawina! Prędko, tarcza!
Po prawej jaskinia!
Dobra, silne pchnięcie mnie oraz tych kilku ludzi, którzy są koło mnie. To powinno uratować im życie.
…Tu jest mag…


Z myśli Jacka Kłycia przysypanego przez lawinę

Wygląda na to, że uratowanie tych ludzi było moim najlepszym pomysłem. Tu gdzieś jest drugi mag… No i ktoś spowodował lawinę. Konkurencja do węzła. Kolejny mag… Najpewniej nie wiedział o mnie, ale mógł wiedzieć o tym drugim.
Nic… Poczekamy. Zobaczymy, co będzie się działo. Na razie mamy źródło sztucznego światła i ciepła (magiczne ognisko). Muszę chwilę pomyśleć, zanim zdecyduję co dalej.


Z myśli Ireny zasypanej przez lawinę

Zimno… Mokro…
Chwila, jestem pod śniegiem. Zeszła lawina.
Ci wszyscy ludzie! Muszę ich uratować!
Wszędzie biało… Omnidetekcja! Wyczuwam ich! Dobrze… Łopata w dłoń!
Co to za aura? Coś… dziwnego. Bardzo. Lawina wywołana magią… Pozostałość po wojnie? A może… jakiś defiler? Tak, czy inaczej, ograniczę magię.
Przynajmniej dopóki nie pojawi się moje wsparcie.


Z myśli wyjątkowo ponurego Tomka

Dobra, lawina. Zanim my się tam dostaniemy, ta szalona Irena się zabije. Z łopatą w ręku. Co gorsza, musimy się spieszyć, by móc kogokolwiek uratować.
Nie mam wyjścia. Na KADEMie jest Brama. Pozwala na przeniesienie się w punkt docelowy. Tak po prostu. Owszem, na tą odległość będziemy mieli koło pięćset metrów promienia odchylenia, ale warto.
Irena mówiła, że dzwoniła do Kuby, ale nie odbierał. Nie dziwię mu się. Siedzi w jakimś eksperymentalnym urządzeniu do badań pryzmaturgicznych wykonanym przez Setona…
Nie obchodzi mnie, co KADEM będzie o tym potem myślał, ale przeniosę nas tam póki jeszcze możemy coś zrobić.


Z myśli gangstera z wytatuowanym sępem

Dobra, przelecieliśmy na nartach. To dziecko samo odkopuje zasypanych i całkiem nieźle sobie radzi. Przecież nie zostawię dzieciaka samego. Pomogę jej w tym. Szkoda by było, gdyby ci tutaj mieli zginąć bez sensu. Kolega zdecydował się leżeć na śniegu i udawać coś z głową. Parszywy leń. Mógłby choćby pomóc. No bo co ci tu są winni?


Z myśli Kamili

Irena? …Lawina? Jadę tam, jak najszybciej mogę!
Koce, herbata, coś do ogrzania ludzi i zagotowania wody, łopaty, kilofy… Śnieg lawinowy jest koszmarnie zbity…
Bandaże, materiał na łupki…
Wisna! Ona wie, co jeszcze będzie potrzebne…
Transport potrwa parę godzin…

Kochany Tomek, zorganizował transport przez bramę KADEMu. Dobra… wszystko wzięte?
No to skaczemy!


Z myśli Wisny

Lawina? Ranni? Kamila? Apteczka! Jadę!


Z myśli Ireny

Ja… Ja…
Nie!
Nie poddam się! Jest mi tak gorąco… Ale przez tą aurę naprawdę boję się czarować. Zrobiłam to już kilka razy jako pierwszą pomoc czy by wyciągnąć kogoś zakopanego głębiej… Każdy czar jednak jest bardzo ryzykowny.
Mam szczęście, że przynajmniej lżej ranni próbują mi pomóc.
Co to jest?
Au! Ale fala energii magicznej!
Chyba rozsadzi mi głowę…


Z myśli zatroskanego Tomka

Hm… nie spodziewałem się, że Brama jest aż tak głośna… Nic nie poradzę. Jest to lepsze niż alternatywa.
Minus polega na tym, że takiej fali to nie dało się nie usłyszeć… Plus, że jesteśmy na miejscu.
Warto było.


Z myśli Kamili, na miejscu

O, jasny…
Dobra…
Tomek, namiot, igloo, cokolwiek, żeby można było ogrzać ludzi, Wisna niech pomoże tym, których Irena już wyciągnęła, a ja… pomogę Irenie kopać. I szukać, koty wbrew pozorom też mają niezły węch.


Z myśli Wisny

Aj, paskudna sprawa… dobrze, że Irena tak szybko zabrała się za wykopywanie rannych. Zacznę od tych w gorszym stanie. Ejj, głupia wielka szafo, gdzie leziesz z tą łopatą! Echh, ludzie są kompletnie pozbawieni wyobraźni.


Z myśli Jacka Kłykcia

Ciekawe. Wyczułem bardzo potężne zaklęcie przestrzeni. W sensie: bardzo bardzo potężne. Chwilę wcześniej tu były rzucane drobne zaklęcia leczące. Viva la katalista, jestem w końcu najlepszy w okolicy.
Dobrze… Czas się stąd wydostać. Jeżeli ci magowie pomagają ludziom, logicznym jest, że nie są tymi samymi magami, którzy ludzi zasypali.
Dobra, jeśli ja nie mogę mieć węzła, upewnię się, by te psychopatyczne skurwysyny też go nie dostały.
Skontaktuję się z tymi magami.
Jaskinia prowadzi w głąb. Zostawiam tych tutaj (nic im nie grozi) i "pójdę po pomoc".
To jest prawdą, ale nie w taki sposób, w jaki im się wydaje. Uniemożliwię im wyjście. Nie chcę grupy ludzi nie wiedzących, co robią i odmarzających sobie dupy gdzieś na śniegu.


Z myśli Ireny

Mmhh… Moja głowa… Mogłam się tego spodziewać… Chodzenie na wspomaganiach magicznych oraz wyostrzanie sobie zmysłu magicznego oraz wyostrzanie zmysłu omnidetekcji w chwili, w której w odległości dwustu metrów otwiera się brama KADEMu… Na szczęście szybko mi przejdzie, a wszystkie wspomagania są tu niestety niezbędne…
Już nie mówiąc o dodatkowym wspomaganiu fizycznym… jestem Prawdziwym Wojownikiem, ale nawet ja nie jestem w stanie niezmordowanie kopać w śniegu lawinowym przez tak długi okres czasu. Potem… potem za to zapłacę, ale jest to cena którą warto zapłacić.
Wisna chciała mnie przebadać… dobre sobie. Przebadać mnie, która wie, że chodzi na wspomaganiu magicznym. Odrywając mnie od poszukiwań ludzi i ich wykopywania spod śniegu. Powiedziałabym jej, co o tym myślę, ale szczęśliwie Kamila nakierowała ją na innych, bardziej potrzebujących pomocy.
Muszę się pospieszyć, bo pogoda się zdecydowanie pogarsza…


Z myśli Kamili

Martwi mnie stan Ireny. Sama przyznała, że jest na wspomaganiach magicznych… Dobrze chociaż, że pozwoliła się odesłać do pomocy przy budowie schronienia, tam dostanie przynajmniej ciepłą herbatę…
Ale odeszła - do tego niechetnie - dopiero, jak jej powiedziałam, że jak nam tu padnie to będziemy mieć dodatkową osobę, którą trzeba się zająć, zamiast kogoś, kto może pomóc.
Co gorsza… Irena staje się bardzo radykalna w pewnych poglądach.
Oczywiście, że nie zamierzam się wstrzymywać z używaniem magii, dziwna aura czy nie, ale przecież nie możemy tak zupełnie beztrosko łamać Maskarady… I tak działamy na jej granicy. Znowu… musiałam Irenie uświadomić, że jeśli złamiemy Maskaradę, to tych wszystkich ludzi czeka w najlepszym wypadku wizyta smutnych panów w czerni, której nie zapamiętają…


Z myśli Wisny po zbadaniu człowieka, który chciał pomóc kopać

Rzeczywiście, zdrowy. Aż dziwne, że udało mu się z tego wyjść bez szwanku. Musiał mieć niewiarygodne szczęście. Albo lawina wystraszyła się tego wielkiego tatuażu sępa gryzącego go w sutek. W każdym razie dostał łopatę, z taką posturą na pewno się do czegoś przyda.


Z dziennika Wisny

Udało mi się nieco ustabilizować tych w najcięższym stanie i praktycznie całkowicie wyleczyć tych lekko rannych - całkowicie bez magii. Większość z nich w tej chwili pomaga innym, część próbuje się uspokoić. Żal mi jednego 15-letniego chłopca - jego ojciec chyba nadal leży pod śniegiem i nie wiadomo, czy jeszcze żyje… Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Jednak ludzie i zwierzęta mają bardzo podobną budowę części ciała podatnych na uszkodzenia mechaniczne. Zostałam "panią doktor", zebrałam kilka pochwał… i cieszę się, że nikt nie wpadł na pomysł zapytania mnie, czym się tak naprawdę zajmuję i w którym szpitalu. Jeszcze by mi pouciekali.


Z myśli Kamili

Jak to: dziwna aura..?
Tomek jest katalistą, a nic nie wyłapuje.
No dobrze, postaramy się nie korzystać z magii, ale i tak przecież normalnie byśmy to robili.
Ale jeśli to ma być wybór pomiędzy nie użyciem magii a ocaleniem kogoś, to chyba oczywiste, że nie ma dyskusji?


Z przemyśleń Jacka Kłykcia

Dobrze… Jestem pewny, że mam do czynienia z inną grupą magów. Głośna teleportacja. Liczne zaklęcia wspomagające i leczące, balansowanie na granicy Maskarady… Ci magowie z pewnością należą do odłamu smoczkocycuszków. Innymi słowy, tych magów, którzy nuplają smoczki i ewentualnie ludzkie cycuszki z myślami 'ach, ludzi należy szanować, kochać, pieścić i chronić'. Nie powiem, humanitarne spojrzenie. Jest to zdecydowanie bliższe moim poglądom, niż magowie tacy, jak ten degenerat, który zrzucił na nas lawinę…
Dobrze, wyślę niegroźną flarę Vim. Coś, co każdy mag wyczuje, a żaden człowiek nawet nie zauważy. Czuję kolejne emanacje magiczne. Oddaliły się od głównego obozowiska…
Spróbuję tam.


Z myśli przerażonej Ireny

Co…!? Jak…!? Ledwo znalazłyśmy tego nieszczęśnika pod lodem. Praktycznie z Kamilą… złamałyśmy zasadę nie używania magii w tym momencie. Mężczyzna, ciężko ranny, praktycznie stracił rękę. Jeśli się nie mylę, ojciec tego chłopca. Wyciągnęłyśmy go magią…
Jakiś mag zmaterializował w moim polu osobistym czar śmierci! Chciał… chciał zabić tego nieszczęśnika! Oczywiście, zbiłam zaklęcie… Błyskawicznie wysłałam tam koty Kamili. Pustynia… nic nie wyczuła. Normalnie bym powiedziała… Ale nie, pole osobiste daje dokładną, precyzyjną lokalizację. Walczymy z naprawdę sprytnym przeciwnikiem. Ale czego on chce..?


Z myśli nieco zagubionej Kamili

Jak to: czar śmierci?
Ten człowiek i tak jest prawie martwy! To nie ma sensu!
I… czemu jakikolwiek mag miałby chcieć zabić człowieka, którego ledwo odkopaliśmy? No chyba jedynym powodem, jaki widzę to nam na złość. Jakoś nie wierzę, że przeciętnemu magowi mogłoby aż tak bardzo zależeć na śmierci człowieka…
A nawet jeśli, to tam kawałek dalej ma cały obóz. Nie jesteśmy w stanie obronić wszystkich… Jest nas tylko czworo…
To po prostu nie ma sensu.
Irena… Coś z nią jest nie w porządku.
Gdybym tylko wiedziała, co… Normalnie kazałabym jej się położyć i odpocząć, ale… nie mogę. Jakkolwiek by to nie brzmiało, potrzebuję jej na nogach, nawet jeśli wiem, że potem za to zapłaci…
Martwi mnie tylko, że jej wargi zrobiły się niebieskie… Nie potrafię ocenić, co się z nią dzieje… Fakt, że jest na wspomaganiach magicznych, wcale nie ułatwia oceny sytuacji…
Dobrze choć, że dała w siebie wmusić choć trochę jedzenia…


Z myśli zmęczonej i trochę zdziwionej Ireny

Niebieskie wargi? Ach… faktycznie.
To musi być efekt uboczny wspomagania magicznego i tej aury. Ta aura się nasila. Dociera gdzieś… stamtąd. Może w jakiś sposób wpływa na moje… Tak, czuję to, wpływa na moje wspomaganie. To subtelne zmiany, raczej kosmetyczne… Nic, na co mogę poradzić. Cóż… Muszę poprosić Kamilę o to, by mnie umalowała. Pierwszy raz w ciągu czterech? pięciu lat? Boże…


Z myśli zirytowanego Jacka Kłykcia

Co jest? Jakiś mag zablokował moją flarę polem osobistym? Co tu się dzieje? Cóż… Może to kwestia ambicjonalna? Kilku magów, jeden cel, któryś z nich się bawi w politykę. Brzmi prawdopodobnie… Ale nie mam zamiaru się tym przejmować. Spróbuję w tym drugim miejscu. Tam, gdzie są ci wszyscy ludzie. Tam, gdzie ci magowie zrobili obóz. Spróbuję puścić parę flar. Może dostanę jakąś odpowiedź.


Z myśli Kamili po rozmowie z przewodnikiem

Najwyraźniej ktoś spuścił tą lawinę umyślnie… Tylko dlaczego? Nie wiem, czy to człowiek czy mag. Jeśli człowiek to jest przestępcą, jeśli mag… to jest czymś gorszym.


Z myśli Kamili

Nareszcie! Helikopter! Szybko, przenieść najciężej rannych do helikoptera i niech leci. Natychmiast! Ci lżej ranni, do pomocy przy noszeniu! No i wreszcie mamy kogoś do pomocy Wisnie. Irena nie może być w kilku miejscach na raz, poza tym, chyba by ją szlag trafił, jakby miała siedzieć w namiocie…


Z myśli gangstera z wytatuowanym sępem

Wszystko poszło zgodnie z planem. Z kolegą pomagaliśmy w transporcie rannych, w zamieszaniu nie było problemu, by ogłuszyć pilota metalowym prętem i schować go obok innych martwych, zwłaszcza po przykryciu go tak, jak innych. Szkoda, że jeden pielęgniarz się stawiał. Ogłosiłby alarm, więc skończył z nożem w brzuchu. To go uciszyło, więc dołączył do pilota. Kurde, kolejny trup…
Nieważne. Helikopter nasz. Teraz tylko zostało dokończyć to, co mamy do zrobienia.


Z myśli Kamili

Jak to: ta aura się rozprzestrzenia? Przecież wszystko jest w porządku! Nic się nie dzieje!


Z myśli zdumionego Tomka

No, jak na razie to jest show Wisny i Ireny. Owszem, zrobiłem schronienie, pomagam w transporcie, nawet robię za awaryjnego pielęgniarza (przynieś, podaj, pozamiataj), ale to Wisna uratowała kilka istnień takich, których - wydawałoby się - nie da się już uratować. Przywróciła tych dwóch w slipkach do świata żywych mimo, że ten z raną od noża wyglądał naprawdę beznadziejnie. Niepokojące jest to, że ten z raną głowy wybełkotał, że jest pilotem, a tego z raną od noża pozostawieni pielęgniarze rozpoznali jako swojego kolegę, co podsłuchała Kamila używając kota. Oni coś wyraźnie wiedzą… Na razie jednak dużo ważniejsza jest pomoc tym, którym da się pomóc. Już ośmiu ludzi zginęło. Gdyby nie Wisna… Na tej liście byłoby ich co najmniej dwunastu. Ta dziewczyna zasłużyła naprawdę na duży medal.
Ale mnie też zastanawia Irena. Ja rozumiem, omnidetekcja. Ale tylko ona wyczuwa tą dziwną aurę. Przecież ja jestem katalistą! Powinienem być w stanie też coś wyczuć. Cokolwiek.


Z myśli porządnie zdenerwowanej Kamili

Co ten człowiek robi wśród trupów? Czemu jest w slipkach i podkoszulku?! Co tu się u licha dzieje?
A niech mnie…
Jest jeszcze jeden żywy… Ale ledwo, na odległość czuć od niego krew…


Z myśli Wisny

O… żesz. Bez magii tutaj nie da rady. Ale jak? Dookoła kręci się mnóstwo ludzi, a nawet, gdyby udało się ich odpędzić, to bez pomocy sanitariuszy raczej nie dam rady… chyba, że… MAM! Latarka! Gdzie moja stara, ruska latarka?


Instrukcja postępowania dla sanitariuszy (by Wisna)

Panowie, te ciekawe urządzenie, które trzymam w ręku to tak zwany bioptron. Zasada jego działania opiera się na leczeniu światłem o widmie podobnym do tego wytwarzanego przez światło słoneczne. Ta technologia ma już parę ładnych lat, może panowie pamiętacie z gazet albo TV. Okazuje się, że rzeczywiście ma niesamowite właściwości lecznicze. Proszę, niech pan to potrzyma i włączy, kiedy powiem, kierując światło pomiędzy moje dłonie, które będę wtedy trzymała na ranie. O tak, właśnie tutaj. Raz, dwa, trzy, proszę włączyć!


Z myśli Wisny po rzuceniu zaklęcia leczniczego

Ufff… Nie, to po prostu niesamowite! Nie dość, że czar wyszedł świetnie, to jeszcze ci ludzie nie dali się złapać na tak chamskie użycie magii! Chory będzie żył, i to już uważam na potężny sukces. Ruska latarka jest nieoceniona. Boję się tylko, że tych dwóch od dzisiaj będzie wszystkim świeciło po oczach badziewną latarką i wmawiało, że to cudowny artefakt leczniczy. Przynajmniej na to wskazują ich miny…


Z głębszych refleksji Wisny po akcie leczenia

Kto go tak załatwił? Chyba nie lawina! Lawiny nie noszą z sobą noży, które wbijają się komuś w potylicę… a tak to wygląda. Kamień? Lód? Nie, lód by go tak nie załatwił. Kamień brzmi bardziej prawdopodobnie. Ale lawina musiałaby być wyjątkowo napalona, żeby rozebrać go do samych gatek! Coś tu śmierdzi, i to bardzo…


Z myśli Wisny

Irena znalazła ojca tego chłopca! Szybko, jemu muszę pomóc.

Nie… znowu tak tragicznie, okropnie tragicznie… nie obejdzie się bez magii. Sanitariusze? Nie nabiorą podejrzeń? Muszę spróbować. Po prostu muszę.

Udało się! Dali się znów złapać na bioptron. I ten człowiek jest w stabilnym stanie. Kolejny sukces!


Z myśli Kamili obserwującej poczynania Wisny

…Wow. Wiedziałam, że Wisna jest dobra, ale nie wiedziałam, że potrafi odratować człowieka w takim stanie.
Po prostu… po prostu mnie zatkało.
A jej pomysł na zachowanie Maskarady jest po prostu niesamowity!


Z myśli Wisny po serii wyładowań magicznych niewiadomego pochodzenia

No żesz, kto tak rzuca tą magią! Ja tu się staram, prawie łamię maskaradę, żeby kogoś uleczyć, a ten ktoś sobie łązi i wali magią na prawo i lewo! O, to chyba tam… powiem Kamili. Niech to coś sprzątną.


Z myśli Kamili

Wisna wyczuła jeszcze kilka flar… Podała mi przybliżony kierunek, skąd przyszły… Źródło się przemieszcza, ale raczej po obrzeżu lawiny… Wysłać koty…
Mam! Jakiś facet…
Irena już biegnie w to miejsce, a moje koty obserwują z ukrycia, utrzymując odpowiedni dystans.


Z myśli Ireny

Tak! Mam go! Teraz mi nie ucieknie! Poznaję go, był z nami na wycieczce! Kamila chciała, bym na nią poczekała, ale… Jestem szybsza. Uniemożliwię mu ucieczkę. Zasada pięciu sekund… Nie dam mu pięciu sekund. Nie dość, że spuścił na nas lawinę, to on jest epicentrum tej dziwnej aury! Nie wiem, w jaką on grę gra, ale ludzie to nie są pionki!


Z myśli Wisny po konfrontacji z nieufnym elektronikiem

Pyta, czy bioptron to przypadkiem nie ruska latarka. No jasne, że ruska! Ale nie musi o tym wiedzieć. Może kiedy będę zgrywać pewnego siebie, profesjonalnego lekarza, to da się na to złapać. Ha, no proszę… zadziałało… Mam dzisiaj wyjątkowe szczęście. W nieszczęściu.


Ze słów powitalnych Jacka Kłykcia do Ireny

No, nare….


Z myśli Ireny

Prawdziwy Wojownik potrafi rozróżnić, kiedy jest czas na subtelności, a kiedy węzeł gordyjski należy przeciąć mieczem. Około sekundy po tym, jak mnie zauważył, prosty, krótki sierpowy wysłał go do krainy Morfeusza.
Musimy się wszystkiego od niego dowiedzieć… Odniosę go w pobliże obozowiska, a sama poszukam dalszych śladów. Skądś przyszedł. Może ktoś tam jeszcze żyje.


Z myśli wstrząśniętej Kamili

To było… Okrutne. To było… bezwzględne. Owszem, może potrzebne… Na pewno skuteczne, ale… jakoś…
Irena się tak nie zachowuje! Ale przecież to ona…
Jest w stresie i zmęczona, jest już osłabiona i stara się tego po sobie nie pokazać, ale… Nie wiem… Muszę z nią iść. Muszę być przy niej osobiście. Obawiam się, że same koty mogą nie wystarczyć. Muszę przy niej być…


Z myśli zasępionego Tomka

Silny, okrutny cios w głowę. Cios obezwładniający. Mogła wyrządzić mu dużą krzywdę, gdyby był delikatniejszej budowy… Ale się nie przejęła. I… znowu w ruchu i znowu coś robi.
Coraz bardziej zaczynam wątpić w jej poczytalność. Jak będzie trzeba… będę być może musiał ją obezwładnić. Nie zawaham się. Taka sojuszniczka to większy kłopot niż najgorsi wrogowie.


Z myśli Wisny po podsłuchaniu rozmowy sanitariuszy w namiocie

Helikopter… co? Oni coś wiedzą. Ale czemu nie przyleci? Jakiś spisek? To robi się coraz bardziej podejrzane…


Z myśli Kamili

Szlag, za mało nas. Wisna leczy ludzi. Irena poszła zbadać miejsce zejścia lawiny, ja boję się ją zostawić samą. Coś złego się z nią dzieje, mam wrażenie, że trzyma się na nogach tylko i wyłącznie siłą woli i magii wspomagającej, co samo w sobie jest dostatecznie złe. Ona sama mi kiedyś mówiła, jak bardzo jest to niebezpieczne… I jest jakaś… inna.
I jeszcze ten mag… Irena tak mu walnęła, że jest nieprzytomny, ale jak się obudzi to nam ucieknie!
Musimy go jakoś upilnować, a nie mamy na to ludzi.
Cóż… jakkolwiek by mi się to nie podobało, poproszę Tomka, żeby go związał, zakneblował i założył opaskę na oczy. Niektórzy magowie potrafią czarować na przedziwne sposoby, ale to powinno wystarczyć. I dorzucę kota strażniczego. Jeśli ten mag spowodował tą lawinę, to delikatne zmiękczenie go przed rozmową powinno pomóc. Niech kociak go obwąchuje tak, żeby wiedział, że coś przy nim jest.
Aha… Jakkolwiek normalnie byłby to dobry pomysł, tym razem Irena go nie przesłuchuje. Na szczęście mamy trop, za którym możemy iść.
Gdzie ten helikopter?! Powinien już tu wracać…


Z myśli wykończonej Ireny

Oficjalnie… Przekroczyłam jakąś granicę. Mam wysoką temperaturę. Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że jest mi tak koszmarnie zimno w połączeniu z tym, że spływają ze mnie siódme poty. Te koty na moich ramionach… Potrzeba mi więcej magii wspomagającej. Tu gdzieś jest Dominika. Ta sympatyczna dziewczyna. Ona nie może tu zginąć. Znajdę ją… Muszę ją znaleźć.


Z myśli Jacka Kłykcia, po bolesnym przebudzeniu

Ach..! Au!.. Co za dziwka! Ja się z nią witam, a wpierdzieliła mi…
Nie mogę się ruszyć! Jestem związany!
Nie, nie jestem ślepy… Opaska na oczach. I knebel. Jakiś chuj się naoglądał gangsterskich filmów, psia mać.
Przybywam w pokoju, skurwiele!
Chyba, że… Tak, dorwali mnie ci, co zrzucili lawinę. Będzie ciężko. Węzeł stracony, o tym nie ma co mówić. Problem w tym, jak ujść z życiem.
Coś mnie wącha! Szczur! Wpuszczą mi go w odbyt i on mnie będzie pożerał od środka! Pierdoleni kaci! Ale skuteczni! Moje morale nie istnieje…
Ja chcę do domu… W dupie mam te węzły…


Z myśli Tomka występującego w roli inkwizytora

Taaak… Ten związany baleron nijak nie przypomina twórcy wielkiego i złego planu zamordowania uczestników wycieczki. Po pierwsze, jego zachowanie jest nielogiczne. Po drugie… mamy słowo Ireny przeciwko jego słowu. A ja jestem coraz bardziej sceptycznie nastawiony do słów Ireny. Kamila wierzy przyjaciółce, ale… nawet ona zaczyna powątpiewać. Dobrze, z Wisną przesłuchamy tego maga. Zdejmę knebel i porozmawiamy.
(Kami, nie gryź go! Przestań!)
(Niech nie nazywa Ireny dziwką! Bo zrobię z niego eunucha!)
(Wiesz, czemu tortury nie działają? Bo powiesz wszystko by tylko przestać być torturowanym.)
(…Nie chcę go torturować…)
(Pozwól mu mówić swobodnie, bo jak nie uważa na słowa, to sam język ciała, akcent i sposób wypowiedzi powiedzą nam więcej o samym magu i jego sytuacji niż nawet najlepiej przeprowadzona gra w dziesięć pytań.)
(Przepraszam… Może lepiej odsunę od niego kota, bo jak dalej będzie obrażał Irenę to nie ręczę za siebie…)


Z myśli Tomka po przesłuchaniu maga

Hm… Może kłamać. Może faktycznie spuścił lawinę. Więcej, być może próbował nas podejść i wpędzić w bardzo zaawansowaną pułapkę. Może o tym węźle powiedział tylko po to, by wzbudzić naszą chciwość. Może…
A może po prostu ten mag faktycznie mówi prawdę, pomógł grupce ludzi, zostawiając ich przy magicznym ognisku i ratując im życie, za co dostał w twarz od Ireny za niewinność. Doprawdy, trudno mi nie sympatyzować z tym magiem w tej chwili.
(…Zgadzam się z Tobą, Tomku…)
(Kami, wyślij kota do tej jaskini. Sprawdź, czy jego wersja się potwierdza.)
(Zrobiłam to zaraz, jak tylko o niej wspomniał. Niestety, Irena poszła z kotem. Nie dała się odwieść.)
(Może i dobrze. Nie chcę drugiej wojny magicznej. Daje nam to trochę czasu, by się zastanowić. Coś tu jest nie tak…)
(Wiem… Nie wiem tylko, co… A może… kto…)


Z myśli Jacka Kłykcia po przesłuchaniu

Proszę, proszę. Jednak to smoczkocycuszki. Ale co najmniej jedna z nich to niewyżyta kurwa, która chłopa przez miesiąc nie miała, i rzuca się na wszystko z pięściami. Pierdolona dziwka oddająca się demonom za kromkę suchego chleba…
To paskudne dziewuszysko było ze mną na wycieczce. Nie interesują się małolatami i aroganckimi idiotkami, więc ledwo ją zauważyłem. Co za pomysł, że niby ja jestem narzędziem zła! I jeszcze ta lawina… Jeśli nie ja byłem celem, a ten paskudny kurwiszon, to nie dziwię się sprawcy lawiny. Takie ścierwo trzeba tępić. Szkoda, że zabił niewinnych ludzi zamiast tej wyliniałej suki!
Powiedziałem im o węźle. Pierdolce mnie zastraszyły. Wygląda, jakby się nie przejęli… Dobrze, nie chcieli wyłączności (dałbym im, co mi zostało - to nie jest sytuacja, w której mogę stawiać warunki, zwłaszcza z tą napaloną, wściekłą gnidą na wolności), więc mogę to przynajmniej sprzedać jeszcze innym.
Ech… boli mnie głowa… I szczena. Jakiś brudny, śmierdzący imp mnie użarł w rękę…
Kurwa, to nie jest mój dzień.


Z myśli Ireny, po Odkryciu Prawdy

Na wszystkie świętości… I kilka potępionych rzeczy na wszelki wypadek. Emanacja z tej jaskini jest… Jest specyficzna. Ci ludzie tam… Oni już nie są ludźmi! Oni tylko tak wyglądają..! Nie można dopuścić, by dostali się do obozowiska! Na tym polegał plan tego maga! Odizolować grupę ludzi i coś im zrobić. Są nośnikami magicznej zarazy. Magicznego wypaczenia…
Ta aura delikatnie wypacza…
Po dotknięciu lub rzuceniu na nich czaru może zmienić maga nieodwracalnie. Muszę ostrzec Kamilę nim będzie za późno!


Ze słów Ireny do kota

Ale przecież, jeżeli rzucisz czar, jakikolwiek czar na osobę zarażoną, lub dotkniesz osoby zarażonej, sama zostaniesz zarażona. Zaraza wpłynie na twoją moc i twój mózg. Nie wiem jeszcze, jak to działa. Zarażony mag nie będzie w stanie wykryć tego, że jest zarażony! A nie zarażony mag rzucając czar zostanie zarażony! Nie rozumiesz? Perfekcyjna pułapka!


Z myśli Kamili

Zdecydowanie coś jest nie w porządku z Ireną. Omnidetekcja omidetekcją, ale Tomek jest katalistą. Powinien być w stanie wyłapać na nieprzytomnym magu ślad zarazy magicznej! Owszem, może rzeczywiście facet jest nosicielem zarazy, ale w takim razie…
(Kami… Która to już kolejna teoria Ireny, która się już nie sprawdza. No przepraszam, ale wirus magiczny, który rozprzestrzenia się po magach i przez to uniemożliwia wykrycie? Jak potężny musiałby być mag, który to stworzył?)
(A ja mam pytanie pomocnicze: Po kiego grzyba, mając taką moc, bawiłby się w spuszczanie lawiny na głowy grupy wycieczkowej?)
(Kami, to wszystko głupota. Wiemy, że już aspektowo przejrzałaś obozowisko, mnie, siebie i w ogóle. Nie znalazłaś nic dziwnego. Innymi słowy…)
(Innymi słowy, albo z Ireną coś jest nie tak, albo ze mną. I z wszystkimi innymi przy tej okazji, łącznie z tym bufonem, który zapędzony do roboty odkopuje ludzi.)
(Tak. Logika wskazuje, że Irena się myli. Aspektówka wskazuje, że Irena się myli. Nic nie przemawia za nią. Nic. Zachowuje się dziwnie od momentu naszego pojawienia się. Składałem to na karb stresu, przemęczenia i przeciążenia magicznego, ale to coś więcej.)
(Muszę… Chcę zobaczyć aspekty Ireny…)
(Uważasz, że to konieczne? Wszystko przemawia za tym, że to ona się myli. Nie chcę, żebyś się przemęczała, nie teraz. Dostałem właśnie informację, że helikopter został porwany.)
(Co?…)
(Kryminaliści. Nic nie wskazuje na obecność magów.)
(Ale… Ale my tu mamy rannych!)
(Słowacy przylecą nam na pomoc. W przeszłości nasz Sokół pomagał im. Teraz oni pomogą nam.)
(Tomku… Może nie musimy znać aspektów Ireny, ale jestem zmęczona, skołowana, nie rozumiem połowy tego, co się dzieje, a teraz jeszcze jacyś zbóje porwali helikopter… Muszę wiedzieć cokolwiek. Tak na pewno.)
(Rozumiem… Ech… Cokolwiek postanowisz, będę Cię wspierał.)


Z myśli zrozpaczonej Ireny

To koniec… Zawiodłam. Jak? Dlaczego? Ta aura modyfikuje. Ta aura zmodyfikowała mnie! Teraz i ja jestem zarażona! Kamila… ona też jest zarażona! Praktycznie nie czarowała, ale koty są zarażone. Jeżeli dotknęła kogokolwiek
Nie czuję, żeby zaraza wpłynęła na moje umiejętności rozumowania i na moje decyzje. Musimy wprowadzić kwarantannę. Muszę porozmawiać z Kamilą. Tylko ona może ich wszystkich przekonać.


Z myśli przerażonej Wiktorii

Irena?! Jak…?! Jasnobłękitne wargi. Pierwsze stadium lodowego pocałunku i to parę godzin temu… Łagodna choroba… Jeśli się nie czaruje, nie odmarza i prawie w ogóle nie wysila, jak ja. W innym wypadku - ostry przebieg. Zaczyna się od lekkiej paranoi. Potem paranoja rozwija się na zaburzenia zmysłów. Według opisu Kamili, pierwszym zaatakowanym zmysłem był omni… I chyba wzrok. Albo muszą ją wykończyć… Tak… wykończyć - wykończyć, by padła (wtedy udzielę jej pomocy. To będzie ostra faza, ale ją wyleczę), albo muszą ją przekonać do poddania się. Wtedy też się nią zajmę. Może nie jestem najlepszym ekspertem od chorób magicznych, ale coś niecoś na ten temat wiem…
Kamilo, powodzenia. Pomogę Ci, jak będę w stanie.


Z myśli ponurej Kamili

Świetnie… Po prostu bosko. Mam tu grupę poranionych ludzi, w różnym stopniu przytomnych, po części w szoku, porwany helikopter, cholerną lawinę (spowodowaną przez ludzi), pół tuzina trupów, jednego wkurzonego maga, potencjalny węzeł, i jakby tego wszystkiego było mało, chorą Irenę z zaawansowaną paranoją.
Jak ja mam sobie z tym wszystkim poradzić..?
(Nie jesteś sama… Pomogę Ci. Powiedz tylko co mam zrobić.)
(Kiedy nie wiem… Na porwany helikopter nic nie poradzę. Nawet nie zamierzam próbować. Chcę odesłać stąd ludzi… i pomóc Irenie. Sęk w tym, że mam wrażenie, że ona nie pozwoli mi sobie pomóc. Niech już choć ci Słowacy przylecą. Jakoś odciągnę Irenę od obozowiska, żeby nie przeszkodziła nam w zabraniu rannych…)


Z myśli Ireny, bardziej ponurej niż zwykle

Nawet Kamila… Wszyscy…
Isuzu, potrzebuję Cię…
Dominika… Kamila ją znalazła. Wisna chciała przywrócić jej wzrok. Prosiłam, by tego nie robiła. Zabrałaby jej życie, zmieniłaby ją w dziwadło medyczne. Zabrałaby jej to coś… Czarodziej, który odzyskał magię… Wisna?
Nie może tego zrobić.
Są limity nawet dla mojej magii wspomagającej. Nie jestem potężnym magiem. Nie chcę być magiem. Chcę tylko móc obronić siebie i tych…
Nie pokonam ich wszystkich! Oni nawet nie widzą, jak bardzo zmienili się fizycznie. Zaraza zaczyna wpływać na ich wygląd. Na mój też. Otoczyłam się iluzją. Może… Może i dla Prawdziwego Wojownika wygląd nie ma znaczenia, ale nie chcę wiedzieć, jak wyglądam.
Kwarantanna… muszę… odesłać…
Wiktoria. Wiktoria mi pomoże.


Ze słów Wiktorii do Ireny

Wiem, rozumiem, że jesteś zarażona. Nie, nie wiem, dlaczego oni poddali się chorobie. Ale, Ireno… wierzę w Ciebie. Prawdziwy Wojownik będzie walczył do końca. Prawdziwy Wojownik nie pozwoli szaleństwu się pokonać. Posłuchaj mnie uważnie. Wróciłam do służby Barbary Sowińskiej.
Tak! To było jedyne wyjście! Dałam słowo przed Maską. Nie łamię danego słowa!
Może nie jestem Prawdziwym Wojownikiem, jak Ty, ale także mam swoje zasady i honor!
Przepraszam, nie chciałam wybuchać. Wiem, w jakim jesteś stanie. Słuchaj, wyląduje ten helikopter słowacki. Udało mi się wymusić na Barbarze Sowińskej, by wykonała dla mnie operację swoimi najlepszymi ludźmi. Helikopter przylatuje troszeczkę później, bo będzie kordon. Wprowadzę strefę kwarantanny. Helikopter na raz może przewieźć sześć do ośmiu osób. Wiem, że to będzie dla Ciebie trudne, ale musisz przekonać Kamilę, by pozwoliła na ewakuację tych ludzi. Gdyby wiedziała, że to zniszczy wszystkie plany zarazy…
W ostatnim transporcie leć z Kamilą i Tomkiem.
Ireno, chyba żartujesz! Razem powstrzymamy Kamilę i Tomka!
Racja… nie pomyślałam o kotach… Dobrze. O tym pomyślimy później. Na razie ewakuujmy wszystkich pozostałych.
Nie, bez Ciebie to byłoby niemożliwe. Jesteś prawdziwą bohaterką, Ireno. Wybacz, że nie mogę więcej dla Ciebie zrobić.


Ze słów Wiktorii do Kamili

Irena może być mistrzem odkrywania prawdy, ale ja jestem mistrzynią kłamstw. Irena nie poleci i nie pozwoli polecieć Tomkowi ani Tobie, ale będziecie w stanie ewakuować wszystkich innych. Wybacz, więcej nie udało mi się zrobić.
Mam nadzieję, że Irena nie zapłaci zbyt wysokiej ceny. Zdziwię się, jeżeli to, co jej powiedziałam, nie zmusi jej do jeszcze większego wysiłku i jedynie nie wzmocni jej paranoi. Uznałam, że lepsze to, niż gdyby miała mieć kogokolwiek na sumieniu.


Z myśli Tomka, spokojnego i opanowanego

Nareszcie wszystko znowu jest proste… A przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Wiktoria okłamała Irenę… Irena myśli, że okłamuje nas, a w rzeczywistości to my okłamujemy Irenę.
Wyjątkowo paskudna choroba. Innymi słowy, w głowie tego nieszczęsnego stworzenia nadal znajduje się ta sama Irena (tyle, że z gorączką). Nie znam jej na tyle, i się trochę jej boję… Ale coś musimy zrobić, gdy zostaniemy z Ireną sami. Po prostu nie chcę patrzeć, jak przyjaciółka mojej przyjaciółki i osoba, która naprawdę dała z siebie wszystko, by pomóc tym ludziom, kona tu gdzieś w śniegu.
Cóż… Kamila zna ją lepiej. Zdam się na jej plan.


Z myśli Ireny

Ostatni ludzie odeszli. Magowie… Zostali poddani kwarantannie przez Wiktorię. Wiktoria… Jej mogę ufać. Nie ma jej na miejscu. Nigdy nie została zarażona, a ona jedna nigdy mnie nie zlekceważyła. Zawsze stawała po mojej stronie. Nawet wtedy, gdy miała dwanaście lat… Nie da się zatrzymać Kamili. Jestem jedyną osobą, która może to zrobić. Każdy kot to potencjalne źródło infekcji. Nie opuścimy tego miejsca, dopóki nasz wygląd nie zacznie łamać Maskarady, i dopóki tien Barbara Sowińska nie ostrzeże wszystkich przed tą zarazą. Dopóki nie będą w stanie nas zneutralizować.
To ja ich wszystkich w to wpakowałam. To moja wina. Gdybym ich nie wezwała…
To ci wszyscy ludzie zginęliby pod lawiną. A tak… Muszę patrzeć jak Kamila i Tomek stają się potworami. Gdyby byli świadomi swych zmysłów… Gdyby byli sobą… Zaaprobowaliby moją decyzję. Ani Kamila ani Tomek nigdy nie obróciliby się przeciw ludziom i innym, niewinnym magom. Pod tym względem Kamila jest święta.
Dlatego, jakkolwiek jest to bardzo bolesne, muszę ich zatrzymać. Za wszelką cenę. Ta misja musi być wykonana. Bo inaczej nigdy sobie i mnie tego nie wybaczą, gdy wrócą do siebie.


Z myśli Kamili

Zostaliśmy tylko we trójkę. Irena, Tomek i ja…
Muszę… muszę ją przeciążyć.
Ona nie da się przekonać, żeby grzecznie położyła się pod kocykiem. Normalnie bym próbowała, ale nie po tym, co mi powiedziała Wiktoria. To byłoby bezcelowe…
Mamy przed sobą całą noc… Helikopter już nie przyleci. Nikt normalny nie lata po Tatrach w nocy…
Zwłaszcza, jeśli myślą, że nikogo już tu nie ma…
Jak mam pokonać Irenę..? Jak ja mam pokonać ? Może nie jest najlepszym wojownikiem AZ, ale jest na pewno w pierwszej trójce. Ja… Jeśli ona się zbliży, to przegrałam. To ona uczyła mnie walczyć i zawsze przegrywałam. Nawet, jej omnidetekcja szwankuje, to i tak nie mam większych szans.
Co gorsza… Irena nigdy nie lubiła Tomka… I wie, że jestem z nim związana. Jeśli ją zaatakuję, może wykorzystać jego przeciwko mnie…
Ale…
Muszę coś zrobić. Muszę ją zmęczyć. Muszę… muszę ją zaatakować…
Nie chcę, ale…
Tomku, ukryj się, błagam.


Z myśli Tomka

Sytuacja jest bardzo trudna. Jak na razie, Irena chce trzymać wszystkich w potrójnym szachu. Ja i Kamila trzymamy w szachu Irenę, ona trzyma w szachu nas, gdyby "któremukolwiek z nas odbiło", do czego oczywiście nie może dojść, bo jak?, dwie pozostałe osoby sprzymierzą się przeciwko tej trzeciej.
Problem polega na tym, że nie wiem, jak to wykorzystać. Owszem, mogę odeprzeć kilka jej ataków. Żeby tylko Kamila się tak o mnie nie bała… Ja naprawdę sobie jakoś poradzę.
Żeby tylko Irena jej nie zrobiła krzywdy. W tej chwili jest całkowicie niepoczytalna… Ale to nie będzie wytłumaczniem. Zwłaszcza dla niej.


Z myśli zaskoczonej i sparaliżowanej bezradnością Ireny

Nie…
Kamilo… Tomku… Wróćcie! Musimy trzymać się w szachu, pamiętacie? Błagam… Weźcie się w garść. Nie pozwólcie się zdominować chorobie. Nie pozwólcie się zdominować temu szaleństwu!
Może… jak się rozbiegną, łatwiej będzie mi zaatakować każde z osobna. Obezwładnię Kamilę… Obezwładnię Tomka. Skontaktuję się z Wiktorią. Prześle mi jakieś… Jakieś… hibernatory pokryte lapisem czy coś… Zamrożę tą dwójkę, wejdę do trzeciego…
Nie…
Tomek obudowuje się jakimś bunkrem! A Kamila…
Kamila przyzwała koty… Te setki kotów zawsze były mi przyjaciółmi… Powinnam uderzyć, ale… Jak? W kogo?
Co to jest? Kamila rzuciła drugi czar strategiczny! Te koty zmieniły się w potwory z piekła rodem! Jak? Gdybym potrzebowała bardziej wyraźnego dowodu na to, że jest głęboko skażona… Tomek tego nie widzi… Kamila też…
Podchodzą do mnie… Otaczają mnie… Powoli…
Kamila… Ona by mnie nigdy nie zaatakowała!
Nigdy!
Może ona… Może chcą tylko dać się pogłaskać… Podchodzą bez agresywnych ruchów… Coraz bliżej… Prawdziwy Wojownik kroczy po cierniach prawdy, nie podąża wygodną drogą kłamstwa!
Jak ja mam pokonać to wszystko..? Jak przegram, cała Polska jest zgubiona…
Kamilo… weź się w garść… błagam… Zrób to dla mnie… Tą jedną rzecz!
Błagam…
Prawie mnie dotykają…


Z myśli Tomka

Kamila nie potrafi zaatakować. Próbowałem się z nią skontaktować na mindlinku, ale nie odpowiada… Nie wiem, czy mnie w ogóle słyszy… Jeżeli ona nie potrafi zaatakować, ja mogę to zrobić! Irena… Ona chyba też nie potrafi zaatakować. Koty prawie ją dotykają, a ona się skuliła. Też mam wspomaganie ciała, i nawet z tej odległości widzę, że płacze.
Może to w końcu ją złamie. Może padnie nieprzytomna…


Z myśli Kamili

Czemu ona stoi? Może… może nie będę musiała z nią walczyć? Proszę, niech tak będzie… Nie wiem… jestem już zmęczona. Ona musi być dużo bardziej wykończona niż ja, ale… nie potrafię jasno myśleć.
Proszę, niech się okaże, że nie muszę…


Z myśli Ireny opanowanej przez niszczycielską furię

Ty… Ty potworze! Kamila nigdy nie obróciłaby się przeciwko mnie! To Tomek! Od samego początku, od jego pojawienia się… zatruwasz nasze relacje! Odrywasz mnie od Kamili! Wyrywasz ją siłą ze świata ludzi, by umieścić ją w chorym, skażonym świecie magów! Nawet teraz nastawiasz ją przeciwko mnie, śmiejąc się ze mnie, z mojej lojalności do przyjaciół, z moich, anachronicznych, śmiesznych ideałów! Zabiję Cię! Zniszczę Cię! Usunę Cię z drogi Kamili! Wyzwolę ją z sieci kłamstw, w których ją oplątałeś! Sprawię, by znów była wolna, by znów była szczęśliwa! Zniszczę ten demoniczny pomiot przypominający koty! To jest dokładnie to, w co zmieniłeś Kamilę! Zmieniłeś pięknego, dumnego, niezależnego i wolnego kota, kota chadzającego własnymi drogami, mającego własne zdanie w oswojonego kotka z kokardką! W koteczka ze spiłowanymi ząbkami, na kolankach dobrego pana! Kazałeś jej atakować i zaatakowała! Jak lalka! Jak zabawka! Jak ja! Ale nigdy więcej!
Zniszczę Cię! Zabiję Cię! Uwolnię ją!


Z myśli doszczętnie przerażonego Tomka

Boże!
Koty… nawet nie widziałem, czym ona je zabija! Miecze, noże… Dwa centymetry od mojej głowy utkwiła włócznia! Tylko dlatego, że kot odchylił! Shurikeny…
Zamurowałem okienko, zamurowałem wszystkie okienka! Pełna fortyfikacja! Nie dostanie się do mnie!
…Zagubiła się. Całkowicie straciła kontrolę…
Kami, uciekaj, nic mi nie będzie! Błagam, nie pozwól jej zrobić sobie krzydy! Jesteś… jesteś dla mnie zbyt ważna…


Z myśli przerażonej Kamili

Tomek! Nie!
NIE
Nie stracę kolejnej bliskiej mi osoby! Nie w ten sposób! Nie z ręki przyjaciółki!
Nie!
Muszę… bronić… Tomka!
Wszystkie koty…
Jeśli pozwolę jej go skrzywdzić… zranić… To stracę na zawsze przyjaciółkę i… ukochanego.
Nie dopuszczę do tego! Niezależnie od ceny, jaką mi przyjdzie zapłacić!


Z myśli Ireny

…Co ja zrobiłam…
Prawie… Prawie… prawie zabiłam Tomka! On nie jest Edwardem! Ja… Muszę stąd uciec! Nie mogę tu zostać! Co się ze mną dzieje..?
Misja… Jeżeli to jest ceną uratowania tego świata… Ten świat nie jest tego wart! Tego nie zrobię!


Z myśli zszokowanej Kamili tuż po ucieczce Ireny

Ona… ona naprawdę tak myśli?
Czy ona naprawdę uważa, że Tomek zrobiłby mi coś takiego?
Prawda, ostatnio obracam się raczej wśród magów, ale…
Wiedziałam, że Irena nie przepada za Tomkiem, ale nie miałam pojęcia, że jest aż tak źle…
A najgorsze jest to, że to ona. Chora, z totalnie zaburzoną percepcją, ale umysł wciąż jest jej. To wciąż ta sama Irena…
…Muszę pilnować Tomka. Póki Irena jest w tym stanie, może być niebezpieczna.
…Trzeba było atakować…


Z myśli Tomka

Wyczułem zaklęcie teleportacji! Przeniosła się gdzieś! Nie do środka mojej sfery… Nie tutaj…
Kami, nie! Nie leć za nią! Jesteś w jeszcze gorszym stanie niż ona!
Przynajmniej znów mam z nią kontakt…


Z myśli Kamili

Irena! Nie! Błagam! Nie uciekaj!
Irena… Nie mogę pozwolić jej zniknąć! Nie teraz… Ona… Nie chcę, żeby zamarzła gdzieś na skale…
Też władam przestrzenią! Dogonię ją!


Z myśli Ireny

Zimny, nagi płaskowyż… sama.
Nie, nie sama.
Kamila tu jest!
Sama. <Materializacja miecza>
To musi… Musi zostać zatrzymane! To się tu kończy!


Z myśli Kamili

O mój Boże… Ona… ona wciąż nad sobą nie panuje… Nie pokonam jej! Muszę… uciec.


Z myśli wstrząśniętej Ireny

Teleportowała się…
Uciekła.
Jej twarz… Ona się bała. Ona nie patrzyła na mnie tak, jak patrzyła na Wiktorię w masce. Ze strachem i współczuciem. Nie patrzyła na mnie tak, jak patrzyła na Apostatę chwilę przed tym, jak go zniszczyła. W tamtym spojrzeniu był ból i smutek.
Kamila patrzyła na mnie jak na potwora bez cienia człowieczeństwa. Jak na Illuminati. Jak na kralotha…
Nie zrobię tego.
To wszystko nie ma sensu…
Nie dbam o to, co zrobiłby Prawdziwy Wojownik! Ja tego nie zrobię!
Nie ufam sobie. Nie wiem, w jakim stopniu skażenie wpływa na mnie…
Nie wiem, co mogę im zrobić…
Mają rację… Mają rację, że mi nie ufają. Są skażeni… Ale ja zaraziłam się dużo wcześniej.
Nie mam dużo czasu. Muszę się ukryć. Nie mogą mnie znaleźć. Muszę… Muszę pomyśleć…
Nie jestem tylko maszyną do zabijania. Nie jestem tylko twoim szefem ochrony… Nie jestem twoim magiem od brudnej roboty…
Ale jestem potworem…


Z myśli przerażonej Wiktorii

Irena uciekła! Kamila i Tomek nie dali rady jej zatrzymać.
Jeżeli Irena zniknęła, to stało się coś strasznego. Irena nie odstąpiłaby od misji. Czego, jak czego, ale tego by nie zrobiła.
Muszę do niej zadzwonić.
Nie! Nie mogę!
Jeżeli zadzwonię do Ireny, będzie to coś nietypowego. Zorientuje się, że wiem coś więcej. Nie, muszę cierpliwie czekać, aż ona zadzwoni…
A zadzwoni.
Chyba, że nie jest w stanie, ale w tym wypadku i tak się do niej nie dodzwonię…
Przysięgam miesiąc absolutnego celibatu, tylko niech Irenie nic się nie stanie…
Kochana siostrzyczko, zadzwoń do mnie…


Z rozmowy mentalnej Kamili i Tomka

- Siedź w bunkrze! Ani mi się waż wytknąć choćby czubek nosa! Ja… idę jej poszukać.
- Chyba żartujesz… Widziałaś jej minę! Też musisz się ufortyfikować, musimy pomyśleć! Musimy dać jej czas na zastanowienie, musimy dać jej czas na ochłonięcie!
- A jak ją potem znajdziesz..? Bo ja nie wiem.
- A jak ją teraz znajdziesz?
- Też nie wiem. Ale wiem, że im więcej ma czasu na ukrycie się, tym będzie to trudniejsze… Tomek… Ja muszę
- Nie rozumiesz? Nie zostawię Cię samej! Nie zniósłbym, gdyby coś Ci się stało!
- Ale Ty uniesiesz mnie, a ja Ciebie nie!
- Przesadzasz. Zrobisz lektykę z kotów.
- To jeden z tych momentów, kiedy argumenty logiczne do mnie nie trafiają. Muszę jej szukać. Jeślibym tego nie zrobiła, a potem okazałoby się, że Irena zamarzła sto metrów od nas…
- Dobrze, rozumiem. Ale pomogę.
- Nie!
- Nie zatrzymasz mnie. Słuchaj, potrafię walczyć. Potrafię walczyć dużo lepiej niż myślisz, a dookoła mnie są koty.
- Jeden atak Ireny wystarczył do wybicia czwartej części z nich! Proszę…
- Nie powtórzy go! Nie będzie w stanie! Ponadrywała sobie wszystkie mięśnie! Wyczerpała większość energii, a i tak chodzi na magii wspomagającej.
- Nie znasz jej… Ja… Mimo wszystko jestem bezpieczniejsza niż Ty. Co gorsza, jeśli uda się jej choć częściowo opanować, mnie nie zaatakuje. Ale Ty… w chwili obecnej to zupełnie inna sprawa. Twój widok może znów ją wytrącić z równowagi… A wtedy zaatakuje z całą mocą. Zabije się, ale zaatakuje tak samo, lub nawet silniej.
- Mylisz się. To dokładnie to, co powiedziała Ci Wiktoria! Musimy ją przeciążyć! Ten jeden atak, ten, który wybił Ci czwartą część kotów… Ten atak jest dokładnie czymś takim, co jest nam potrzebne. Nie wytrzyma drugiego takiego! Owszem, może mnie zaatakować. Byłoby jednak rozsądniejsze z jej strony zaatakowanie Ciebie i wykorzystanie Ciebie jako przynęty na mnie. Pułapka, w którą na pewno wpadnę. Jesteś wykończona. Ranna. I całkowicie wyzuta z energii magicznej. Aha, jesteś ruiną emocjonalną. Jesteś najgorszym możliwym magiem jako łowca Ireny w tej chwili. Ja natomiast nie jestem w połowie nawet tak związany emocjonalnie. Jestem praktycznie pełnosprawny oraz Ewaryst Ekiert nauczył mnie walczyć, bym mógł Cię bronić! Nie baw się więc w bohaterstwo, bo dokładnie z tego powodu ona teraz ryzykuje śmierć na tej lodowej pustyni! Możesz być przynętą. Moją!
- Dobrze. Ale jak wyjdziesz, Irena będzie podejrzliwa. Musisz zostać, gdzie jesteś. Zrobimy to po mojemu. Zaklęciem zamiany miejsc. Wystawię się na atak. Sama, bez kotów. W chwili, gdy dosięgnie mnie cios Ireny, zamienimy się miejscami, Ty z kotami i ja.
- Dobry plan. Przygotuję od razu odpowiedni pancerz, by to nie była moja ostatnia teleportacja w życiu i odpowiedni niszczycielski czar, by móc przejść do błyskawicznego kontrataku. To co, działamy jako drużyna?
- Drużyna…


Kartka ze spalonego rękopisu Anety Emilii Arii

…Irena Essner jest osobą bardzo skrytą i zamkniętą w sobie. Mimo roku nauki nie udało mi się do niej dotrzeć. Nie udało mi się jej także zrozumieć. Wiem jednak, że pod fasadą krzykliwej feministki kryje się nieśmiała, wrażliwa i zagubiona czarodziejka. Bardzo niepokoi mnie ilość gniewu i nienawiści, która przepełnia to dziecko. Żaden człowiek nie jest w stanie dusić w sobie takich emocji przez nieskończenie długi okres czasu. Szczęśliwie, mimo, że Irena Essner uważa inaczej, dziecko to nie jest zdolne do zrobienia komukolwiek trwałej krzywdy. Jej wrodzona łagodność i bardzo silne zahamowania powodują, że nie uważam za możliwe, by była w stanie zrobić coś nieodwracalnego. Nie uważam, że stwierdzenie 'misja przede wszystkim', które tak często powtarza, było możliwe dla niej do wcielenia w życie.
Zupełnie inna sytuacja dotyczy jej najbliższej przyjaciółki, Wiktorii Diakon. Ona, jakkolwiek pozornie łagodniejsza, bliższa innym magom i skupiona jedynie na zabawie, byłaby - moim zdaniem - zdolna do każdego okrucieństwa, gdyby sytuacja ją do tego zmusiła. Obawiam się…


Irena o Kamili

Na początku… straciła wszystko. Urodzona z rodziny ludzi… jak ja. Jednak Kamila w odróżnieniu ode mnie spędza większość czasu z magami a nie z ludźmi, co moim zdaniem jest winą Tomka. Wplątała się w politykę między gildiami magów i stała się osobą ważną.
Kamila była sierotą, ale odzyskała swoją rodzinę. Jest… jest szczęśliwa. Jest bardzo szczęśliwą osobą i choć to, co Apostata jej zrobił ją podłamało… przynajmniej kogoś miała. Jest delikatna. Bardzo delikatna. Przydałoby jej się trochę zahartować, ale…
Ale może po prostu niech jest taka jaka jest?
Uważam ją za swoją przyjaciółkę, chociaż… teraz ona mnie już nie potrzebuje. Udało jej się spełnić swoje marzenia. Cóż… straciłam ją na rzecz Tomka.
Jeśli ona nie uważa się za osobę szczęśliwą, nie wie czym jest prawdziwe nieszczęście.


Irena o Tomku

Zdeprawował Kamilę i zmienił ją z człowieka w maga. Owszem, żyje wśród ludzi i nie robi im krzywdy - co się magowi zawsze chwali. Więcej, nawet pomaga ludziom. Jednak Tomek w głębi serca jest magiem i jego pierwsza myśl to zawsze użycie magii i mocy magicznej.
Czuje się wśród magów jak ryba w wodzie. Miły, czarujący, dowcipny, często ma rację i jest irytujący. Niezwykle irytujący. Zachowuje sie szarmancko… ale jest jednocześnie głupkowaty i nie umie zachować powagi. No i…
Może jestem niesprawiedliwa - ale moim zdaniem nie jest to odpowiedni książę z bajki dla Kamili.
Tak czy inaczej… wolę się odsunąć z ich drogi…
Ech… zawsze mam wrażenie, że się ze mnie śmieje za moimi plecami…


Irena o Wisnie

Biedna…
Niewiele osób jest w stanie zrozumieć to, co ona przeszła. Zostać czyjąś lalką…
Bardzo, bardzo jej się chwali zachowanie wobec ludzi w tej akcji ratunkowej. Ogromne poświęcenie i ciężkie starania.
Nie znam jej dobrze. Na razie nie będę rozważała jaką jest osobą i co o niej uważam… bo nie wiem.



- konflikt: Wisna nie oszukała Ireny w sprawie swej przeszłości
- konflikt: Wiktoria nie przekonała Kamili i Wisny do założenia ODPOWIEDNIEGO stroju do p. Przebiśnieg
- w wyniku dyskusji z p. Przebiśnieg po pojechaniu gościa zysk starego sprzętu laboratoryjnego z SŚ o bazie C+ (+14, surowiec 1 na misję, niezużywalny).
- gość jest totalnie pojechany, publiczny pręgierz i nagłośnienie sprawy

- bez magii Wisna jest na 55+21+5+5 z pielęgniarzem i ze sprzętem jaki zabrała
- bez magii Wisna jest na 55+33+5+5+7 z pielęgniarzem, Ireną jako pielęgniarką i ze sprzętem jaki zabrała
- bez magii pomogła wszystkim rannym
- z magią pomogła dwóm ciężko rannym
- prawie łamiąc Maskaradę (bioptron) Soczewką pomogła umierającemu sanitariuszowi
- prawie łamiąc Maskaradę (bioptron) Soczewką pomogła umierającemu ojcu chłopca
- utrzymała że to bioptron przed elektronikiem uważającym że to ruska latarka

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License