Wojna Miślęgów

Z myśli ucznia Srebrnej Świecy mającego napisać referat u ekspert Przebiśnieg

Ona… nie jest do końca normalna. Obserwacja Viciniusów w warunkach naturalnych celem dowiedzenia się jak najwięcej na ich temat. To brzmi idiotycznie. W sensie: komu to potrzebne? I od razu taki jeden z drugim wykorzystuje to, żeby podrywać czarodziejki. To nie moja wina, że, w odróżnieniu od niektórych, moja rodzina pochodzi ze szlachty i żadne z moich krewnych nie jest pastuchem jakichś łuskowatych, obślizgłych gadów, żebym mógł je obserwować, jak Maciej.
Cóż… Jeżeli tak tego nie dam rady zrobić, to spróbuję zaimponować nauczycielce i klasie nie poprzez efektowny obiekt obserwacji a przez głębię obserwacji i inteligentny, interesujący referat.
Niektórzy - zwłaszcza te bardziej inteligentne dziewczyny - doceniają wiedzę i intelekt. Zwłaszcza w eleganckim opakowaniu o dobrych manierach.
Wykorzystam niedawno zdobyty egzemplarz nieumarłej fae i stworzę agenta w jakiejś siedzibie miślęgów. Miślęgi nie będą w stanie zorientować się, że fae jest nieumarła. Umożliwi mi to rozmowę z miślęgami. Będę w stanie dowiedzieć się, co one myślą i co one uważają. Do tego zrobię przekrój cywilizacji miślęgów i… w sumie zapowiada się bardzo dobry referat.


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień pierwszy

Bez żadnego problemu znalazłem kopiec miślęgów. Wprowadzenie do niego nieumarłej fae okazało się być trochę bardziej kłopotliwe niż myślałem - miślęgi to strasznie nieufne stworzenia - szczęśliwie odrobina dyskretnej magii mentalnej wystarczyła, by zaakceptowały fae jako osobę mającą prawo tu być. Co interesujące, miślęgi - tak, jak magowie - mają swoje kasty. Tak, jak wśród magów ci najmądrzejsi i ogólnie najlepsi są na samym szczycie, tak samo jest to regułą u miślęgów. Strażnicy stawiali opór, jednak przywódca lokalnych miślęgów zaakceptował fae od razu. Tak, jak magowie z arystokracji są dużo mądrzejsi od plebsu (przykład Macieja), tak samo miślęg na szczycie jest dużo inteligentniejszy od pozostałych. Nawet dobrze nie zacząłem badań, a już dowiedziałem się czegoś interesującego.
Tak, to będzie ciekawy referat.


Z myśli Starego Miślęga

Do kopca Wielki Liść przybyć Zło. Nie zwykłe zło. Wielkie Zło. Zło takie, jak to, które zniszczyć mój stary kopiec. Odważny strażnik miślęg próbować zatrzymać zło, ale on nie móc. Zło się uśmiechnąć, machnąć ręka i dzielny strażnik już myśleć, że Zło jego przyjaciel. Ja pamiętam. Tak samo być w mój dawny kopiec. W Piękny Kamień. Zło przyjść i Zło być martwe a wyglądać żywe. Moja wtedy zwykła strażnik, ale strażnik wodza. Wódz zrobić błąd, wódz walczyć Zło i wódz być marionetka. Zło zrobić, że wódz zniszczyć kopiec. I kopiec Zło-Kopiec do dziś, odpychany od świat tylko dzięki największy krąg szaman - miślęg.
Teraz moja sprytna. Moja pomóc wódz i nasza przechytrzyć Zło. Zło martwe. Lubić porządek. Ale Zło mało sprytne. Zło chcieć walczyć. Zło zawsze chcieć walczyć. Tego dowód, że Zło przyjść. W związku z czym moja powiedzieć wódz, żeby wódz zrobił Wojna. Jeśli Zło widzieć, że miślęg sam robić Wojna, Zło czekać. A moja zdążyć znaleźć coś, by zniszczyć Zło.
Przy okazji… Lepiej dużo uzbrojony miślęg walczyć ze Zło niż dużo nieuzbrojony miślęg. Wojna dać nam broń!
Broń, którą nasza użyć przeciwko Zło.


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień trzeci

Miślęgi są bardzo interesujące. Wódz powitał fae jako mądrego doradcę, radząc się go w wielu kwestiach. Powiedział, że teraz te miślęgi będą najlepsze ze wszystkich miślęgów. Nie mogę się nie zgodzić. Byłoby tak, gdybym chciał im pomóc, ale jestem tylko obserwatorem. Nie mogę wpływać na życie tych miślęgów. Swoją drogą, rozczulające jest instynktowne poszukiwanie przez miślęgi lepszych i możniejszych od siebie, by zostać ich wasalami. Jest to bardzo… i miłe i rozsądne podejście.
Tak, ustrój społeczny miślęgów, choć wyglądają na nieświadome i prymitywne, w dużej mierze przypomina Srebrną Świecę za swych najlepszych lat i jest - moim zdaniem - elegancki i skuteczny.
Niech sobie Maciek obserwuje te półinteligentne jaszczury.
Moim zdaniem miślęgi są dużo bardziej fascynujące.
Co ciekawe, wszystko wskazuje na to, że te miślęgi są bardzo militarystyczną grupą. Mówią coś o… wojnie. Ale z kim, przeciwko komu?


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień szósty

Stało się coś bardzo dziwnego. Kopiec miślęgów, w którym znajduje się fae został zaatakowany przez inne miślęgi! Kto by to pomyślał, miślęgi walczące z miślęgami? Tamte miślęgi używały pałek… I różnych śmieci ze śmietnika. To jak goci czy wandale. Głupcy atakujący rozwiniętą cywilizację, by zdobyć jej bogactwa!
Oczywiście, musiałem troszeczkę pomóc. Ci wandale porwali cztery lub pięć miślęgów z mojego kopca!
Nie dopuściłem do porwania więcej. Fae wynurzyła się z kopca i używając magii strachu zaczęła odganiać podłych napastników. To im pokaże!
To moj kopiec. Zakłócają mój eksperyment!


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień siódmy

To jest… dziwne. To znaczy, nie. To jest normalne… gdyby miślęgi były ludźmi, ale nimi nie są. Moje miślęgi wyprowadziły oddział - inaczej tego nie umiem nazwać - i zaatakowały te drugie miślęgi. Innymi słowy, myśliwi stali się zwierzyną. Lokalny szaman… nie wiem, który to, nie umiem się z tymi miślęgami dogadać. Nie potrafią jasno wskazać mi, który z nich jest szamanem, nieistotne. Lokalny szaman zdobył jakimś cudem psy pod wierzch… Brzmi to idiotycznie, ale w sumie wszystko związane z miślęgami brzmi idiotycznie, więc już przestałem się dziwić. Co więcej, jakby tego było mało, moje miślęgi przygotowały jakąś truciznę. Nie do końca wiem, jak ten środek działa. Wziąłem próbkę do badań. Powiem tylko, że uważam to za dość… niepokojące.


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień siódmy, później

Przetransportowałem ożywionym naprędce ptakiem trochę tej substancji tutaj. Zbadałem ją w laboratorium Srebrnej Świecy. No… dałem to do przebadania. Nie znam się na tym, ale na szczęście inni się znają. Jest to jakaś substancja powodująca bardzo silny ból. Jady naturalne, żadnej magii. Powiem, że aż poczułem się trochę rozczarowany… Czyż zawsze za wielką cywilizacją musi iść pragnienie zadawania jak największego bólu?


Z myśli Kamili

…Muszę to wszystko przemyśleć…
A najlepiej rozpisać. Powiew nie może trwać w takiej formie, w jakiej dotąd istniał, co do tego Kuba ma rację.
Nikt nigdy nie weźmie nas na poważnie. W najlepszym razie będziemy nieszkodliwymi idiotami, w najgorszym - niebezpiecznymi głupcami, którym nie można pozwolić istnieć…
To się musi zmienić. Inaczej Powiew Świeżości stanie się Powiewem Zgnilizny…
Mam pomysł na przeorganizowanie gildii… Mam nadzieję, że zostanie on zaakceptowany.
Po pierwsze, fundamentalna zmiana: Nie wszystkie zaklęcia będą dostępne dla wszystkich. Ale nie będziemy też nikogo oceniać, ani nie będziemy wymagać członkostwa w gildii, aby udostępnić zaklęcia.
Wymyśliłam, że zaklęcia zostaną pogrupowane w zależności od wartości, złożoności i zagrożenia, jakie stanowią (a zwłaszcza tego ostatniego). Im wyższej klasy (niekoniecznie mocy) zaklęcie, tym więcej będzie kosztować dostęp do niego. Ale nie Quarków czy pieniędzy. Walutą będą 'punkty zasług', przyznawane w zależności od tego, jak bardzo dany mag przyczynił się do wspomożenia Powiewu i jego idei.
Zamierzam umożliwić magom rejestrację i założenie czegoś na kształt 'konta', które umożliwi gromadzenie owych punktów. Możnaby ich nazwać 'Partnerami Powiewu'. Wszystko, co dany partner robi dla Powiewu lub innych Partnerów 'zarabia' dla niego punkty, wynosząc go na coraz wyższy poziom dostępu do zaklęć. Nie jestem pewna, jak to dokładnie rozwiązać, czy owe 'punkty zasług' mają się zużywać, czy nie… To na pewno trzeba będzie dopracować.
Tak, czy owak… osoba będąca partnerem nie musi należeć do naszej gildii. Nie musi należeć do jakiejkolwiek gildii, ani - skoro o tym już mowa - być magiem. Istotne jest jedynie to, że chcąc uzyskać dostęp do naszych zasobów, sama musi się do nich dołożyć, zwiększając przez to dostępną pulę.
Wciąż będziemy całkowicie za darmo udostępniać niektóre zaklęcia. Nie tylko te 'bezużyteczne', ale i te nieco bardziej przydatne niż Śpiewający Wąż… Te całkowicie otwarte zaklęcia mają stanowić zachętę.
Muszę też wymyślić w jaki sposób klasyfikować zaklęcia, rytuały i inne zasoby… Na pewno początkowo będzie się to odbywać na zasadzie 'siadamy w kółeczku i każdy mówi, ile by dał', ale… to na dłuższą metę nie zda egzaminu. Nie w chwili, kiedy naprawdę brakuje nam osoby, która by się na tym znała. Julia jest dobra, ale… jest jedna.
Może… tak, zdecydowanie poproszę Aemikę o pomoc. Może ona i Braun będą potrafili choć zasugerować jakieś kryteria oceny. Wolałabym nie popełnić błędu i nie wrzucić zaklęcia takiego jak to szalone smocze zionięcie Ewy w kategorię 'ogólnodostępnych'…
No i musi być porządny system kontroli dostępu. Potrzebujemy odpowiednio zabezpieczonego systemu, który pozwoli na przechowywanie stanów kont wszystkich partnerów… Chyba połączę tutaj magię z techniką. Dzięki temu większość prób włamania czy zmiany zapisków utknie na jednej z połówek systemu. No i - oczywiście - wykorzystam Jurka, by zaprojektował zabezpieczenia przed włamaniem. To powinno ostudzić zapał większości nieproszonych gości.
Początki nie będą proste, ale sądzę, że mamy już co najmniej kilku potencjalnych partnerów. Iza, Kalina, Whisperwind, Kuba…
Tak…
Wszystko to pięknie wygląda w teorii… Szkoda tylko, że każda róża ma ciernie. W tym wypadku cierniem, a może wręcz całym gąszczem cierni, jest Teresa… Wiem, że będzie stawiała opór. Wiem, że będzie ostro atakować ten pomysł.
Gorzej, że w tym wypadku nie możemy pozwolić sobie na półśrodki - albo wszyscy zgadzają się przestrzegać zasad i to robią (nie udostępniając wszystkim wszystkich zaklęć jak leci), albo zapominamy o całej sprawie. Jedna taka Teresa może zepsuć wszystko… Przeprawa z nią będzie bardzo ciężka… Boję się tego starcia.
Obawiam się, że może dojść do sytuacji, w której Powiew będzie zmuszony wybierać pomiędzy nią a mną… Bardzo bym tego nie chciała.
Obawiam się, że będę musiała ułożyć zarys regulaminu, który stanowczo karze wszelkie pogwałcenia fundamentalnych założeń systemu. Może nawet do tego stopnia drastycznie, by zastosować trzy kroki: upomnienie - ostrzeżenie - wykluczenie w wypadku najgorszych przewinień. Mniejsze mogą być na przykład karane zmniejszeniem poziomu dostępu.
Kilka dodatkowych luźnych pomysłów: nikt, kto przyjdzie prosto z ulicy nie dostanie od ręki dostępu do wszystkiego. Można założyć, że proces zdobywania uprawnień do zaklęć trwa pewien określony czas i ani chwili mniej.
Możemy również dostarczać artefaktów z zaklęciami wszelakiej maści - nawet, jeżeli ktoś nie ma dostępu do jakiegoś zaklęcia, może je od nas kupić - choć ceny nie będą niskie - nie posiadamy własnego węzła i nie chcemy się zająć wyłącznie tworzeniem artefaktów na zamówienie…
Cóż… będzie trzeba zdobyć dla Powiewu węzeł… Jakoś. I nie od razu - w tej chwili posiadanie węzła dla nas to jak namalować sobie tarczę na tyle głowy…
Ech…
Wciąż mam wrażenie, że te wszystkie pomysły są strasznie nieuporządkowane. Muszę to poukładać, tak, żeby móc się obronić przed atakami Teresy. Muszę pokazać, że dokładnie przemyślałam sprawę, i że nie jest to kaprys chwili… Może… może uda mi się ją przekonać..? Oby…


Z myśli zadowolonego z siebie Tomka

Mała rzecz, a cieszy. Gdy Kamila rozmawiała z tien Bierzakiem, nazwałem ją pełniącą obowiązki dowódcy Powiewu Świeżości, pierwszą dyplomatką oraz oficerem do spraw rozwiązywania konfliktów socjalnych.
Uzyskałem oczekiwany efekt. Tien Bierzak zrozumiał, że ma do czynienia z naprawdę ważną czarodziejką. To sprawiło, że spuścił z tonu i zaczął uważniej słuchać tego, co Kamila mówi o metodach niemagicznych działań.
Oczywiście, Kami chciała mnie zabić.
O dziwo, takie pompatyczne metody czasem działają.


Z myśli zrezygnowanego Bierzaka

To ten sam kot…
On znowu całkowicie mnie ignoruje. Powiedział, że 'dwunogi' przecież nie mają praw.
…Teraz zostałem dwunogiem czarodziejki Maliniak… Cudownie.
Cóż, przynajmniej ona wiedziała, jak wielki afront mi ten kot wyrządza i stanęła w mojej obronie. Przez moment wydawało mi się, że dojdzie do krwawego starcia, ale kot spuścił z tonu.
<dopisek Żółwia> Kot spuścił z tonu, owszem, ale nie ten kot.
W zamian za to czarodziejka Maliniak łaskawie ustąpiła kotu i poszła z nim na stronę. Przeprosiła mnie potem. Ja ją rozumiem. Viciniusy tak po prostu mają. Nie wszystkie, prawda, ale niektóre po prostu… są takie… nie aż tak rozgarnięte.


Z pamiętnika Kamili

Przyszedł do mnie Cierń. Oczywiście, musiał sobie wybrać najmniej odpowiedni moment…
Akurat byłam w środku wyjaśnień na temat jakiegoś szczególnie podłego aspektu obliczeń, a on musiał mi wleźć w połowie.
I jeszcze obraził tien Bierzaka… znowu.
Musiałam przynajmniej pokazać Januszowi, że nie daję sobą pomiatać kotu… Cóż, zaatakowałam, fuknęłam i odpuściłam, bo Cierń najwyraźniej czegoś chciał. Ten kot nie przychodzi ot, tak, po prostu, żeby się pomiziać.
Cierń…
Oświadczył mi, że wraca do Kotów. Nie mogę powiedzieć, że się tego nie spodziewałam, a teraz już powinno być tam dla niego bezpiecznie, ale… Jakoś… Szkoda.
Co prawda to aroganckie, wredne i podłe kocisko, ale jest na swój sposób kochany…
Odprowadziłam go kawałek, choć tyle mu się należało.
Na szczęście Tomek wykazał się jednym ze swoich wielu przebłysków geniuszu i sprawił, że Janusz zaczął mnie postrzegać jako 'wielką szefową gildii'.
To bardzo ułatwiło mi wyjaśnienie, dlaczego porzuciłam go zaraz po tym, jak przyszedł Cierń.


Z myśli odchodzącego Ciernia

Nadszedł czas, bym zostawił Duszkę samą. Dobrze rządzi swoim imperium. Nie tak dobrze, jak ja rządzę swoim… Nie. Podobnie dobrze, jak ja rządzę swoim. Podoba mi się sposób, w jaki wszyscy traktują z należnym jej szacunkiem, choć za bardzo irytujący uważam fakt, że uważa wszystkie interesujące dwunogi za swoje. Nic nie osiągnę na jej terenie. Jest tak utrzymany, że z mojego punktu widzenia nudny. Moje imperium na mnie czeka. Moje koty mnie potrzebują, a Duszka sama przyznała, że jak będzie jej coś groziło, to mnie wezwie. Nie podoba mi się sposób, w jaki traktuje dwunogów. I to, jak sama zachowuje się jak dwunóg. Jest jeszcze młoda. Nauczy się. Jak będzie chciała zobaczyć prawdziwe królestwo, będzie mogła to zrobić w Kotach.


Z myśli Kamili

Obawiam się, że zrujnowałam sny czeladnika Bierzaka. Dziś zobaczył jak jego magia zawodzi w starciu z matematyką. Wystarczyło wyciągnąć bardziej złożoną, kilkupoziomową całkę i rezultaty, jakie dała jego 'prosta, niezawodna sztuczka magiczna' okazały się niewarte zapisania na papierze toaletowym…
Chyba w końcu udało mi się wyjaśnić mu zalety metod niemagicznych. Nie oczekuję, że stanie się wymiataczem i będzie liczył wszystko w pamięci, ale chyba wreszcie udało mi się do niego dotrzeć.
Dostał ode mnie kupkę podręczników tak od końca liceum po akademickie.
Powiedziałam mu, że może z nich swobodnie korzystać, może je nawet wziąć do domu, jeśli tylko chce…
Mam dziwne wrażenie, że uznał to za coś w rodzaju ofiarowania mu ksiąg magicznych zawierających wiedzę tajemną…
Cóż, tym lepiej, może uzna, że jest nam coś winien…


Z dziennika Wisny

Zdecydowałam się na spotkanie z Laetitią. Mam pewne opory, ale czego nie robi się dla spokoju sumienia… szczególnie, jeżeli "sumienie" świeci oczami na niebiesko, lata z nożem i nie kryje się z chorymi uczuciami do mnie samej. I jeszcze śmie pokazywać się innym! Gdybym widywała je tylko ja, to uznałabym po prostu, że jestem chora na głowę i sprawa byłaby załatwiona. A w zaistniałym wypadku co najwyżej mogę sądzić, że ta moja choroba umysłowa nie dość, że istnieje, to jest jeszcze zaraźliwa. Quasar miała rację - jestem ciekawym przypadkiem. Bycie ciekawym przypadkiem nie jest miłe.
W liściku do Laetitii zaproponowałam spotkanie w niedalekiej knajpce - jednej z tych "trendi", stylizowanych na kopalnie (przez ludzi, którzy w życiu nie widzieli kopalni na oczy). Nieoceniony, kochany Julian już nawet załatwił nam miejsca. Jeżeli Leti się zgodzi i wszystko pójdzie po mojej myśli, to może za jakiś czas wezmę się za zrobienie dla niej pewnej małej niespodzianki. A przy okazji może nauczę się czegoś nowego.


Z dziennika Wisny

Zgodziła się spotkać. Wprawdzie proponowała wizytę u niej w domu, ale stwierdziłam, że to dla mojej biednej (chorej) głowy mogłoby być zbyt wielką traumą. Już sama Leti wystarczy. Poza tym trochę mi wstyd przed szlacheckim rodem Caesar - trochę głupio pokazywać się na oczy poważnym ludziom, którzy pamiętają mnie jako argghh… cute peta w lateksie.


Z myśli Laetitii po otrzymaniu wiadomości od Wisny

Ona chce się spotkać… Mimo wszystko ona chce się spotkać… Rany, muszę się właściwie ubrać, muszę się przygotować..! Muszę zrobić tak, żeby jej nie przestraszyć… I by nie spanikować…
To nie będzie proste.
Ona chce się spotkać w tamtym lokalu? Ale czemu? Po pierwsze, u mnie w domu będzie dużo taniej. Nie sądzę, żeby w tej chwili miała nadmiar kryształów Quark. Sądzę, że bezpieczniej będzie dla niej zachować te kryształy dla siebie i po prostu spotkać się ze mną w miejscu, które dobrze zna. Na wszelki wypadek poprosiłam rodziców, przygotowali jej pokój. Jest w zupełnie innym miejscu niż jej poprzedni pokój i zupełnie inaczej wygląda. Ma przede wszystkim motywy roślinne. Nie zawiera ani czerni, ani różu.


Z dziennika Wisny

Zgodziła się na knajpę. Teraz pozostaje mi tylko porządnie przygotować się psychicznie, wyzbyć się uprzedzeń i modlić się do świętych kwiatków i drzewek o to, żeby udało mi się dobrze poprowadzić rozmowę. Cholera, kto to widział… taki stres przed spotkaniem ze zwykłą nastolatką?…


Z dziennika Wisny

Wszystko poszło tak, jak powinno. Leti nie chowa do mnie urazy, w końcu przestała się do mnie zwracać per "czarodziejko", nie jest już taka strasznie smutna, a na koniec nawet zaczęła szczebiotać o swoich ekhm, podbojach miłosnych. Nawet zaproponowała mi pomoc, jeżeli znajdę się w potrzebie i dała mi potrzebny do tego amulet. Nie powiem, żebym zamierzała korzystać z tej pomocy - chyba jedynie wtedy, kiedy już naprawdę nie będzie innych możliwości. Ale to bardzo miłe z jej strony. Co więcej, mój artefakt - potężna, strzelająca bransoleta - jest prezentem właśnie od Laetitii. To… to bardzo miłe z jej strony, ale zaczynam czuć się niezręcznie. Tym bardziej muszę jej się jakoś odwdzięczyć. Przede wszystkim trzeba ją bardziej ciągnąć w stronę ludzi, bo biedactwo jest zamknięte w złotej, szlacheckiej klatce i jest strasznie samotne. Teraz dopiero widzę, jak wielkim ciosem musiała być dla niej utrata tak właściwie jedynej przyjaciółki. Może trochę specyficznej: połączenia zabawki, służącej, dziewczynki do towarzystwa, lalki i robota do spełniania kaprysów, ale jednak przyjaciółki. Naprawdę, mimo, że to nie do końca moja wina, czuję, że moim świętym obowiązkiem jest chociaż częściowe zrekompensowanie tego bólu, który musiała odczuć po zniknięciu Nadziei… po moim zniknięciu.
Swoją drogą, po tym spotkaniu ogromny kamień spadł mi z serca.


Z dyskusji wściekłej Marty z Robertem Setonem

- Robert, co to ma być?!
- Cóż, to… na co wygląda…
- Czy Ty zwariowałeś? Rezygnujesz z KADEMu?! Odchodzisz?!
- Muszę zrobić to, co musi być zrobione.
- Ale dlaczego?! Przecież…
- Marto, to nie chodzi o was. Tu nie chodzi o KADEM. Tu chodzi o Srebrną Świecę.
- CO?!
- Niedawno doszło do podziału na trzy frakcje. Nie wiem, czy słyszałaś może o tym…
- Ja o tym słyszałam. Widzę, że i do Ciebie dotarło… Mówiłam Ci o tym.
- E… Tak? A, może. Tak, czy inaczej, przełożonym frakcji reformatorów jest Aster.
- Reformatorzy nie mają przywódcy.
- Właśnie.
- Robert… Chyba Ty nie chcesz… Czy Ty chcesz zostać przywódcą frakcji reformatorów..?
- Marto, oni są jak dzieci we mgle. Aster robi błąd, wielki błąd, a nie ma tam głosu, który byłby w stanie pomóc im w wykonaniu tego, co trzeba. Przecież ja sam kiedyś przedkładałem naukę nade wszystko. Nad moralność, nad ludzi. Jeżeli im nie pomożemy… Nie widzisz, czym to się skończy?
- Robert… Jesteś wybitnym naukowcem, wielkim umysłem z naprawdę dobrym sercem. Ale jesteś beznadziejnym politykiem. Jak myślisz… Jak chcesz niby zostać przywódcą frakcji reformatorów?!
- Normalnie. Pójdę, przyłączę się do Srebrnej Świecy, dołączę do frakcji reformatorów, będę robił to, co zwykle. Pomagał ludziom. Uczył magów. Zgromadzę dookoła siebie silny krąg i stanę się przeciwwagą dla Astera. Z uwagi na to, że jestem lepszym naukowcem niż Aster… cóż, mam większą moc niż on. Większość magów powinna zacząć wspierać mnie a nie jego.
- Nie masz większej mocy niż Aster. Też jesteś ekspertem.
- Ja? Nie, Marto, ja już chyba nie jestem ekspertem. Przygotowałem się na to. Było to potrzebne, więc…
- Co?! Jak to zrobiłeś?!
- Nie mogę Ci tego powiedzieć. Na razie nie wiem, czy jestem mistrzem, czy tylko jestem w stanie działać jak mistrz. W obu wypadkach wystarczy to do przekonania magów Srebrnej Świecy. Nie powinno mieć efektów ubocznych, ale to tylko sprytne oszustwo… chyba że naprawdę nim jestem.
- Podczas, gdy Ty będziesz starał się dążyć do przewodzenia frakcji reformatorów Srebrej Świecy w sposób uczciwy i standardowymi metodami, co najmniej jeden poplecznik Astera z pewnością Cię usunie.
- Usunie? Mnie?
- Nigdy nie zastanawiało Cię, dlaczego tak bardzo chronimy Cię przed opuszczaniem KADEMu? Bardzo wielu magów uważa Ciebie za sprawdę Zaćmienia. To Ty zapoczątkowałeś projekt nadawania magii. To Ty wyszkoliłeś czarodzieja, który stał się Apostatą. Prawda, to Twoje poglądy stanowią część frakcji reformatorów, ale właśnie te poglądy były także - w wypaczony sposób - wyznawane przez Apostatę. Przez AZ. Opuszczenie przez Ciebie KADEMu to jest Twoja śmierć.
- Hm… Tak… Nie, nie byłoby to właściwe.
- Spójrzmy na to z innej strony. Chcesz opuścić KADEM by wzmocnić frakcję pro-ludzką i zostać jej przywódcą. Czy dobrze zrozumiałam?
- Tak. W sumie tak.
- Co z Inwazją? Co z Daemonae Illiathi? Co ze współpracą z AD? Kto przejmie Twoją rolę negocjatora z tymi spośród demonów, które starasz się skaptować? A studenci? Jesteś jedynym ekspertem, który rozumie mniej więcej, jak działa magia chaosu. Dalej… czy zbudujesz im Wektor Sigma? Czy przekażesz wyniki wspólnych badań, które przeprowadziliśmy na KADEMie? Zdajesz sobie sprawę, że to, co przekażesz Srebrnej Świecy, trafi do wszystkich magów Srebrnej Świecy? Nie jest to gildia, w której sekrety długo pozostają sekretami.
- Hm… Może nie do końca to przemyślałem…
- Pomyśl o tym, Robert. Pomyśl o tym, bo nie masz czego szukać na Srebrnej Świecy. Oczywiście, to tylko moje zdanie, ale mam wrażenie, że mam lepsze rozeznanie w polityce od Ciebie.
- Masz rację… W tej chwili opuszczanie KADEMu byłoby błędem. Zniszczysz dla mnie te dokumenty?
- Z najwyższą przyjemnością.
- Ja tymczasem skupię się na tym generatorze pryzmaturgicznym… Musimy wyszkolić magów zdolnych do walki przy użyciu pryzmaturgii.


Z myśli ponurego Juliana

Ona tu była. Ania tu była. Nie byłem przytomny.
Znajdę ją. Jestem jedyną osobą, która jest w stanie ją znaleźć. Wystarczy, że skorzystam z pomocy Kuby Urbanka. (Dam mu nawet podwyżkę!) Jest duża szansa, że Ania skonfrontowana z technikami KADEMu zostanie znaleziona.
Nie, nie mogę tego zrobić. Jeżeli znajdzie ją KADEM, grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Boję się, że jeżeli znajdzie ją Kamila, to Kamili grozi wielkie niebezpieczeństwo. Jeśli mam rację, Ania nie chowa się przed nami dlatego, że nie chce z nami rozmawiać. Ona chowa się przed nami dlatego, by nas ochronić.
Tak… mi też będzie grozić niebezpieczeństwo, jeżeli ją znajdę. Ja jednak… ja nie jestem osobą publiczną. Nie odpowiadam przed nikim. Nie da się mnie zaszantażować. Nie mam niczego, co chcę osiągnąć, a co można mi odebrać… Mam też niezawodną metodę na znalezienie Ani.
Maurycy… Stara się, żebym nie cierpiał za bardzo… Miłe z jego strony. Trudno tego nie docenić. Najpewniej będzie starał się mnie zatrzymać…
Ale ja jestem jak Houdini. Nic mnie nie zatrzyma, gdy udaję się na ratunek dziewczyny z sercem i duszą skutymi lodem i doszczętnie się wykrwawiającymi.
Muszę porozmawiać z Wisną. Ona potrzebuje mnie najbardziej. Nie mogę pozwolić, by się przestraszyła, że zniknąłem.


Z myśli Wisny

Coo?! Pójdzie szukać jakiejś KOBIETY? Na własną rękę? Jeszcze takiej tajemniczej, dziwnej, niecodziennej… W życiu go nie puszczę. Idzie albo ze mną, albo wcale. Tylko jakby go przekonać, żeby pozwolił opowiedzieć o tym Kamili? Ona by na pewno pomogła. Z nią zawsze wszystko jakoś się układa…


Z myśli nieco zakłopotanego Juliana

Tak… Tego się nie spodziewałem. Wisna… Ona mnie potrzebuje. Co więcej, chyba jest zazdrosna o Anię.
Ma rację. Nie mogę teraz zostawić jej i Kamili. One w końcu przeszły przez piekło. Kamila widzi, jak z każdym dniem opuszczają ją sojusznicy. Nie mogę teraz ja zniknąć. Julia wciąż nie może przejąć kontroli nad Powiewem. Teresa, jakkolwiek urocza i ma dobre serce, jest zbyt bezpośrednia, by osoba tak wrażliwa jak Kamila wiedziała, co z tym robić.
Nie, nie mogę teraz odejść. Chciałbym, ale nie mogę.
Zobowiązałem Wisnę, by nie mówiła nic Kamili. Nie spodobało jej się to, ale nie ma wyjścia. Kamila nie może się o tym dowiedzieć.


Z myśli Basi

Muszę się zastanowić, co powiem przyjaciołom…
Chcę im pierwszym powiedzieć, że oficjalnie opuszczam KADEM.
Nie mogę sobie pozwolić na utrzymywanie oficjalnych więzów z KADEMem, jeśli chcę stworzyć nową frakcję i stanąć na jej czele.
Co gorsza, muszę ze swojego odejścia z KADEMu uczynić sprawę powszechnie znaną. I dlatego właśnie nie mogę… nie, nie chcę zrobić tego bez uprzedzenia przyjaciół. Chcę się z nimi w pewnym sensie pożegnać. I poprosić ich, żeby nie próbowali mi pomagać, o ile ich o to nie poproszę. Tą walkę muszę stoczyć sama, a pomoc kogokolwiek z KADEMu mogłaby być dla mnie zabójcza w sensie politycznym. Oczywiście, nie zamierzam się od nich odcinać, ale do czasu aż sytuacja się ustabilizuje, muszę zerwać związki z KADEMem.
Potem… potem chcę się pożegnać z nauczycielami.
Porozmawiać z Robertem Setonem, Alicją Waniewską… Podziękować im za naukę i poświęcony czas.
Podziękować Marcie Szysznickiej… I (bardzo z grubsza) powiedzieć jej o swoich planach. Chcę, żeby choć jedna osoba z kadry KADEMu choć z grubsza wiedziała, co planuję. Oczywiście, nie zdradzę Marcie żadnych szczegółów… To nie jej walka i nic nie mogłaby mi pomóc, ale… Będę się lepiej czuła wiedząc, że ktoś z nich wie.
No i… jakkolwiek bym nie chciała tego uniknąć… Wypada również podziękować Weronice Seton. Przynajmniej za Rosę, jeśli nie za inne rzeczy… Może i jest złem KADEMu, ale to przynajmniej znane zło… I - ostatecznie - nie takie znowu złe…
Może i jest TFB, ale… Bez niej KADEM nie byłby taki sam.


Z myśli zmartwionej Kamili

Tomek znalazł ciężko rannego miślęga?!
Natychmiast zgarniam Wisnę i jadę tam!
Radary… a niech je szlag, załatwię sprawę zaklęciem!


Z myśli Wisny

Au, paskudnie pokaleczona istotka… oby tylko udało się przywrócić mu siły. No, w każdym razie nie jest tragicznie. Z odrobiną magii, ziółek, bandaży i najprostszego wyposażenia powinno się go udać postawić na nogi, a przynajmniej w krótkim czasie doprowadzić do stanu używalności. I wyciągnąć z niego informację o tym, co go tak paskudnie pocharatało…


Z myśli Kamili

Szlag… Do niczego się tu nie przydaję. Wisna leczy miślęga, Tomek jej pomaga… Przyniosłam im jakieś środki, które mamy w domu, ale… do niczego się tu nie przydaję! Szlag mnie zaraz trafi! Co tak poraniło to biedne stworzonko?!
Roześlę kociaki na zwiady, przynajmniej tyle mogę zrobić… Nienawidzę czekać!

Ocknął się!
…Jak to: zaatakował go miślęg?…


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień ósmy

To jest… dziwne. Miślęgi nie atakowały bezpośrednio. One… wysłały oddział, którego jedynym celem było rozjuszenie zwierząt. To fascynujące! Miślęgi wykorzystują zwierzęta jak żywe maszyny oblężnicze! W odróżnieniu od tych barbarzyńców moje miślęgi wykorzystują wierzchowce, narzędzia i zaawansowane trucizny! Tak naprawdę to barbarzyńskie plemię nomadów, z którymi walczą moje miślęgi, nie ma szans. Nawet lokalizacja, w którym mieszkają zdradza wyższość moich miślęgów. Moje jako miejsce zamieszkania wybrały sobie las. Żyją na własną rękę. Daleko od siedzib ludzkich. Te inne miślęgi mieszkają niedaleko ludzi. One żyją z podkradania ludziom rzeczy. Trochę bardziej rozwinięte sroki. Cóż… Najprawdopodobniej tamte miślęgi stosują ustrój zbliżony do demokracji. Innymi słowy, nie rządzi nikt, każdy robi, co chce. Jest to ustrój, zgodnie z którym żyją ludzie… I widzimy, jak kończą.


Z myśli Kamili

Cholera, po lesie biega ranny i wyjątkowo wkurzony dzik. I nie tylko on jest ranny, inne zwierzęta też… Miślęg jest w stanie stabilnym, śpi… Wisna, ona się zna na zwierzętach. Musimy go uspokoić… jakoś.

…Bosko… Tylko mi brakowało starego Jurana zapędzonego na drzewo… I jeszcze woła swojego durnego psa… Gdzie ten cholerny kundel… A… przynajmniej on wykazał się rozsądkiem i zwiał do domu. Teraz tylko muszę odciągnąć stąd dzika i skłonić starego marudę żeby zlazł z drzewa.


Z myśli zdezorientowanej Kamili

…Od kiedy miślęgi dosiadają psów..? Cóż, nie jest to może brytan, ale…
Co jest? Czy temu miślęgowi coś się na mózg rzuciło? Czemu on mnie atakuje?
I czemu nie poznał Duchokota? Myślałam, że wszystkie miślęgi z tutejszego kopca wiedzą, kim jestem…
Na drzewo, nie mogę stracić kociaka!

Zbrodniarz? Atakuje tego miślęga? Od kiedy miślęgi atakują inne miślęgi?! O co w tym wszystkim chodzi?
Muszę pomóc Zbrodniarzowi, ale… który z nich to Zbrodniarz..?
Przynajmniej pies nie jest problemem… Pozbawiony jeźdźca uciekł.


Z myśli zaskoczonej Kamili

Co u… Ktoś przyzywa mojego kota?! O rany… Cholera, odwołać kociaka czy nie… Zostawię go, odwołać mogę zawsze… A tak przynajmniej się dowiem, o co chodzi.

Mojego kota przyzwał miślęg…
Szaman Czerwona Puszka chciał przyzwać Duchokota do obrony. Cóż… podejrzewam, że fakt, że kociak tam szedł, nieco pomógł… Ten czar na pewno nie mógł przekroczyć nowicjusza… Ale te miślęgi pląsające dookoła pojawiającego się kota… Trauma.


Z myśli Kamili podczas rozmowy z Wielka Czipsa

…Oni robić Wojna? Tfu! Na psa urok z tym ich sposobem mówienia XD.
Z tego, co zrozumiałam, 'moje' miślęgi prowadzą regularną wojnę z najbliższym kopcem. Nie, żeby był bliski… Miślęgom dotarcie tam zajmuje około dwóch dni…
Co w niczym nie zmienia faktu, że są atakowane.
Co ciekawe, o ile zrozumiałam, to 'moje' miślęgi zaatakowały pierwsze…
Czy one się wszystkie szaleju nażarły?
I co to za imię dla miślęga 'Czołg'? Wielka Czipsa, ok. Czerwona Puszka, w porządku. Kurczę, nawet Śmierdzący Bucior, ale Czołg? No i używanie psów jako zwierząt pod wierzch… Coś tu naprawdę śmierdzi…
I nie jest to bucior.


Z myśli Kamili po rozmowie z Wielka Czipsa

Jak to dobrze, że miślęgi mnie zaakceptowały i mi ufają. Metody leczenia w wykonaniu szamana są… straszne. Chyba wolałabym zwinąć się w kłębek w rowie i powoli dogorywać niż oddać się w jego łapki…
Niemal udało mu się zabić jednego ze swoich pobratymców… Aspiryną. Więcej wcale nie znaczy lepiej, wbrew temu, co się miślęgom wydaje… Co prawda gdyby nic nie zrobił, ten miślęg nie dotrwałby do mojego pojawienia się, ale… potem… cóż, chciał dobrze.
Zabrałam wszystkie ranne miślęgi z kopca do swojego domu. Tam Wisna będzie mogła im pomóc. …Mam nadzieję, że ten najbardziej chory i do tego zatruty aspiryną przetrwa…
Ale z tego, co widzę, będzie potrzebny naprawdę mały cud.


Z myśli Kamili

Wisna jest boska! W kwestiach leczenia lepsza chyba nawet od Wiktorii! Nie wiem, jak, ale odratowała tego miślęga… To było… niesamowite.


Z myśli starego Jurana, po zejściu z drzewa

Pech. Głupi dzik. Zapędził mnie na drzewo. Co gorsza, pogonił gdzieś Rozpruwacza <jamnik> Mam nadzieję, że nic się kochanemu Rozpruwaczykowi nie stało…
I jeszcze ta nauczycielka. Młoda, wygląda, jakby wszystkie rozumy zjadła. I nie lubi Rozpruwacza, więc musi być złą kobietą. Co, jego wina, że jak był szczeniakiem, nasikał jej na nogę? Dziecko jeszcze było… Pracuje w przedszkolu to powinna wiedzieć.
Siedzę na drzewie, no bo przecież dzik łazi, a ona spokojnie podchodzi nonszalancko do drzewa, kołysząc tymi biodrami. Ja jej mówię 'Chodź na drzewo', a ona 'Dzika tu nie ma, możesz zejść bezpiecznie'. Mój ojciec polował w tych lasach. Wie dobrze, co jest bezpieczne, a co nie. Przekazał mi tą wiedzę. Co taka mała może o tym wiedzieć?
Wyjątkowo miała rację. Mówię jej, że muszę znaleźć Rozpruwacza, zanim pójdę do domu, a ona na to, że Rozpruwacz się najpewniej znajdzie, że nie mam co szukać psa w lesie, gdy dzik biega. Wiem. Ale przecież nie zostawię psa samego. To Rozpruwacz, nie Diabolus.
Na szczęście usłyszałem szczekanie dobiegające z kierunku domu. Mądry pies, sam znalazł drogę. Wymanewrował dzika…


Z myśli Kamili

Odciągnęłam dzika w kierunku na Wisnę i Tomka - mieli się zająć uspokojeniem go. Sama poszłam ściągać Jurana z sosenki. Swoją drogą, nie podejrzewałam staruszka o umiejętność wspinania się tak wysoko. I to po sośnie - toż to prawie nie ma gałęzi poniżej pewnej wysokości. Po dłuższej dyskusji (w czasie której nie napadł na mnie dzik) dał się przekonać, że może bezpiecznie zejść.
Ech… Oczywiście, nie mógł spokojnie iść do domu. Chciał zaraz szukać tego swojego jamnika… Ech… z jednej strony go rozumiem, z drugiej… Co pięćdziesięciokilkuletni facet może w starciu z dzikiem? Sama bym się bała iść do lasu, gdyby nie Wisna…
Cóż… Nie miałam czasu ani chęci się z nim przegadywać. Zrobiłam iluzję szczekania tego psa w kierunku na dom Jurana, po czym, skojarzywszy 'wierzchowca' atakującego mnie miślęga, zapytałam szamana, co z nim zrobił.
Cóż… pies miał szczęście. Miał zostać potrawką. Co prawda musiałam go nieco spacyfikować większym kociakiem, ale chyba wolał przerośniętego kota od miślęgów. Poprosiłam miślęgi, żeby założyły psu sznurek i używając kota zaciągnęłam szczekacza do domu. Teraz przynajmniej Juran nie będzie łaził po lesie i się narażał. Może i jest nieco wredny, ale po pierwsze na spotkanie z dzikiem nie zasłużył, a po drugie, nie chcę, żeby mi teraz łaził po okolicy.
Choć… muszę przyznać, że podziwiam człowieka, który był skłonny narazić się tylko po to, żeby odnaleźć swojego psa.


Z myśli Wisny stojącej twarzą w ryjek rozjuszonego dzika

Tylko spokojnie… tylko spokojnie… no daj się zdominować, chrumku kochany, no już, już… nie zrobię ci krzywdy… Ha! Mam cię. No to teraz kładź się tu ładnie (taak, nie masz wyjścia, i tak to zrobisz. Pięknie mi wyszła ta dominacja, nie ma co). Zobaczymy, czym te paskudy cię potraktowały. Trucizna, jakaś organiczna… może jakiś jad? Cokolwiek to jest, nie było chyba użyte po to, żeby uśmiercić to biedne stworzenie. Raczej tylko i wyłącznie po to, żeby je rozjuszyć… paskudna sprawa. No, chrumkaczu, rana oczyszczona i opatrzona - już cię nie przetrzymuję, idź sobie spokojnie i przypadkiem nikogo nie goń.


Z myśli Tomka przyglądającego się poczynaniom Wisny

Paskudna sytuacja. Wisna przebadała kilka okolicznych zwierząt. Ta fala agresji… Ona jest wywoływana sztucznie. Dokładniej to… zwierzęta te potraktowano strzałką z dmuchawki miślęgów. Zatrutej czymś, co powoduje duży ból. Biologiczna walka miślęgów… Powiedziałbym, że to zabawne, gdyby nie było to tak przerażające. Kami się bardzo martwi całą tą sprawą. Muszę powiedzieć, że ja też. Nigdy nie widziałem tak zachowujących się miślęgów. Czyżbyśmy widzieli pierwsze efekty planu Apostaty? Mam nadzieję, że nie, ale Kami też ta myśl przeszła przez głowę…
Przynajmniej Wisna jest jasnym punktem w tej sytuacji. Po niefortunnym wyścigu ważek, gdy ta przeklęta czarodziejka AD zawróciła jej w głowie, poważnie martwiłem się, że… chyba Wisna nie będzie do nas pasować. Ale teraz, widząc, z jaką ofiarnością zajmuje się tymi miślęgami, jak bardzo się stara… Stwierdzam, że to poprzednie to było po prostu zagubienie wynikające z nowej sytuacji.
Tego, co Wisna robi teraz, nie da się udawać. Potrzebuje troszeczkę pomocy, trzeba ją trochę pokierować, wtedy - jestem pewny - będzie wartościowym magiem, i - co ważniejsze - dobrym człowiekiem.
Już teraz wolę mieć z nią do czynienia niż z wieloma innymi magami.
Tak, czy inaczej, jest bystra. Wpierw przyzwała dzika, a ja zamknąłem go w kamiennej kopule. Następnie Wisna nie próbowała go uspokoić. Ona go zdominowała i wyleczyła. Dopiero potem go uspokoiła. W ten sposób bardzo uprościła sobie zadanie. Na sam koniec uwolniła go z nakazem odejścia z tego terenu. Pewnie w końcu to wróci, ale do tego czasu - mam nadzieję - rozwiążemy problem.


Z myśli Kamili

Muszę się dowiedzieć, co się dzieje w tym drugim kopcu… Potrzebuję skautów. Ale… poczekam do północy, nie będę musiała utrzymywać zaklęcia. Jest późno… prześpię się, ale najpierw rozstawię warty…
Koty, każdy w towarzystwie dwóch miślęgów, rozstawione dookoła kopca, powinny wystarczyć.


Z raportu ucznia Srebrnej Świecy, dzień ósmy

Dzieje się tu coś dziwnego. Moje, znacznie lepsze, miślęgi zostały w jakiś sposób odparte przez ten drugi kopiec. To… dziwne. Dodatkowo… Chciałbym poznać całość pola bitwy. Chcę zobaczyć, co tak naprawdę się tu dzieje. Mam tylko jeden pomysł, jak to zrobić. Muszę rozesłać zwiadowców. Chcę widzieć wszystko, co tu się dzieje, mieć pokryty cały obszar.
Tutaj… nie ma nic godnego uwagi. Nic, co może zagrozić moim, nawet najsłabszym, czarom.
Wykorzystam fae jako ośrodek translokacji. Rzucę zaklęcie tutaj i przeniosę zaklęcie tam. W ten sposób, nie oddalając się z siedziby głównej Srebrnej Świecy będę w stanie rzucić czar do swojej fae.
Żadna inna gildia tak nie potrafi. Będę nawet sprytny. Zrobię przekierowanie, by nie dało się skojarzyć mojej lokalizacji na wypadek, gdyby ktoś kiedyś mnie szukał.


Z dziennika Wisny doglądającej rannych miślęgów

To juz chyba wszystkie. Jestem zadowolona, że tyle z nich udało się odratować - niektóre był naprawdę paskudnie poranione. A już do najbardziej krytycznego stanu doprowadził jednego ze swoich pobratymców Czerwona Puszka. W porządku, aspiryna jest bardzo dobrym lekarstwem na wszelkie dolegliwości, ale pod warunkiem, że jest jej jakieś 30 razy mniej niż w całej paczce. A ten… ten… ten niekompetentny znachor od siedmiu boleści… nie, nawet siedem boleści to byłoby za dużo… ten głupi miślęg władował w swojego kumpla chyba kilo kwasu acetylosalicylowego i jeszcze się cieszył, że zrobił to dobrze. Muszę przyznać, że to był jeden z najcięższych przypadków, z jakimi się w życiu spotkałam. Uleczenie tego miślęga muszę chyba wpisać na swoją złotą listę cudów. A i miślęgi najwyraźniej są mi bardzo wdzięczne. Jestem zmęczona, ale szczęśliwa.


Z myśli nagle obudzonej Kamili

Co…? Co jest? Upiory?
To ostatecznie potwierdza nasze podejrzenia co do tego, że jakiś mag stoi za tą sprawą. Poucinam te brudne łapska! Nogi u samego zada powyrywam i zatłukę nimi na śmierć!
Ten mag jest odpowiedzialny za śmierć kilku miślęgów. A gdyby nie Wisna, nie skończyłoby się na kilku.
Ok… cholera, żadne z naszej trójki nie zna się na nekromancji!
O, Boże… Wisna…
Powiedziała, że Laetita była wielką pasjonatką duchów i… nekromantką… Wisna… twierdzi, że trochę pamięta z czasów, jak była Nadzieją…
Od Tomka: Czyli naszym najlepszym nekromantą był nasz druid..?
Ludzie z DnD by się zapadli pod ziemię, jakby to usłyszeli…

Tia… Załamuj mnie dalej…
O dziwo, pospiesznie postawiona tarcza wystarczyła, żeby ukryć miślęgi w domu przed upiorami - zarówno 'nasze' miślęgi jak i jeńców. Chyba pomógł nieco fakt, że było to zaklęcie soczewkowe…
Ale i tak to szaman Czerwona Puszka wymiótł i pokazał klasę. XD
Kiedy go obudziłam, on wyegzorcyzmował upiory nawiedzające jego kopiec i okolicę. XD XD I też miał soczewkę. XD
Z tymi kilkoma upiorami, co zostały, poradziliśmy sobie bez problemu. Usunęliśmy je - 'wina' i tak spadnie na egzorcyzmy miślęgów. XD


Z myśli Wisny

Nekromanta! Świetnie. Tego bym się w życiu nie spodziewała. Chyba zaczyna mi się przydawać wiedza z tych mrocznych, zamierzchłych, lateksowo-różowych dni… czyli jednak są jakieś pozytywy?


Z myśli wstrząśniętego ucznia Srebrnej Świecy, dzień ósmy

CO?! Jak to możliwe?! Jakim cudem durny, barbarzyński imbecylowaty szaman miślęgów, nie potrafiący powiedzieć jednego zdania przeprowadził rytuał niszczący moje duchy?! A niech tego szamana… W tej chwili jest mnóstwo cennych danych, których nie mogę zarejestrować! Co gorsza, pozostałe duchy w tamtym obszarze zaczynają znikać. Najpewniej to echo się rozprzestrzenia. Nie rozumiem…
To miślęgi są zdolne do osiągania Soczewek? Miślęg ma mózg, który na to pozwala? To jest… To po prostu dziwne…


Z myśli Tomka podsumowujących ostatnie dwie godziny

Wpierw 'Wielki, Tajemniczy, Zły Mag' wezwał chmarę niegroźnych duchów na poziomie nowicjusza. Takich mających patrzeć i obserwować. Ze zrozumiałych powodów było nam to wysoce nie na rękę.
Gdy tylko nasz rezydentny druid wykorzystał mroczne moce nekromancji, których nauczył się będąc w niewoli słodkiej szesnastolatki i bez żadnego przygotowania praktycznego odepchnął te duchy, szaman miślęgów, po którym bym się jeszcze mniej spodziewał, niż po rezydentnym druidzie w temacie nekromancji, wykonał skomplikowany rytuał wiążący się z masowym wąchaniem starych butów i paleniem chyba jedynej pary mało używanych pończoch, w wyniku którego większość upiorów w efektowny sposób przestała istnieć. My, kompetentni i potężni magowie, mogliśmy po miślęgach posprzątać.
Po tych samych miślęgach, które wywołały już jedną wojną i wykorzystują środki do walki biologicznej.
Chyba dziś mnie już nic nie zdziwi.


Z myśli Kamili

Jak już pozbyliśmy się upiorów, okazało się, że jest po północy. Uznaliśmy, że nie ma co czekać do rana. Zostawiliśmy Wisnę w domu - ona jako jedyna mogła się zająć rannymi miślęgami, gdyby im się pogorszyło <Żółw: Maja znowu spała>
Ech… aż chciałam zobaczyć jej minę na widok setek kotów… :3
Cóż, kiedy indziej też pewnie będzie okazja…


Z myśli miślęga imieniem Czołg

Moja już nie być Czołg. Wojna głupia. Moja być Krzywy Patyk i moja chcieć do kopiec. Moja już nie Wojna. Moja zamknięta w małe coś i moja niedobrze.


Z myśli rozespanej Wisny

Czego się drzesz z tej szafy, włochata paskudo? Byś popatrzył na to, co żeście zrobili innym osobnikom ze swojego gatunku i jak teraz dzielnie to znoszą, a ty się teraz drzesz, jakby cię ze skóry obdzierali, tylko i wyłącznie z powodu tego, że jesteś zamknięty w szafie… spaaaać… no dobra, o co chodzi? Teraz ci przykro? No tak, też by mi było przykro. To przynajmniej opowiedz, co się tam tak właściwie stało i dlaczego nie jesteś juz Czołg.


Z myśli Kamili

Kiedy dotarliśmy w okolice kopca, okazało się, że wielcy, potężni magowie nie potrafią wyszukać niczego, co choć przypomina zaklęcie… Ech… gdzie jest Julia, jak jest potrzebna..? Albo Julian, on też by mógł pomóc.
Musieliśmy sobie radzić z tym, co mieliśmy… A najlepszym, co mieliśmy, była moja umiejętność postrzegania aspektowego…
To było… smutne…


Z myśli Tomka

Najlepszym ekspertem od magii detekcyjnej okazała się dziewczyna, która widziała dziwne rzeczy. Nie mamy żadnej detekcji. Kami musiała patrzeć aspektowo i traktować to jak… ciepło - zimno. O dziwo, coś z tego dostaliśmy. To już chyba koniec dziwnych rzeczy…


Z myśli Kamili

Jako 'wspaniały' ekspert od detekcji spróbowałam się dowiedzieć, czemu ten kopiec ruszył na wojnę. Jednocześnie Wisna przesłuchiwała jednego ze złapanych miślęgów…
Bez tego wiele byśmy się chyba nie dowiedzieli…
Czołg (który już nie chce być Czołgiem) powiedział, że zacząć wojnę kazał im Stary Miślęg (tak, to imię) i że powiedział, że wojna się skończy, kiedy odejdzie Bluszcz.
Nie powiedział, czym lub kim jest Bluszcz, ale na pewno to nie miślęg. A aspektowo zobaczyłam drzazgę w kopcu. Coś, co tam nie należy i sprawia 'ból'. Nakładając na to nekromancję…
Zrobię temu magowi z dupy jesień średniowiecza. Albo nakarmię nim jamochłony. Albo każę mu mówić i myśleć miślęg przez miesiąc… Albo… nie wiem, ale moja zemsta będzie straszna.
Nie pozwolę uciec Bluszczowi. Mowy nie ma. Przyzwałam swoje stadko siedmiuset kotów i razem z Tomkiem rozwieźliśmy je dookoła kopca, żeby mogły go mniej więcej w tym samym czasie otoczyć.
Cóż, czas chyba na plan, który bardzo spodobałby się Olgierdowi.


Z myśli osłupiałego Tomka

Ona… ona zaszarżowała. Siedemset kotów opadło kopiec. Frontowe koty dostały od nas pola siłowe, co było bardzo dobrym ruchem, ale…
Biedne miślęgi..! Walczyły dzielnie, gdzie miślęg był pokonany, tam wyciągał go z korytarzy kot i na zewnątrz siadał na nim Bardzo Gruby Kociak. W końcu koty przebiły się do środka.
A tam…


Z myśli Kamili

Nieumarła… fae? W kopcu miślęgów? Co to ma być? To… Przecież to nienaturalne.
Może uda mi się to… coś wyciągnąć z kopca, wtedy zmniejszy się zagrożenie dla samych miślęgów.

Uff… Ta… Bluszcz… czy też mag tym tworem kierujący, zgodził się na rozmowę na zewnątrz kopca. Wycofam większość kotów, choć te przydeptujące miślęgi muszą zostać…


Z myśli stojącego za wszystkim maga Srebrnej Świecy

Co to ma być? Nie dość, że zakłócają mój eksperyment, to jeszcze bezczelnie używają kotów! Wielka mi rzecz..! Zaklęcie 'Przyzwanie Nieważnego Zwierzęcia' to ja znałem już od dawna.
…Dużo tych kotów.
Nareszcie będę w stanie porozmawiać z magiem, który za tym wszystkim stoi. Dowiem się, dlaczego przerywa mój eksperyment.
Co prawda nie do końca tak, jak chciałem, ale udało nam się w końcu spotkać.
…Rany, czarodziej sterujący tymi kotami to jakiś skończony kretyn. Po pierwsze, nalega na osobiste spotkanie - jeszcze czego. Od tego ma tą fae. Chce rozmawiać - możemy rozmawiać. Na razie nic o mnie nie wie. Całkowicie nic. Po co mam to zmieniać?
Po drugie, że niby ja zafałszowałem swoje badania? Co za nonsens..!
Nie zakłóciłem żadnych badań! Te miślęgi zachowują się tak, jak zawsze się miślęgi zachowywały. Po prostu trafiłem na coś niezwykłego. Na nietypowy kopiec miślęgów. Tak, czy inaczej, zrobię doskonały referat i nikt nie będzie miał mi nic do zarzucenia.
A ten czarodziej i tak nigdy mnie nie odnajdzie. W końcu ani o mnie nic nie wie, ani tak naprawdę nie ma powodu mnie szukać.


Z myśli coraz bardziej wściekłej Kamili

Co za… Co za… Co za idiota skończony! Co za kretyn! Co za żul niemyty! Co za wacek nietrząsany!
Jak to 'nic się nie stało'?! Jak to 'miślęgi są nieważne'!?
Jak to 'miślęgi zachowują się tak na co dzień'?!
Co za… Argh!
Mówię ciołkowi jednemu, że wprowadzając nieumarłą fae do kopca zakłócił swój własny eksperyment, a ten kretyn mi na to, że to normalne zachowanie miślęgów, tyle, że te są nietypowo agresywne!
Mówię mu, że zakłócił mój eksperyment, a ten cham niemyty bagatelizuje sprawę i z wyższością stwierdza, że nie ma o czym mówić!
Ok, ugryzłam się w język, zmilczałam i zaproponowałam spotkanie, żeby wyjaśnić mu popełnione w czasie eksperymentu błędy, a on mnie wyśmiał!

Co to?! Miślęg atakuje fae z góry?! Co to… egzorcyzm? XD
Mam wrażenie, że właśnie spotkałam Starego Miślęga…
Cholera, ta pseudo-fae nie nadaje się już do niczego.
A ten mag…
Znajdę go. Irena na pewno mi pomoże.
Tak mu zrobimy koło pióra, że nie będzie wiedział, gdzie ma głowę, a gdzie tyłek… Nie, żeby robiło mu to jakąś większą różnicę…


Z myśli Starego Miślęga

Duchokot. Duchokot wyprowadzić czarne zło daleko poza kopiec. Duchokot nie wiedzieć, że wystawić mi Wielkie Zło na mój egzorcyzm. Moja walczyć z martwe zło wcześniej. Moja wiedzieć, jak to robić. Jako, że Duchokot rozmawiać z Wielkie Zło, moja poczekać. Chwila. Jak Duchokot skończyć rozmowa, a przynajmniej skończyć rozmowa częściowo, moja atakować. Potem moja opowiedzieć Duchokot, że moja wcześniej walczyć z Martwe Zło, że moja pochodzić z kopiec, w którym być Czarne Zło. Moja dużo widzieć, moja musieć zrobić Wojna. Gdyby nasza zrobić Wojna w moja kopiec, moja kopiec żyć, a nie być Kopiec Zła dziś. Moja płakać za każdy martwy miślęg, ale moja wiedzieć, co się dziać, jeśli moja tego nie zrobić.


Z myśli stojącego za wszystkim maga Srebrnej Świecy

To było niskie i wstrętne. Ten czarodziej tak bardzo pozazdrościł moich eksperymentów i mojej pięknej fae, że postanowił mi ją zniszczyć tylko po to, żeby mi dopiec! A to kanalia! Parszywiec jeden! Świnia! Próbował mi powiedzieć, że to miślęg zniszczył moją fae. W co jak w co, ale w to nie uwierzę, aż tak naiwny to ja nie jestem. To oczywiste, kto stał za tym miślęgiem. Nie jestem w końcu głupi. Nic to, nie ma co płakać za tą fae, chociaż to naprawdę wielka strata.
Powiedzmy, że za ten eksperyment, który podobno on robił (eksperyment na miślęgach, też coś, widać, że to jakaś wyjątkowo prowincjonalna gildia) daruję mu moją fae. Nie będę mściwy. Po pierwsze, z debilami nie ma co się wykłócać, a po drugie, jeśli faktycznie zepsułem jakiś eksperyment, to nie o to mi chodziło.
I tak, ani ja jego nie znajdę, ani on nie znajdzie mnie. Co za różnica…


Z myśli Kamili

Stary Miślęg okazał się być wyjątkowo - jak na miślęga - rozgarnięty. I nawet mówił w miarę poprawnie. Co prawda słowa w rodzaju 'jednakowoż' za nic do miślęga nie pasują, ale… Stary Miślęg używał ich właściwie.
Powiedział mi, że pochodzi z kopca, który stał się kopcem zła po tym, jak pojawiło się w nim coś podobnego do tej fae… Powiedział, że wtedy nauczył się walczyć. Powiedział też, że świadomie wybrał możliwą śmierć kilku miślęgów, przedkładając dobro kopca nad dobro poszczególnych jednostek…
I jak tu myśleć o miślęgach jako o małych, głupich dzieciach..?
…Ten mag jeszcze mi za to odpowie…


Z myśli Ireny Essner

Typowe. Jakiś plugawy degenerat Srebrnej Świecy zdecydował się skrzywdzić miślęgi, przekonany, że nic złego go nie spotka. Cóż… Przekona się, jak bardzo można się mylić.
To był bardzo męczący dzień. Z trudem udało mi się… nieważne. Jak tylko przyłożyłam głowę do poduszki, zadzwoniła Kamila. Była bardzo wzburzona. Powiedziała, że jestem jej natychmiast potrzebna. Miała rację. Biedne miślęgi. Nie jestem ekspertem od różnego rodzaju istot, ale nikt, kto sprawił, że miślęgi zaczęły walczyć między sobą, nie może być dobry.
Powiedział Kamili, że w żaden sposób go nie znajdziemy, tak? Zobaczymy. Zostawił dość sporo śladów, a ja jestem detektywem. Znajdę go.


Z myśli Kamili

Dobrze zrobiłam wzywając Irenę. Pojawiła się rzeczywiście natychmiast… Rany, nie ma to jak porządny detektyw. Natychmiast zabezpieczyła wszystkie ślady, nawet te, o których ja w życiu bym nie pomyślała…
Dzięki niej mamy środki do zidentyfikowania tego maga i dowody, jeśli - a raczej: kiedy - będą potrzebne…


Z myśli Ireny, po zbadaniu całego obszaru

Potężna emanacja magiczna. Interesujące. Nie wiem, co tu było… Patrząc po aurze i specyfice samego zaklęcia, najprawdopodobniej tutaj został rzucony czar stworzenia tych drobnych upiorów, o których mówiła Kamila. Aura nie jest właściwa. W tym czarze jest dodatkowo zbędne Rego Vim… Dodatkowo, emanacja jest zbyt wielka jak na pojedyncze przyzwanie tych duchów.
Ten czar został tu przeniesiony. Co więcej, przeniesienie nie zostało wykonane przez tego samego maga, który rzucił te duchy. Jestem w stanie zrobić "odcisk" tej aury. Na bazie tego "odcisku" Julia powinna być w stanie rozdzielić, który fragment czaru należał do maga tworzącego duchy, a który do maga przenoszącego tu zaklęcie. Powinno nam się udać uzyskać sygnaturę aur. Jeżeli to się uda… To właściwie go mamy.


Z myśli Ireny rozważającej posiadane informacje

Mówimy tu o magu z okolicy, studencie jakiejś gildii. Mówił coś o referacie. Najszybciej, jak mogłam, zawiozłam resztki "fae" Julii. Jakkolwiek moja magia detekcji jest dobra, Julia Weiner jest wybitna.
Mamy tak naprawdę kilka gildii, do których mógł ów mag należeć. Academia Daemonica. Niemożliwe. Po pierwsze, żaden mag AD nie odrzuciłby możliwości dowiedzenia się czegoś więcej, lub nie wykorzystałby tego, by zmanipulować Kamilę. KADEM. To jest możliwe. Szczęśliwie, bardzo prosto jest zweryfikować, czy na KADEMie był ostatnie jakiś referat tego typu…


Z myśli Ireny Essner po rozmowie z Kubą

Nie. Jeżeli wierzyć słowom tego maga, że robił to dla referatu, to nie był magiem KADEMu. Nie wykluczam jeszcze tej możliwości - ten mag mógł kłamać - ale nie wydaje mi się, żeby tak było.
Srebrna Świeca. To jest bardzo prawdopodobne. O magach AD można powiedzieć, co się chce, lecz nie okaleczają Viciniusów bez sensu. Są wręcz okrutnie pragmatyczni, ale nie robiliby krzywdy nie mając z tego żadnego zysku.
KADEM… Jaki mag KADEMu przeprowadzałby eksperyment ingerując w obiekt obserwowany? Z tego, co mówił mi Kuba, metodologie prowadzenia projektów wałkują im od początku pierwszego roku, a nad każdą niedoświadczoną grupką studentów stoi kilku doświadczonych studentów, którzy osobiście odpowiadają za wszystkie błędy i szkody wyrządzone przez uczniów. Ciekawe… warto wspomnieć o tym Kamili, by zaimplementowała to w Powiewie Świeżości…
Nie, intuicja mówi mi, że to będzie Srebrna Świeca. Nie dlatego, że ci magowie są źli. Oni są po prostu bezmyślni i nie traktują Viciniusów jako sobie równych. Cóż, czas na telefon do Marcina.


Z myśli Ireny po rozmowie z Marcinem

Na Srebrnej Świecy odbywa się kilka projektów, które pasują do infiltracji miślęgów. Dwa lub trzy mogę odrzucić. Napisanie referatu o miślęgach na takim roku u tych nauczycieli przyniosłoby jedynie wstyd i zażenowanie, a z tego, co Kamila mówiła, ten mag był autentycznie dumny ze swojego "odkrycia".
W ten sposób więcej nie zdziałam. Czas przejść się osobiście, porozmawiać z kilkoma magami…


Z myśli przygotowującego się do referatu ucznia Srebrnej Świecy

No. Ingerencja tego złego maga, który napuścił te barbarzyńskie miślęgi na moje cywilizowane i uprzejme miślęgi… Zniszczył naprawdę wiele… Ech… Tak, czy inaczej, czas podsumować, co wiemy o miślęgach.
Po pierwsze, miślęgi same z siebie preferują strukturę hierarchiczną, zbliżoną do dworów europejskich. Miślęgi widząc istoty od siebie lepsze z przyjemnością się im podporządkowują i aktywnie szukają ich opieki i pomocy. Z natury uprzejme wobec dobrze życzących im istot, potrafią być jednak okrutne i bezwzględne, jeżeli zostaną zaatakowane. Często toczą wojny domowe, kopiec przeciwko kopcowi, jak greckie państwa - miasta. Są to istoty prymitywne, jednak w ograniczonym stopniu zdolne do władania magią, zwłaszcza na poziomie nekromantycznym. Posiadają rytuały, które, jakkolwiek wyglądają na żałosne, mogą być całkiem przydatne i zawierają odpowiedni dla miślęga poziom mocy.
Tak, referat będzie fascynujący. Dowiedziałem się więcej o miślęgach, niż większość magów kiedykolwiek o nich wiedziała.
Teraz tylko ładnie ułożyć to w eleganckim referacie i wszystkie dziewczyny moje! Chciałem powiedzieć: wszystkie inteligentne dziewczyny moje. W końcu jestem przystojnym arystokratą i to jeszcze inteligentnym. A tamten mag… nie życzę mu źle. Po prostu jest zazdrosny. W końcu nie każdy może należeć do tak wspaniałej gildii jak Srebrna Świeca.


Z myśli Kamili

Zgadzam się z Ireną, że to niemal na pewno nie jest nikt z AD. Po co im to? Jakoś nie widzę Anety… chyba nigdy nie będę potrafiła jej nazwać Ash… krzywdzącej miślęgi. Magów - jasne, bez problemu. Ale miślęgi..? Nie mówiąc już o Warmasterze czy Whisperwind… nie, po prostu jakoś tego nie widzę.
Co do reszty gildii… Zdaję się na Irenę, choć po opowieściach Kuby jakoś coś takiego mi nie do końca pasuje do KADEMu… Ale zawsze mogę się mylić.
Niemniej… uznałam, a Irena potwierdziła to rozumowanie, że mag ten raczej nie należy do żadnej z mniejszych gildii. Jedyną z 'drobnicy', w której miałby sens taki referat jest Powiew, a ja wiem, że żaden z obecnych członków Powiewu nie zrobiłby czegoś takiego. Bo kto? Maks? Aniela może? Technicznie rzecz biorąc, Teresa by mogła, ale ona nie jest taka głupia, żeby wpłynąć na obserwacja, co więcej, nie kłamałaby ani by się tak nie ukrywała. Jest szczera do bólu… Julian? Och, proszę, to prawie tak głupie jak pomysł z Anielą…
Żadna z pomniejszych gildii po prostu nie miałaby interesu w takim referacie.
Cóż… To zostawia AD, KADEM i SŚ…
Nie wiem, co bym zrobiła bez Ireny…
A ten mag… Jak tylko Irena go znajdzie… Będzie miał bardzo niemiłą niespodziankę.


Z myśli ekspert Przebiśnieg po wysłuchaniu referatu o miślęgach

To głupota. Są dwie możliwości. Pierwszą jest to, że pokolenia badaczy analizujących miślęgi zostały przez nie zwiedzione. Druga, ku której się skłaniam, to to, że w jakiś sposób miślęgi dały radę zwieść owego badacza. Nie świadczy to o nim najlepiej. Tak, czy inaczej, jest to interesująca zagadka. Wygłaszał ten referat z ogromną dumą. Wyraźnie włożył w niego jakąś pracę. Nie jest to całkowicie zmyślone. Pytanie jest inne. Co tak naprawdę zobaczył i dlaczego.
Niezależnie od jego metody pomiaru osiągnął dogłębne, choć bardzo nietypowe i dziwne dane. Choćby z uwagi na to jestem skłonna wystawić mu ocenę pozytywną. Zrobił więcej niż musiał. A to, że osiągnął bardzo dziwne wyniki jest najprawdopodobniej winą albo metody pomiaru albo grupy miślęgów, z którymi miał do czynienia przy jednoczesnym braku umiejętności analizowania faktów.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License