Droga do potęgi

Z myśli Ewy Zajcew rozpatrującej zadanie zlecone jej przez Basię

Hmm…
Basia nie ma prostych spraw.
"Zrób to tak, by nikt nie mógł skojarzyć tego z robotą Sowińskich". Czy ona nie wie, że Sowińskich jest więcej niż much na gównie? Praktycznie każda metoda może być metodą Sowińskich. A zatem - zmiana zadania. "Zrób to tak, by nikt nie mógł skojarzyć tego ze mną". I od razu proste.
Pod swoją maską 'niebezpiecznej i zimnej Barbary Sowińskiej' Basia jest wciąż tą samą słodziutką dziewczynką, która robiła minkę w podkówkę gdy tylko patrzył na nią Venomkiss. Innymi słowy, jeśli zrobię to szybko i brutalnie, nikt nie skojarzy tego z nią. Zwłaszcza, jak zrobię to jako robotę partacza, który zwycięża samą siłą ognia.
Nie jest to trudne zadanie. I mam już plan. A nawet mam partaczy…


Z niespokojnych myśli Wiktorii, przed spotkaniem z Barbarą Sowińską

Ech… łatwo było powiedzieć przyjaciółkom, że to szansa, nadzieja i okazja… ale to jest Barbara Sowińska. Sowińscy to najpotężniejszy ród magiczny w Polsce. Ta młoda arystokratka może zadekretować moją śmierć… i nikt jej w tym nie powstrzyma. Z samego kaprysu -_-.
Prawda, Milennium na nas poluje. Prawda, nie możemy w nieskończoność się ukrywać i poruszać w ukryciu, gdy Milennium rośnię w siłę… ale nie wiem, czy ten mój plan ma jakikolwiek sens.
Jestem wolnym duchem. Jestem dumna z siebie i z moich osiągnięć. Nie podoba mi się myśl, że muszę zdobyć łaskę Barbary Sowińskiej by móc swobodnie funkcjonować w świecie, w którym rządzi Milennium!
…zrób to dla Ireny i Oli.
…zrób to też dla siebie…


Z rozmowy między Ewą Zajcew a Weroniki Seton, w gabinecie Weroniki na KADEMie

- Zgłaszam sugestię specjalnej lekcji. Chcę wziąć kilku pierwszoroczniaków i przeprowadzić im specjalną lekcję.
- Czego miałaby dotyczyć ta 'specjalna lekcja'?
- Technicznie, magii rytualnej. Artefakcja, rytuały… przede wszystkim magia konstrukcyjna.
- Hmm… a po co mi o tym mówisz?
- Zgodnie z zasadami KADEMu musze mieć aprobatę co najmniej jednego z nauczycieli by móc wykorzystywać środki KADEMu.
- Dlaczego chcesz przeprowadzić tą lekcję?
- Proste. Jest grupa magów, najprawdopodobnie całkowicie nieszkodliwych i bez groźnych zamiarów. Potrzebuję kilku niewprawnych artefaktów o różnych poziomach mocy i jakości by wciągnąć ich w pułapkę i, jeśli nie są dość dobrzy, sklepać ich tak, by im nogi z tyłków powypadały.
- Hmmm…
- Więc, mam pani zgodę, czy nie?
- Obawiam się, że muszę odmówić Twojej prośbie, Ewo.
- Ale dlaczego?!
- Jest to niezgodne z regulacjami KADEMu. Co gorsza, jest to niemoralne.
- Od kiedy pani, ze wszystkich osób, przejmuje się jakimikolwiek regulacjami KADEMu?! Nie wspominając już o pani wątpliwej moralności?!
- A od kiedy przychodzisz do mnie prosić mnie o coś, panienko Zajcew?
<Ewa wychodzi, trzaskając głośno drzwiami>
<Weronika Seton kręci głową z lekką pobłażliwością>
- Przewidywalna do bólu…
<Weronika Seton odwraca się w kierunku ciemnego kąta pokoju, gdzie znajduje się mały, nastroszony jeż>
- Ewa, chcesz Kubę? <pokazuje na tłustą muchę z uśmiechem>


Z ponurych myśli Ewy przed gabinetem Roberta Setona na KADEMie

Ech… mogłaby się zgodzić, stara jędza…
Cóż…
Basiu, poświęcam się dla Ciebie. Zapłacisz mi kiedyś za to…
<pogłębienie dekoltu>
<podniesienie mini-spódniczki tyci wyżej>


Z rozmowy między Ewą Zajcew a Robertem Setonem, w gabinecie Setona na KADEMie

- Zgłaszam sugestię specjalnej lekcji. Chcę wziąć kilku pierwszoroczniaków i przeprowadzić im specjalną lekcję.
- Wspaniały pomysł! <patrzy na Ewę z lekko błędnym uśmiechem> Co będziesz prowadzić?
- Mam zamiar ich nauczyć magii rytualnej. Artefakcja, rytuały, magia konstrukcyjna.
- Hmmm… nie uważasz, że to może być nieco za proste?
- Panie doktorze… to pierwszy rok. To zdecydowanie ich poziom. To i tak może okazać się być wyzwaniem…
- Aaa, rozumiem! Masz zamiar uwzględnić elementy magii chaosu?
- Nie.
- Hmm… kryształy eterytowe?
- Nie.
- To może… wpływ pola pryzmaturgicznego na typy rytuałów?
- Nie.
- A chociaż wykorzystywanie węzłów w magii rytualnej?
- Nie.
- A…
- Nie. Mam zamiar przeprowadzić z nimi… no… rytuały.
- Aha. Ale… to trochę mało interesujące.
- Zapewniam, że akurat tej lekcji szybko nie zapomną, panie doktorze.
- Jeżeli tak sądzisz… to… po co tu jesteś?
- Potrzebna mi zgoda.
- Ach tak, oczywiście… proszę.
- Panie doktorze, dał mi pan (i podpisał!) podanie o zwiększenie hodowli pietruszek celem karmienia… agresywnych małży pustynnych?!
- Tak? A to ciekawe… skąd mam taki dokument na biurku…?
- Mam pewne podejrzenia… Ale byłabym wdzięczna za nieco inny typ zgody.
- Hmm… po co zamawiałem agresywne małże pustynne… z pewnością do czegoś były mi potrzebne…
- Panie doktorze!
- Agresywne małże polują na pietruszki? Albo są zdesperowane, albo niezbyt agresywne… Nie wiedziałem, że mamy hodowlę pietruszek na KADEMie. Muszę spytać Weronikę. W sumie… pietruszka… chyba mogę uatrakcyjnić swoje posiłki w stołówce…
- Panie doktorze!!! Jestem prawie rozebrana!!! <wyraźnie pokazuje palcem dekolt>
- Tak? <natychmiast zwrócił uwagę>
- Potrzebna mi zgoda.
- Ach tak, oczywiście.
(…)


Z myśli Wiktorii, po spotkaniu z Barbarą Sowińską

Niewiarygodne…
Barbara Sowińska jest osobowością. Potrafi być tak zimna i bezwzględna jak mój ojciec…
Jednak wszystko wskazuje na to, że nie jest tak źle. Ona mnie potrzebuje. Potrzebuje kogoś, komu może zaufać.
…no dobrze, niekoniecznie wymieniłabym siebie w pierwszej setce osób, jakim zaufałaby Barbara Sowińska, ale na pewno jestem już w pierwszym tysiącu takich magów.
W pewien sposób mi zaufała. Przynajmniej na tyle, na ile paranoiczna, krwiopijcza arystokratka Srebrnej Świecy (z ramienia konserwatywnego) mogła mi zaufać. Dała mi do dyspozycji swoją oranżerię i jakąś piwnicę, bym mogła tam przeprowadzać swoje badania magiczne.
Dobrze, nie potrzebuję nic więcej. Owszem, nie martwi mnie fakt, że będę obserwowana. Dostarczę obserwującym odpowiednio dużo radości… a przy okazji będę dobrze się bawić.
Mój oficjalny status to "gość posiadłości". Nie "gość Barbary Sowińskiej", ale i nie "ta od zmywania naczyń numer 15". Mogło być gorzej, dużo gorzej… Co prawda raczej będę unikać lokalnych imprez, ale magowie to i tak sztywniaki, nie potrafią się dobrze bawić. Ważne jest to, że Barbara Sowińska pozwoliła mi wychodzić na miasto by się dobrze bawić na "plebejskich dyskotekach" (nie jej słowa, ale prawie widziałam minę).
Barbara Sowińska hmm… zażądała (ale w formie proszącej), bym informowała kiedy opuszczam teren jej posiadłości, by wiedziała, kiedy ma mnie chronić a kiedy nie. Rozumiem ją.
Ciekawe też było, że nie uznała tego, co zrobiła przeciwko mnie i Irenie jako okrutny, osaczający atak. Zainteresowała się moją opinią na ten temat i ja, zgodnie z prawdą (sorry, kłamać nie będę, nawet samej Barbarze Sowińskiej!) powiedziałam, że Organizacja nie lubi nigdy być przyparta do muru. Powiedziałam, że nie jest to przyjazna metoda. Owszem, Barbara Sowińska starała się wyjaśnić mi, że w aktualnej sytuacji politycznej mógł być to na nią atak… ale jak już się dowiedziała, że nie jesteśmy z tym powiązani, nie musiała - po prostu nie musiała - kontynuować przypierania nas do muru. Wyjaśniła, że potrzebuje sił zewnętrznych, którym może ufać, że nie są związane politycznie z jej przeciwnikami…
No ja przepraszam! Nie jest to sposób na robienie sobie lojalnych aliantów! Taka metoda może jedynie prowadzić do odepchnięcia i zniszczenia jakichkolwiek prób współpracy! W jaki sposób tak ważna (i bystra) manipulatorka może być tak bezdennie głupia?! Powiedziałam jej to, naturalnie, w dużo bardziej… stonowany sposób. Przyjęła to do wiadomości, lecz poinformowała mnie, że w jej sytuacji najpewniej postąpiłabym nie inaczej, że nie rozumiem, z czym wiąże się tak wysoki poziom na jakim ona się znajduje. Oczywiście, nie tymi słowami, lecz od kiedy to jest ważne?
Powiem tak… jestem inna od niej. Nawet, gdybym chciała tak zadziałać, Irena by mi nie darowała. Osobiście muszę działać bardziej subtelnie i w wyrafinowany sposób, ale i brak środków daje mi się we znaki. I… nadal nie uważam, że ta konkretna metoda ma sens. Marchewka, nie - pułapka na myszy i kij, jak mysz nie chce współpracować.
Tak czy inaczej, muszę być przydatna dla Barbary Sowińskiej, by móc do czegoś dojść. Niech więc będzie.
Czas pokaże…


Z notatek osobistych Barbary Sowińskiej

Wiktoria Diakon… Ta osławiona skandalistka okazała się być inna niż oczekiwałam.
Zacznijmy od tego, że weszła do mojego gabinetu ubrana jak dobrej klasy sekretarka. Grzeczna, spokojna, opanowana - jednym słowem, profesjonalistka całą gębą.
Ale udało mi się chyba zrobić niewielki wyłom w tym jej pancerzu profesjonalizmu. Nie potrzebuję zimnej profesjonalistki z gatunku 'tak, proszę pani', 'zrobię dokładnie to, czeg pani sobie życzy i nic więcej'… Potrzebuję kogoś, kto będzie w stanie zrobić coś bez mojego stałego nadzoru…
Prawda jest taka, że na Ewę nie będę mogła zawsze liczyć… Choć bardzo chętnie pomoże w wielu sprawach, to jednak do pewnych przedsięwzięć się po prostu nie nadaje. No i… co by nie zrobić, Ewa zawsze w jakiś sposób korzystać będzie z zasobów KADEMu… A wolałabym tego na dłuższą metę uniknąć.
Wracając do Wiktorii Diakon… Po krótkiej rozmowie udało mi się ją nieco rozluźnić, co tylko potwierdziło moje początkowe wrażenie, że była bardzo zdenerwowana. Wydaje się być całkiem dobrą dyplomatką, choć widać, że od dłuższego czasu nie miała okazji poćwiczyć. A mój ojciec zjadłby ją na śniadanie… Niemniej jednak wydaje mi się, że poproszenie Jana do pokoju (pod pretekstem przyniesienia jakichś papierów) sprawiło, że odprężyła się nieco bardziej. Puściła nawet do niego oczko… To już bardziej pasowało do ogólnej o niej opinii. Cóż… po wyjaśnieniu sobie kilku podstawowych zasad, na jakich będzie mogła korzystać z mojej gościny zaproponowałam, że ją oprowadzę po domu. Rozmowa z nią, zwłaszcza, gdy zrezygnowała z pozy 'super zimnej i kompetentnej profesjonalistki' dała mi sporo satysfakcji. Może nie była najbardziej wymagającym dyskutantem w historii, ale na pewno jednym z lepszych od dawna.
Wcześniej postanowiłam sobie, że to, jaki otrzyma status będzie zależało od niej samej. Cóż… jej reputacja i zachowanie nie pozwalają mi na podjęcie ryzyka uznania jej za swojego osobistego gościa, zresztą, jeśli ma choć trochę rozumu, to - przynajmniej na początku - będzie wolała tego statusu uniknąć. Potraktowanie jej jak pachołka od brudnej roboty nie wchodziło w grę - nie po tym, co sobą zaprezentowała. Uznałam, że status 'gościa domu' będzie najodpowiedniejszy. Hmph. Jeśli myślała, że uda się jej mnie zszokować stwierdzeniem, że będzie wychodzić na miasto na imprezy, to się grubo myliła. Ona chyba nigdy nie widziała imprezy w akademiku KADEMu… Niestety, nie do końca potrafiłam opanować uśmiech na wspomnienie dyskoteki z 'Bożą Krówką' jako motywem przewodnim. Dobrze, że Kuby tam nie było… Dlaczego niby miałabym zabraniać Wiktorii wychodzenia na imprezy do miasta? Ależ proszę bardzo, po prostu poza granicami mojego terenu nie mam obowiązku chronienia jej. To wszystko.
Co do samej ich organizacji… Ciekawa jestem, czego dowie się Ewa. Cóż… przynajmniej wiem jedno. Mogę Wiktorię okłamać, jeśli jest taka potrzeba. Nie przejrzała owego lekkiego naciągnięcia prawdy. No bo w końcu ani żadni moi ludzie nie wezmą w tym udziału, ani nawet nie wiem, czy już się dzieje, czy jeszcze nie.
Inną sprawą jest nasza dyskusja o metodach, jakich użyłam do uzyskania jej obecności. Cóż… przyznaję, może nieco przesadnie zareagowałam. Ale prawdą jest, że mieli zbyt wiele szans na ucieczkę. A ja po prostu nie mogłam sobie pozwolić na wypuszczenie ich z ręki… Zresztą, wciąż jeszcze nie wiem, czego tak naprawdę chcą i czy nie będą działać przeciwko mnie… Jak powiedział ktoś mądry - 'trzymaj swoich przyjaciół blisko, a swoich wrogów jeszcze bliżej'. Dotyczy to też potencjalnych przyjaciół i wrogów, a oni… są oboma - potencjalnymi.
Tak czy owak - owo zastraszenie to był kij. Za dobrze się opierali, zbyt wiele było z ich strony uporu i prób wycofania się. Raz, że dla mnie było to podejrzane, dwa, że… ja wciąż chcę żyć i istnieć na scenie politycznej tego chorego świata. A przy mojej obecnej sile nie mogę sobie pozwolić na przeoczenie lub utratę nawet najmniejszej możliwości. Po prawdzie to… trochę się boję. W Ewie i pozostałych z KADEMu nie mam i nie mogę tu mieć oparcia. Pozostaje mi tylko Jan, ale on przecież nie rozumie wszystkich niuansów… Bo i skąd? To nie jego obszar działań i zainteresowań. Choć jest świetnym… ochroniarzem? Doradcą? Obrońcą?… To jednak nie jest politykiem.
A co do organizacji i Wiktorii. Kij był. Teraz pora na marchewkę. Najpierw jednak zwierzaczek musi się przekonać, że nie za każdym razem, kiedy się zbliżam mam w ręku kij…
Może wciągnę Wiktorię w pomoc przy organizacji konkursu?… Muszę to dobrze przemyśleć. Tymczasem… poobserwuję ją trochę. Dałam jej prawo dostępu do szklarni i zgodziłam się wyznaczyć dla niej jakąś pracownię. Teoretycznie daję jej do ręki potencjalną broń (w końcu zdaję sobie sprawę z jej niezwykłych uzdolnień w dziedzinie kwiatów) jednak tak naprawdę… No cóż, to jest mały kawałek marchewki. Czy też może jabłka. No i - co chyba oczywiste - nie pozostawię jej całkowicie bez nadzoru.
Cóż… zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że się nie pomyliłam.
I mam nadzieję, że w końcu dotrą te informacje, o które poprosiłam Jana… Może uda mi się znaleźć jakiegoś potencjalnego sojusznika. Mam nadzieję… Potrzebuję kogoś, kto podziela moje poglądy…


Z przemowy Ewy Zajcew skierowanej do Bernarda i Dorotki

Słuchajcie, Basia ma poważny problem. Chce z nią współpracować jakaś organizacja, dość niebezpieczna na pierwszy rzut oka. Oczywiście, Basia zupełnie nie daje sobie z tym rady, więc zwróciła się z tą sprawą do nas. W dużym skrócie: ci magowie są całkowicie nieznani i mogą stanowić dla Basi zagrożenie. Niestety, nawet, jeśli mają dobre zamiary wobec Basi i tak mogą okazać się dla niej bardzo groźni. Mogą też być bardzo przydatni, problem w tym, że zachowują absolutną dyskrecję. Nie wiemy co potrafią, nie wiemy ile ich jest i Basia prosi nas, byśmy dowiedzieli się czegoś na ich temat. Mamy zrobić to tak, by nikt nie domyślił się, że to może być robota Basi - przez to wszystkie miłe i słodkie sposoby odpadają. Tak się składa, że mam plan jak ich wywabić i jak upewnić się, że nie są dla Basi niebezpieczni, ale potrzebuję waszej pomocy. Możecie uznać to za nieco niemoralne, nawet może 'niemiłe', ale konsultowałam się w tej sprawie już z przełożonymi z KADEMu i dostałam ich zgodę, więc z tej strony mamy zielone światło.
Wiecie, polityka to brudne bagno pełne węży i szlamu. Pomóżmy trochę Basi, nawet jeśli trzeba się troszkę pobrudzić… jak za dawnych, dobrych lat. <zły uśmiech>


Kwatera główna "Żelaznej Pięści", gildii magów - najemników z okolic Łodzi

Dobra, chłopaki, mamy zadanie. Anonimowy zleceniodawca (znaczy: płaci dużo więcej), misja typu "Analiza nieznanej grupy magów". Innymi słowy, przyjdzie grupa magów, o której my się nie dowiemy i mamy dać im wycisk. Kluczem jest to, że nikomu nie może stać się trwała krzywda. Mamy złapać jednego członka tej grupy żywcem i przeczytać jego pamięć. Ta pamięć, przekazana w formie kryształu pamięci (zleceniodawca przekazał trzy inskrypcje tworzące taki kryształ) ma zostać przekazana "oficerowi łącznikowemu" ze strony zleceniodawcy. Oficer łącznikowy będzie nam towarzyszył jako zakładnik, nie będzie to mag a konstrukt.
Powiem szczerze. To jest akcja polityczna. Sam zleceniodawca powiedział, że to akcja polityczna. Zaakceptowałem już to zadanie i dostałem zaliczkę. Ładną zaliczkę.
Nie mamy się co obawiać, że ktoś próbuje zastawić na nas pułapkę, bo nikomu nie podpadliśmy. Na wszelki jednak wypadek przygotowałem asekurację.


Z rozbawionych myśli Ewy Zajcew po rozmowie z najemnikami

I tak Basia płaci…
A Żelazna Pięść, mimo absolutnie beznadziejnej nazwy słynie z kompetencji i oddania zadaniu. Na pewno przygotowali jakąś asekurację…
Walczyłam z Kubą Urbankiem. Oni nie są w stanie mnie pokonać, gdyby nawet do czegoś doszło…


Z notatek osobistych Barbary Sowińskiej

Dziś odwiedziły mnie trzy interesujące osoby, choć każda interesująca z innych powodów…
W kolejności pojawiania się:
Na spotkanie ze mną umówiła się Julia Weiner, przywódczyni niewielkiej gildii o nieco… nietypowo brzmiącej nazwie "Powiew Świeżości".
Od razu skojarzyłam ją z gildią, do której należy Julian Krukowicz, ten uroczy, choć nieco… niekompetentny czarodziej. Przypomnienie sobie jego opowieści o gildii i jej członkach nie było trudne. Cóż… gildia sprawia wrażenie całkiem sensownej, choć totalnie nieważnej z punktu widzenia polityki…
Pani Weiner przyniosła również referencje od Kuby… dokładnie w jego stylu. Ubawiłam się setnie widząc jego kulfoniaste pismo na świstku papieru śniadaniowego… Po prostu nie mogłam się powstrzymać i się roześmiałam. Julia Weiner chyba zrozumiała, dlaczego się śmieję, choć wygladała na nieco speszoną stanem tych 'referencji'. Ale… co prawda, to prawda. Może i Kuba ma czasem okropny styl, to jeśli komuś pomaga, to ta osoba warta jest co najmniej poważnego zastanowienia się nad pomożeniem tej osobie.
Pani Weiner chciała poprosić o wsparcie, głównie o wiedzę, choć i z surowcami u nich ciężko (raz, że sama to przyznała, dwa, że Julian o tym też opowiadał).
No i w tym momencie nam przeszkodzono. Przeklęty Venomkiss. Niech pogrywa sobie ze mną, ale niech nie robi tego wobec moich gości. Musiałam ją zostawić i się do niego udać… Julia nie wyglądała na zadowoloną. Co więcej - odniosłam wrażenie (choć bardzo starała się tego nie okazać), że poczuła się nieważna i lekceważona… Nie podoba mi się to. Musiałam ją zostawić w chwili, gdy przyszła na umówione spotkanie. Venomkiss nie jest osobą, którą można tak po prostu zignorować. Niemniej jednak przez to Julia Weiner poczuła się nieważna i ignorowana. Chyba udało mi się trochę poprawić jej samopoczucie… Nie chcę, żeby odebrała wrażenie, że ja jej nie szanuję lub ją lekceważę. Przecież zasługuje na szacunek, choćby tylko za to, że własnym wysiłkiem po Zaćmieniu odbudowała gildię…
Dodatkowo na plus liczy się jej to, że nie przyszła z pustymi rękoma - zaprezentowała wykonany przez jej gildię projekt. Jest to rzeczywiście bardzo interesujące urządzenie. Nie do końca rozumiem, jak ono działa, jednak jest istotnie imponujące, zwłaszcza niektóre jego cechy. Również podziw budzi fakt, że pomimo nikłych środków udało im się zbudować urządzenie na bazie Rosy Diviny Aerinus… Przyniosła (i zostawiła!) kopię planów tego urządzenia. Swoją drogą… nadzwyczaj interesujące jest to, że udało im się przetestować to urządzenie na Fazie Daemonica… Może i nie mają zbyt wiele środków, ale widzę w nich ogromny potencjał.
Julia Weiner zrobiła na mnie dobre wrażenie. Postanowiłam wspomóc Powiew Świeżości, choć na początku będę robić to ostrożnie - wolałabym, żeby nikt nie zaatakował PŚ tylko dlatego, że ja im pomagam.
Na razie nie wiem, co mogłabym im zlecić, więc dostarczę im środków ze wskazaniem na dalszy rozwój detektora. Rosa to imponujący składnik, ale wolałabym mieć możliwość zbudowania urządzenia bez hodowania tego przeklętego chwasta… Pomijając już fakt, że jest to jednak droga i - co gorsza- trudno dostępna zabawka. No nic, wesprę ich badania, choć zaznaczyłam, że chcę otrzymywać raporty o postępach, oczywiście w miarę, jak te postępy będą się pojawiać. No i na pewno chcę wiedzieć, jak wykorzystywane są moje środki. Nie muszą się rozliczać co do ostatniego Quarka, ale chcę wiedzieć, co z nimi robią.
Rozmowę z Julią Weiner przerwał mi Venomkiss, bezczelnie otwierając sobie przejście z ich Fazy do mojego pokoju… Oczywiście, uruchomiło to wszystkie alarmy. Na szczęście mam osobisty podgląd swojego pokoju (nie podłączony do ogólnego systemu). Dzięki temu mogłam w porę odwołać ochronę. Venomkiss zapewne by ich nie skrzywdził, ale po co psuć morale dobrych ludzi? Nie mieliby z nim szans.
Cóż… prawda, kazałam mu troszkę poczekać - nie będę lecieć na każde jego zawołanie jak jakiś kanapowy pekińczyk - jednak uznałam, że muszę się dowiedzieć, czego chce. Zwłaszcza, że odmówił zaproszeniu do wygodnego pomieszczenia i propozycji, by chwilkę zaczekał… Stwierdził, że przyjdzie ponownie, kiedy oboje będziemy mieli czas. W wolnym tłumaczneiu - nigdy…
Choć było to nie w porządku wobec Julii Weiner, i sporo wysiłku kosztowało mnie przekonanie jej o tym, że jednak ją szanuję, nie żałuję, że poszłam do swojego pokoju, ponieważ Venomkiss przyszedł z interesującą ofertą - współpraca, ale nie między Barbarą Sowińską a AD, a pomiędzy mną a nim…
Cóż… jak już mówiłam, nie dam sobą pomiatać, nawet jeśli on ma wszystkie asy w rękawie. Odpowiedziałam, że się z nim skontaktuję i dam mu odpowiedź. Cóż… najpewniej przyjmę jego propozycję, bo nie widzę bardzo ważnego powodu, by tego nie robić, a zyski mogą być ogromne. No i ani mnie, ani jemu nie zależy na ujawnianiu naszej współpracy. Dlatego zmilczałam fakt, że wlazł mi na bezczela do pokoju… Choć bardzo mi się to nie spodobało. Jest jeszcze jeden powód, dla którego niemal na pewno przyjmę jego ofertę. Nie przeszkadzałoby mi to, że ja nie mam jego wsparcia. Ale bardzo przeszkadzałoby mi, gdyby kto inny je uzyskał.


Rozmowa Venomkissa z Sariath Aleksandrą Trawens

- Sariath, wzywałaś mnie.
- Jaki był cel Twojej wizyty u Barbary Sowińskiej z KADEMu?
- Sariath… próba zawarcia z nią dwustronnego przymierza między nią - Barbarą Sowińską ze Srebrnej Świecy a mną - Venomkissem z Academii. Nie jest to sojusz gildii… raczej sojusz dwóch magów.
- Rozumiem potrzebę wpływania na politykę Srebrnej Świecy, ale dlaczego przez nią?
- Barbara Sowińska jest osobą nam znaną. Nie jest głęboko zaangażowana w politykę, nie posiada własnych sojuszników i moje wsparcie będzie dla niej szczególnie przydatne. Zna mnie i nie będzie próbowała mnie zdradzić. Wie, jak bardzo jest to niemądre i niewłaściwe. Co więcej, podziela ideały KADEMu, przez co jest zrozumiała. Otoczenie, w jakim się znajdowała przez ostatni rok ją bardzo wypaczyło, co jedynie sugeruje, że jest ona podatna na rady i sugestie, zwłaszcza takie, które nie są groźbami.
- Nie jesteś odpowiednią osobą do sugerowania jej czegoś. Nie nadajesz się do tego.
- Nie… dlatego mam zamiar przedstawić jej Warmastera jako "sympatyczną twarz Academii".
- Intrygujące…
- Sariath, Barbara Sowińska zainteresowała się Julianem Krukowiczem, mimo, że nie miała żadnego celu w tym zainteresowaniu. Ze wszystkich magów nam dostępnych Warmaster jest do niego najbardziej podobny… co więcej, wbrew pozorom, jest to mag wartościowy i inteligentny. Dokładnie taka osoba, jaką Barbara Sowińska… ze Srebrnej Świecy… potrzebuje.
- Nazywasz ją czarodziejką Srebrnej Świecy. Dlaczego?
- Mimo, iż nadal podziela ideały KADEMu, czarodziejka KADEMu w niej już jest prawie martwa. Teraz jest czarodziejką Srebrnej Świecy z metod. Wierzy jeszcze w to, że może być czarodziejką KADEMu, ale nie wiem, czy jest to jeszcze możliwe.
- Co byłoby dla nas lepsze - Barbara Sowińska jako mag KADEMu, czy jako mag Srebrnej Świecy? Oczywiście pytam o spojrzenie ideologiczne i metody, nie o faktyczną afiliację.
- Barbara Sowińska jako mag KADEMu jest bardziej współczująca, łagodna, i bardziej na uboczu ważniejszych wydarzeń. Jako mag Srebrnej Świecy jest skłonna do kompromisów, jest zahartowana moralnie i potrafi negocjować twardo. Ta pierwsza niechętnie będzie ze mną rozmawiać i bardzo będzie zastanawiała się nad jakimikolwiek próbami współpracy z nami… zwłaszcza niemoralnymi. Ta druga… nadal pamięta o moralności. Ale nie jest ona dla niej zbyt istotna. Jest to coś, co będzie indukować i wspierać gdy będzie na szczycie.
- To samo mówiłeś Ty, kiedyś.
- I Ty, Sariath.
- Innymi słowy, zrozumiałam, co chciałeś mi przekazać. Barbara Sowińska jest w tej chwili jedną z nas, osób zdolnych do swobodnego myślenia o świecie.
- Tak. W tej chwili - tak. Ma dwa wyjścia… odrzucić swoje przeznaczenie zostania mistrzynią gildii, albo stać się jedną z nas.
- Nie jest głupia. Wybierze potęgę.
- Właśnie dlatego, że nie jest głupia, poważnie się zastanawiam, co wybierze. To może być zabawne…


Z lekcji Ewy Zajcew, przeprowadzanej na KADEMie dla młodszych studentów

Doskonale. Nie! Nie tak!!!
No dobrze. Wyjaśnię wam wszystko od początku.
Staracie się stworzyć zabawki. Proste artefakty. Każde z was stara się stworzyć artefakt oddzielnie. Dokładnie tak. Noż kur… kurczę. Patrzcie. To są kryształy Quark. Rozumiecie?
Aha. Wiecie, co to są kryształy Quark. To co trudnego jest w stworzeniu rytualnie artefaktu?! Po prostu szukacie formy, do której będą idealnie pasowały komponenty, które zebraliście.
No dobrze, które ja zebrałam. Co za różnica? Z tego wszystkiego da się stworzyć dowolny artefakt!
Dobrze. Już nie krzyczę. Przepraszam. Słuchajcie… robimy tak. Mam w ręku lalkę. Popatrzcie… bierzemy kryształ Quark i się zastanawiamy: w jaki sposób można tą lalkę uatrakcyjnić używając żywiołu ognia…
Czemu żywiołu ognia? Bo tak się składa, że ja władam żywiołem ognia, proste. Potraktujcie to jak zadanie! Jak w efektywny sposób wykorzystać swoje domeny do stworzenia artefaktu rytualnie!
Słucham? Aha. Nie masz pomysłu… to co Ty robisz na KADEMie?! Jakimi domenami władasz? Co to znaczy tajemnica?!
…nigdy, nigdy nie doceniałam naszych nauczycieli…
…Basiu, zapłacisz mi za to…


Z notatek osobistych Barbary Sowińskiej

Dziś otrzymałam raport z laboratorium badającego ową różdżkę podarowaną przez Juliana. Okazuje się, że jest to przedmiot potencjalnie bardzo niebezpieczny. Skąd Julian miał taki artefakt? Nie wydaje mi się, by było to dzieło jego gildii, choć kto wie… Julia Weiner raczej by się nie chwaliła czymś tak niebezpiecznym…
Różdżka ta jest dziełem z jednej strony osoby, która wie, co robi, z drugiej do pewnego stopnia jest potencjalnym złamaniem Maskarady. Zawiera bardzo silnego stwora - glashunda. Jest to coś na kształt półprzezroczystego psa, śmiertelnie niebezpiecznego. Bestia ta jest posłuszna każdemu, kto trzyma różdżkę. Jeśli nikt jej nie trzyma, wykonuje ostatnie otrzymane polecenie. Glashund potrafi absorbować światło i oddawać ją pod postacią lasera. Zagrożenie dla Maskarady nie wynika nawet z tego, że glashund jest czymś bardzo nietypowym - przede wszystkim bardzo trudno go zobaczyć, a poza tym, kto uwierzy, że widziałeś szklanego psa?… Nie, gorszym zagrożeniem jest to, że z tej różdżki może korzystać każdy - mag, człowiek, vicinus… bez różnicy. Wolę sobie nie wyobrażać, do czego mogłoby dojść, gdyby ten artefakt wpadł w ręce na przykład dziecka…
Jako, że nie wiem, skąd pochodzi ta różdżka, zachowam ją. Nie odważę się przekazać jej dalej. Zresztą… komu niby miałabym ją oddać? Nie będę też raczej nadmiernie jej wykorzystywać, choć może się okazać bardzo przydatna… Zwłaszcza, że jest to coś, z czego mógłby skorzystać również Jan… Tylko jemu byłabym skłonna zawierzyć tak potężną broń.


Z przemyśleń patriarchy rodu Myszeczków, po wizycie u Barbary Sowińskiej

Więc stary Sowiński się zaczyna bawić w brudne gierki…
Młoda Sowińska wygląda na sympatyczne dziecko. Grzeczne, posłuszne, pokorne… takie, jakie lubię. Rozmowa z nią była przyjemna. Powiedziałem jej, że zamierzamy ją oficjalnie poprzeć, lecz ona nie mogła zaakceptować mojej (szczodrej) oferty przez machinacje tego starego sępa. W sumie, ma to sens. Dziecko nie ma specjalnie wprawy na forum politycznym a nasza obecność może zdecydowanie zasugerować wszystkim kontrkandydatom, kto jest głównym kandydatem.
Najważniejsze, że dziecko jest posłuszne i ma właściwe poglądy. Zaproponowałem jej pozostawienie jednego łącznika, maga niskiej rangi należącego do naszej świty. Powiedziała, że musi się zastanowić… choć tu akurat nie wiem, jak może jego obecność zagrozić planom starego Sowińskiego.
Trudno, służyłem mu długo, będę służył mu dalej. Byłem jego wiernym ogarem, człowiekiem od brudnej roboty, i nim pozostanę. Dziecko wychował dobrze, pyta go nawet w tak małych sprawach jak pojedynczy mag jako oficer łącznikowy. Jeśli tak bardzo go słucha, jest duża szansa, że będzie łatwa do manipulowania jak będzie głową rodu…
To nie byłoby dobre. Brzydzę się polityką i manipulowaniem. Chcę po prostu mieć spokój i swobodę.
Ale zawsze można ją dobrze wydać za mąż.
I do tego będę dążyć.


Z rozważań Mariusza Węgielskiego, potencjalnego oficera łącznikowego Barbary Sowińskiej

Hmm… oficer łącznikowy…
Wreszcie jakieś sensowne zadanie. Udało mi się, widać, wybić wśród skretyniałych kuzynów i pociotków Myszeczków… albo po prostu nie chcieli, by "ten prosty mag" był w jakikolwiek sposób powiązany z rodem Myszeczków.
Nieważne, tak czy inaczej - z radością zmienię otoczenię. Jestem zdolny i ambitny, najlepszy w swojej grupie (choć niestety nie pod mistrzem magii tej klasy co Baltazar). Jestem osobą pomysłową i potrafię doradzić niejedną rzecz tej młodej Sowińskiej. Kto wie, może nawet uda mi się ją w sobie rozkochać?
Nie boję się ciężkiej pracy i nie odpowiadają mi okrutne rozrywki Myszeczków, Mausów i ich pobratymców… innymi słowy, jestem kandydatem idealnym. Mam nadzieję, że panna Barbara Sowińska także to doceni i od razu wyznaczy mi odpowiednie miejsce. Nawet jak nie, wybiję się szybko.
Tylko… po co ona zadaje się z tymi świrami z KADEMu?


Z myśli Basi po rozmowie z głową rodu Myszeczków

Kupili to! XD Oni naprawdę to kupili! Ech… Basiu, jesteś genialna! Nawet Ewa by Cię pochwaliła.
Nie chciałam przyjmować wsparcia od tego starego sadysty, Myszeczki. Nie chcę, żeby mnie z nim kojarzono. Ale odrzucenie jego oferty tak po prostu byłoby niebezpieczne. Dość długo nad tym dumałam, aż wymyśliłam.
'Niestety, nie mogę przyjąć tej przewspaniałej oferty. Niestety, mój szanowny ojciec w swej mądrości zaplanował coś, czemu ten ruch mógłby niezmiernie zaszkodzić. Choć jestem bardzo wdzięczna za tak wspaniałą propozycję, nie mogę sobie pozwolić na jej przyjęcie, nad czym bardzo ubolewam'.
Oczywiście, nie tak bezpośrednio, nie tymi słowami, ale całość się do tego sprowadziła.
A oni to po prostu kupili! XD Ech… A tak na poważnie.
Myszeczka zdawał się być zadowolony z rozmowy. Spróbowałby nie - zobaczył dokładnie to, co miał zobaczyć i czego oczekiwał - grzeczną, pokorną i świadomą swojej niższości dziewczynę, która słucha się ojca we wszystkim.
Wobec tego, że odrzuciłam tą ofertę, zaproponował przysłanie oficera łącznikowego. Odpowiedziałam, że muszę się nad tym zastanowić - chyba jedyne w pełni prawdziwe stwierdzenie w całej tej rozmowie… Naprawdę zmierzam rozważyć tą propozycję. Najwyżej odeślę tego człowieka…
No nic, koniec z tą euforią. Pora znów spoważnieć.


Z rozmyślań Wiktorii Diakon

Hmm…
Widziałam (całkowicie przypadkowo - serio!), jak z kwatery Barbary Sowińskiej wychodził ten plugawy, sadystyczny degenerat, którego mój ojciec tak nie lubił. Mimo wszystkich swoich wad mój ojciec nie był bezmyślnym skretyniałym sadystą w odróżnieniu od Myszeczków…
Ok - rozumiem, że Barbara Sowińska musi spotykać się ze wszystkim i wszystkimi co zdecyduje się ją odwiedzić, ale o takie dno bym jej nie podejrzewała. Co więcej, wyszedł stamtąd wyraźnie zadowolony. Ciekawe, o czym rozmawiali…
Tak czy inaczej, nie widziałam wśród służby Barbary Sowińskiej śladów okrucieństwa i złego traktowania. To sugeruje, że nie jest tak beznadziejna jak jej ostatni goście czy jej ostatnia akcja by sugerowała. Zobaczymy, co będzie dalej…


Z notatek osobistych Barbary Sowińskiej

Postanowiłam przyjąć tego oficera łącznikowego. O ile będę dość ostrożna, to nie powinnam mieć problemów z powodu jego obecności, a nie przyjęcie go mogłoby urazić Myszeczków. Na razie nie mogę sobie pozwolić na zniechęcanie do siebie kogokolwiek.
Z całą pewnością ten mag będzie podzielał poglądy Myszeczki, co oznacza, że muszę zadbać o to, by nie miał okazji skrzywdzić nikogo z moich ludzi. Służba na pewno będzie ostrzeżona o jego postawie i nie zamierzam nikogo zmuszać do usługiwania mu. Wiem, że mam wśród służby ludzi, których takie traktowanie nie zrani. Ale… jestem dziwnie pewna, że wszelkie próby skrzywdzenia osób niewinnych będą tępione przez Wiktorię. Ech… ta dwójka będzie walczyć, to pewne jak to, że dwa i dwa to cztery. Chyba będę musiała tymczasowo odesłać Wiktorię. I nawet mam pomysł, dokąd. Julia Weiner potrzebuje wsparcia. Jako, że ich detektor opierał się na organicznym rdzeniu, Wiktoria może być im bardzo pomocna. A środki dostarczę, tak jak to Julii obiecałam.
Zamierzam wyjaśnić Wiktorii cel i (częściowo) przyczyny odesłania jej. Na pewno będę chciała ściągnąć ją do pomocy przy konkursie, jednak jedno drugiemu nie szkodzi. Zresztą, to wcale nie oznacza, że ma się wyprowadzić. Po prostu nie chcę, by na początku pobytu oficera łącznikowego Myszeczków spędzała całe dni w domu, żeby uniknąć początkowych starć między tą dwójką.
Co gorsza, mag ten będzie musiał mieć wyższą pozycję niż pani Diakon… Mam wrażenie, że ją to ubodzie, ale postaram się jej to wyjaśnić, najlepiej jak będę w stanie. W końcu również dla niej samej byłoby niebezpieczne, gdyby była w mojej najbliższej świcie. Nie mogłaby uniknąć wciągnięcia w politykę, a jak ktoś raz wpadnie w szpony czy to mojego ojca czy choćby któregokolwiek innego gracza, to trudno jest się wyrwać. Prawda, wpadła w moje 'szpony', ale ja jej nie zmuszam do polityki. Powiem jej tyle, ile mogę… Naprawdę chciałabym, żeby zrozumiała przyczyny takiej decyzji. Zwłaszcza, że wolę, żeby współpracowała ze mną dlatego, że chce, a nie dlatego, że musi… Nawet, jeśli początek naszej współpracy był dość niefortunny. Mam wrażenie, że zmuszanie jej do czegoś jest… głupim pomysłem. No a pomoc Powiewowi jest czymś, co jest zgodne z przekonaniami tej ich organizacji. Jest to przy okazji sposób zweryfikowania prawdziwości ich deklaracji.
Chyba dam owemu magowi pokój stosunkowo niedaleko Wiktorii. Nie za blisko, żeby to nie wyglądało na działanie z premedytacją, ale dość blisko, by mogli wzajemnie się obserwować. To mogłoby być dość interesujące. No i zajęłoby tą dwójkę - a zwłaszcza jego.
Ech… szykuje się bardzo trudna rozmowa z panią Diakon.


Z rozbawionych myśli Weroniki Seton po obserwacji lekcji Ewy

Zdecydowanie, Ewa ma talent pedagogiczny… szkoda by było to zmarnować.
Zostanie osobistym nauczycielem Andżeliki. Ciekawa jestem, jak sobie z tym obie poradzą…


Z rozmyślań wściekłej Wiktorii po rozmowie z Barbarą Sowińską

Co za idiotyczny pomysł!
Polityka polityką, ale to jest już przesada!
Przyjęcie byle łachmyty do swojej świty magów… czy Barbara Sowińska nigdy nie słyszała "jakość nad ilość"? Spodziewałam się mimo wszystko dążenia do elitaryzmu, specjalnych jednostek magów, specjalnych i szczególnie dobrych czarodziei… a ona wyjeżdża z jakimś chorym na ambicję młodziakiem, którego poglądy pochodzą z czasów króla Ćwieczka! Ja przepraszam, ale dlaczego moja wielka organizacja w którą podobno panna Barbara Sowińska tak wierzy miałaby chcieć mieć jakiekolwiek powiązania z czymś takim?!
To ja tu się staram wspierać wszystkie zasady ideologiczne AZ (jak mogę… przykład ze sprzedawczynią w sklepie pokazuje, jak wiele nie wiem -_-), Barbara Sowińska z jednej strony zapewnia mnie o zgodności naszych ideałów… lub raczej swoich ideałów z ideałami KADEMu, a z drugiej akceptuje byle magika z ulicy na ważną osobistość?! Innymi słowy - ja - członek mojej wielkiej organizacji jestem na pozycji, nie wiem, gościa rezydencji a ta wychudzona, tępa, arogancka kreatura jest od razu członkiem świty szlachetnie wielmożnej Barbary Sowińskiej?!
Co za wieś… ja nie mogę -_-. I jeszcze to wyjaśnienie, 'z powodów politycznych'. Są dwie możliwości: nie byłoby politycznie poprawne odrzucenie tego łachmyty. W tym wypadku daje się mu pozycję 'zmywającego naczynia numer 12', lub 'zastępcę zastępcy wynoszącego śmieci numer 2', jeśli naczynia przekraczają jego intelekt. Jeśli się zgadza z jej poglądami politycznymi, jasne. Ale jeśli nie? A "agentka Zofia", czy jak się nazywała nasza mała Shadaloo, wyraźnie nadawała na podobnych falach co ja… po co więc służy takiej pani?
Jest jeszcze jedna możliwość. Że ten knypek się przyłączył w chwili wielkiej potrzeby panny Sowińskiej. Lub jest spokrewniony z kimś ważnym. W tym wypadku daje się mu miejsce daleko od głównej bazy operacji lub robi się z niego ambasadora u jakiejś ważnej frakcji. Nie wiem, po prostu nie rozumiem pewnych kobiet…
Niech on tylko spróbuje mnie dotknąć…
A popamięta.
Ech, idę zrobić nowe kwiaty. Małe, zasuszone, niepozorne, po dotknięciu wydają żałosne dźwięki. Nazwę je "Uśmiech i Radość Pewnej Panienki"…
Może zrozumie tak delikatną aluzję -_-.


Z analizy śladów Ireny

Intrygujące…
Jakaś grupa magów… niewielka i niewprawna, wszystko na to wskazuje, rozpuszcza artefakty o małej mocy. Nie jest to robota jednej osoby, raczej niewielkiej organizacji (co wynika z różnorodności sygnatur artefaktów). Wszystkie te artefakty sa niewprawne i małej mocy - widać to gołym okiem, nie potrzeba analityka magii by to stwierdzić.
Udało mi się namierzyć, skąd pochodzą te artefakty. Wszystko wskazuje na okolice Stanicy, Bargłówki i Rudy Kozielskiej…
Muszę to zbadać osobiście. Nie będę na zwiadowczą misję brała przecież Oli. Isuzu będzie mnie ubezpieczał, Oli powiedziałam, że idę na prostą akcję.
Porozmawiam z nimi i wyjaśnię im, czemu nie powinni tego robić. Może to odpowiednik Powiewu Świeżości?


Z myśli Basi Sowińskiej

…Chyba jednak nie udało mi się jej ułagodzić. Wyszła wyraźnie zdenerwowana… No cóż, dam jej ochłonąć, zanim powiem o wsparciu dla Powiewu…
I na pewno umieszczam tego maga możliwie najdalej od niej. Nie chcę regularnej wojny… Dlaczego to wszystko nie może być choć trochę prostsze -_-. Nie chcę tego osobnika… niby nie muszę, ale… odesłanie go byłoby nierozsądne.
Ciekawe, kiedy dostanę jakieś informacje od Ewy…


Z myśli Ireny, starającej się odkryć Tajemnicę Słabych Artefaktów

Hmm… wszystkie ślady zaprowadziły mnie do niewielkiego domku zamieszkiwanego przez dwójkę ludzi - nie magów. Samo rozwiązanie jest bardzo intrygujące, wymagałoby zachowania pewnej Maskarady… chyba, że rzeczeni magowie nie przejmują się specjalnie ludźmi i na przykład ich zdominowali lub ogłuszyli. W obu wypadkach byłabym bardzo niezadowolona i dałabym im to odczuć…
Podeszłam pod ową siedzibę. Na razie nie wyczuwam nic niebezpiecznego czy nietypowego, ale zachowuję odpowiednią odległość…


Z raportu agentów "Żelaznej Pięści" w pułapce zastawionej na Tajemniczą Organizację

- Sir! Zaobserwowaliśmy ruch!
- Doskonale… Jaki typ ruchu?
- Jedna osoba, najpewniej mag. Dziewczyna. Ma maskę na twarzy.
- Szansa na to, że zabłądziła?
- Nikła… kryje się po krzakach i za drzewami. Muszę przyznać, że diablo skutecznie.
- Kontynuujcie obserwację. Musi być ich tu więcej…


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

Intrygujące. Mówimy tu o pojedynczej czarodziejce. Nie jest to kwestia armii magów, czy jakiejś wielkiej organizacji… a nasza zwiadowcza szpica nie wykryła żadnych innych magów w pobliżu… zakładam zatem, że naszym problemem pozostaje jedna, konkretna czarodziejka.
Standardowo podzieliłem obszar dookoła bazy na trzy sektory: czerwony, żółty i zielony. Mimo, że poruszała się ostrożnie i z dużą uwagą się rozglądała, nie udało jej się zauważyć niczego podejrzanego na poziomie czerwonym i żółtym. Może dlatego, że nie wykorzystujemy magii do śledzenia magów (zbyt proste i oczywiste). Niestety, na poziomie zielonym zorientowała się, że coś jest nie tak…
To nie miało już znaczenia. Na poziomie zielonym właściwie była już nasza…


Z pojedynczej, panicznej myśli Ireny

Pułapka!
Widziałam kamerę. Jest ich tu więcej!
Co gorsza, wyroili się stamtąd… Isuzu, osłaniaj mnie!


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

O_O
Wysłałem czterech magów…
Zamiast się wycofywać, jak oczekiwałem, ona… zaatakowała! Roztoczyła dookoła siebie jakąś chmurę i rzuciła się do środka. Żaden czar nie był w stanie wyłapać jej lokalizacji w środku… chwilę później wyskoczyło z tej chmury dwóch moich magów… ale dwaj zostali w środku!
Natychmiast otoczyłem chmurę polem kontrteleportacyjnym. Nie dość dobrze. Chciała teleportować się z jednym z moich ludzi (!), ale udało mi się to zatrzymać. Jednak nie udało mi się zatrzymać jej samej…
Szczęśliwie, wypaczyłem zaklęcie teleportacyjne. Jeszcze możemy ją dogonić!


Z zimnej analizy sytuacyjnej Ireny

Cóż… nie miałam szans na zwycięstwo. Nie, jak wypada mi czterech magów w kombinezonach bojowych. Jednak Prawdziwy Wojownik nie traci ducha i zawsze wie, jak zabrać bitwę ze sobą do przeciwnika… rzuciłam więc Chmurę Dezorientacji Essner i zaatakowałam przy pomocy Isuzu i używając naszego miecza. Zrobiłam wszystko co było w mojej mocy i, po prawdzie, nie oszczędzałam ani siebie ani ich.
Położyliśmy dwóch. Żyją, ale są ranni.
Niestety, nie udało mi się wycofać z żadnym z nich.
<Zimny uśmiech> Jeśli chcieli mnie zatrzymać, trzeba było szybciej rzucać blokadę teleportacji. Wytrąciłam ich z równowagi, więc zdążyłam przeprowadzić ten manewr…
Co to za dźwięki?


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

Cóż… teleportacja jest najbardziej oczywistą z metod ewakuacji, więc przygotowałem warp beacon by móc ściagnąć ją w bardziej bezludne miejsce. Moi ludzie otoczyli jej pozycję.
Przecież nie może uciec tak prosto… przy okazji, jeśli ma jakieś wsparcie, to powinno teraz się pojawić i zaatakować oryginalne miejsce do którego zmierzał cel.


Z zimnej analizy sytuacyjnej Ireny

Otoczyli mnie.
Dobrze… nie jestem w stanie uciec używając teleportacji. Mam… inne metody, ale wolę nie używać magii - są proste metody na wykrycie magii lub użycia magii. Na samym początku muszę się stąd oddalić, da się wykryć punkt konwergencji teleportacji.
Isuzu - weź miecz i użyj jego mocy w innym miejscu. To da im fałszywe echo użycia magii… może to się uda.
Dobrzy są. Bardzo dobrzy…


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

Nieźle… wyczuliśmy rozbłysk energii magicznej, ale nie teleportacji. Odesłałem tam czterech ludzi, pozostawiając siedmiu na pozycji otaczającej tajemniczą czarodziejkę. W budynku pozostało jeszcze dziesięciu innych magów, na wypadek, gdyby miało pojawić się jakieś wsparcie…
W jaki sposób to się zmieniło w 'kotka i myszkę' z czarodziejką, która nie używa magii? O_O


Z zimnej analizy sytuacyjnej Ireny

Prawie udało mi się nie zostać zauważoną… lecz nieszczęśliwie jeden z tych magów przejrzał przez zasłonę liści. Wiedziałam, że ukrywanie się w koronach drzew nie ma sensu (pierwsze, o czym bym pomyślała), więc zagrzebałam się w ściółce. Niestety, odkryli mnie.
Szybkim ciosem usunęłam tego przeciwnika… gorzej, że naprzeciw mnie stało jeszcze dwóch, a nie wiem ilu było w pobliżu. Musiałam zdjąć ich obu jednym ciosem, by nie mogli nikogo poinformować o znalezieniu mnie…
Co nie było aż takie trudne. Nie, gdy miałam dwie tonfy i celowałam w okolice krtani i poniżej pasa. Mam tylko nadzieję, że nie uderzyłam za mocno…


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

To demon, nie dziewczyna.
Trzech kolejnych magów padło! Zanim zdążyli rzucić pojedyncze zaklęcie!
Cóż… koniec zabawy. Czas na użycie broni ostrej. Nie, nie pistoletów… chodzi o magię niszczycielską.
Koniec chowania się. My możemy używać magii!
Uruchomić pola siłowe, przygotować emitery błyskawic. Złapcie mi ją żywcem, wiem już co potrafi!


Z zimnej analizy sytuacyjnej Ireny

No dobrze… nagle poczułam dookoła kilka kropek… wyładowania energii magicznej. W pobliżu wykryłam jednego, samotnego maga. Niestety, pole siłowe, które go otaczało nie wróżyło najlepiej - jeżeli będę musiała użyć magii, zdradzę swoją obecność, a jeśli nie, nie dam rady ich w żaden sposób pokonać!
Cóż… spróbuję ich obejść. Nie powinno być to bardzo trudne… choć na pewno mają też wspomaganie wzroku. Szczęśliwie ja znam każą ich pozycję dzięki omnidetekcji. Mogę się też odpowiednio ustawić, by między nimi a mną było drzewo…


Z nie takiej zimnej analizy sytuacyjnej Ireny

Szlag by to trafił! Ominęłam trzech, ale czwarty mnie zauważył!
Nic mi nie da podjęcie z nim walki, jest za daleko! Mogę tylko spróbować uciec… przegonić go i wymanewrować.
Chmura Dezorientacji Essner, Amplifikacja Prędkości i pomniejsze pola siłowe… i biec jak najszybciej. Aha. I unikać tych przeklętych błyskawic!


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

Dostała! Prosto z błyskawicy!


Z nie takiej zimnej analizy sytuacyjnej Ireny

Muszę… pole siłowe! Nie!…


Z analizy sytuacyjnej dowódcy "Żelaznej Pięści" obserwującego postępy Ireny

Dostała z błyskawicy i zaprzyjaźniła się blisko z drzewem. Normalny człowiek straciłby przytomność… i ona nie jest wyjątkiem. Mamy ją. Choć… była bardzo, bardzo bliska ucieczki. Jest wyjątkowo dobra.
I nikt nie przyszedł jej na pomoc. Cóż… czas osiągnąć drugi punkt naszej umowy. Zdobyć kryształ pamięci dziewczyny i przekazać dane naszemu Tajemniczemu Pracodawcy…


Z myśli Basi

Podsumujmy…
Ostatnie dni były dość intensywne.
Dzięki szczęśliwemu dla mnie przypadkowi udało mi się nawiązać kontakt z organizacją, która może okazać się bardzo przydatna.
Początek naszej współpracy był bardzo niefortunny - omal nie doszło do rzezi… głównie moich agentów.
Rozmowa z osobą dowodzącą akcją z tej drugiej strony - o pseudonimie Virus - okazała się owocna. Choć bardzo starała się niczego nie ujawnić, udało mi się wyciągnąć kilka informacji. Dość, by zaproponować wspólne kontynuowanie działań. I tutaj spotkało mnie pierwsze zaskoczenie, gdyż ona najwyraźniej chciała się wycofać… a jednak nie zostawiła akcji tylko i wyłącznie mi samej…
Akcję przeprowadzały w sumie trzy osoby, jedna w wyniku starcia została ogłuszona i zdjęta z akcji… Pozostała dwójka pojechała ze mną i z moimi ludźmi.
Cóż… wnioski z tej współpracy są dość ciekawe.
Są dobre. Potrafią słuchać poleceń, ale potrafią je i wydawać. 'Virus' jest tutaj osobą odpowiadającą za kontakty z ludźmi i dyplomację, 'Yuriko' to siła bojowa. Płynnie ze sobą współpracują, przekazując sobie wzajemnie dowodzenie w zależności od sytuacji. Wskazuje to na ich długie wspólne doświadczenie. Ufają sobie wzajemnie i - co bardzo ważne - bardzo się o siebie troszczą. Po pochopnym czynie 'Virus' w piwnicy tamtego budynku nie mogłam nie zauważyć, że 'Yuriko' poważnie są zbeształa… Choć nie podsłuchiwałam i nawet nie miałam tego w planie.
Mają jeden słaby punkt - najwyraźniej mają na pieńku z Milennium. Jednym z pierwszych pytań 'Virus' do mnie było czy mam jakieś powiązania z tą organizacją (tak 'agentka Zofia' jak i Barbara Sowińska). 'Virus' wydawała się trochę wystraszona faktem starcia z siłą, jaką sobą reprezentuję… Nie dziwię się jej. Postanowiłam spróbować nawiązać z nimi współpracę i spotkałam się z czymś, czego się nie spodziewałam - groźbą. 'Nie chcemy z wami pracować i jeśli będziecie nas śledzić, będziemy walczyć bez względu na wasze siły'. W wolnym tłumaczeniu 'jesteśmy dość potężni, żeby dać wam radę'. A z drugiej strony na akcję idą w sumie trzy osoby…
W każdym razie, źle trafili z groźbami - nie będę tolerować żadnych gróźb, czy to wobec 'agentki Zofii' czy też wobec Barbary Sowińskiej. Zwłaszcza wobec tej ostatniej. Nie mogę sobie na to pozwolić… Na każdą groźbę z ich strony odpowiedziałam podobnie, choć w bardziej zawoalowany sposób.
Niemniej jednak ich sposób działania mi się spodobał w stopniu wystarczającym, by dać im szansę odejścia - po naszym rozstaniu się w hotelu nie wysłałam za nimi ani jednego agenta. Jedynym 'środkiem ostrożności' była obserwacja salonu piękności, który moim agentom udało się namierzyć. W tej chwili mogliby zniknąć i się nie odezwać - choć zdaję sobie sprawę, że z ich strony najpewniej wyglądało to zupełnie inaczej.
Niemniej jednak postanowili się skontaktować… Ostatecznie z Barbarą Sowińską, a nie z agentką Zofią Talbot.
Na samą rozmowę przyszła 'Virus', 'Yuriko' się nie pojawiła. 'Virus' zaczęła de facto od natarcia i starała się nie spuszczać z tonu… Muszę przyznać, że przez chwilę udało się jej mnie porządnie zdenerwować.
Propozycję kontaktu przez gazetę odebrałam jak policzek. Co to niby miało znaczyć? 'My się wykpimy i będziemy się nabijać z tej naiwnej, zadufanej w sobie arystokratki'?
Ostatecznie udało nam się dojść do porozumienia - zgodziłam się przyjąć oficera łącznikowego. Jak się okazało, w osobie Wiktorii Diakon. Muszę przyznać, że jej przynależność tej 'organizacji' mnie trochę zaskoczyła. Niemniej jednak, słowo się rzekło, Wiktoria Diakon będzie gościć w mojej posiadłości. Nie otrzyma statusu mojego gościa, tylko gościa posiadłości - jest to dużo rozsądniejsze biorąc pod uwagę fakt, że mam ją chronić, kiedy jest na moim terenie, a nie narażać na niepotrzebne ataki z przyczyn politycznych. Swoją drogą, jej przynależność do tej organizacji może tłumaczyć ich obawę przed Milennium - w końcu to jej brat nim dowodzi, a nie jest tajemnicą, że rodzeństwo to się nie kocha…
Mogę mieć z tego powodu kłopoty, ale cóż… jedna sroka na raz za ogon.
Ze względu na umowę pomiędzy mną a ową 'organizacją' nie mogę wykorzystywać swoich agentów to do śledzenia czy Wiktorii czy do identyfikacji członków 'organizacji'. Zresztą… nie zamierzam tego robić. Ewa jest dostatecznie trudnym przeciwnikiem… I nie jest moim agentem.
Wiem, że jestem w stanie okłamać Wiktorię Diakon w razie potrzeby. To duży plus, ponieważ wolałabym, żeby nikt się nigdy nie dowiedział o moim zadaniu dla Ewy.
Służba i ludzie obserwujący panienkę Diakon na terenie posiadłości (nigdy nie było mowy, że na własnym terenie nie wolno mi jej obserwować) donieśli mi, że na razie spędza czas albo w przydzielonym jej laboratorium, albo zwiedzając posesję (bardzo pilnując się, by nie wejść w obszary zakazane), albo wychodząc na imprezy, o których mój ojcec wyraziłby się 'wulgarne' (ech… czasem sama chciałabym móc na taką pójść…)
Na razie mój układ z panienką Diakon nie jest taki zły. Co prawda wymusiłam jej obecność, jednak miała okazję zobaczyć, że moi ludzie nie są traktowani gorzej niż magowie, i że w mojej posiadłości obsadę stanowią w sporej części właśnie ludzie.
Co prawda jej duma została urażona przez obecność nieszczęsnego oficera łącznikowego Myszeczków, ale… co ja poradzę? Przecież mogłam wcale nie poinformować jej o jego planowanym przybyciu… Na razie ma swobodę ruchu i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Mam nadzieję, że z czasem się do mnie przekona. Nie oczekuję, że mnie polubi, ale… niech przynajmniej przestanie na mnie patrzeć, jakbym w najbliższej, choć nieokreślonej przyszłości miała jej odgryźć głowę…
Drugą ciekawą osobą, z jaką przyszło mi się spotkać był Venomkiss… Muszę przyznać, jakiś czas temu sprawił, że miałam wszystkiego dość i chciałam odejść z KADEMu… Nie darzę go sympatią i - po prawdzie - trochę się go obawiam, jak chyba każdy człowiek, który go poznał. Jednak… potrafię schować swoje odczucia, zwłaszcza, że w tej chwili Venomkiss jest tym, czego mi tak bardzo brakuje - siłą. Oczywiście, wybrał możliwie najbardziej nieodpowiedni moment na swoją wizytę i z właściwą sobie bezczelnością uruchomił wszystkie możliwe alarmy, ale… jego oferta była ciekawa, dlatego też ją przyjmę. Oczywiście, sposób w jaki się pojawił, był demonstracją siły i możliwości, z kolei zdecydowanie wolę sojusz z Venomkissem niż z Myszeczkami. Przynajmniej wiem, że on - mimo wszystko - nie będzie taki, jak oni…
Trzecia interesująca osoba to Julia Weiner, przywódczyni Powiewu Świeżości. Spodobała mi się. Jest w niej ten ogień i pragnienie przekonania świata o słuszności własnych ideałów, ale - co ważne - nie fanatyzm. Robi to, czego ja nie będę mogła jeszcze długo. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła robić to, co ona. Dlatego pomogę jej, czy to zlecając zadania, czy to wspierając bieżące badania. Muszę tylko bardzo pilnować, by przypadkiem Powiew Świeżości nie oberwał rykoszetem, jeśli ktoś będzie chciał uderzyć we mnie.
Kolejna osoba to głowa rodu Myszeczków. :) Udało mi się go pozbyć ^^ I to tak, że nie będzie miał do mnie żadnych 'ale' :3 Co prawda podrzucił mi oficera łącznikowego, ale… znajdę dla niego jakieś pożyteczne zajęcie.
Niestety, moje poszukiwania właściwego kandydata na sojusznika w szeregach Srebrnej Świecy się przeciągają, ale cóż… pozostaje mi uzbroić się w cierpliwość i mieć nadzieję, że znajdę odpowiednią osobę… Potrzebuję kogoś, z kim mogę otwarcie porozmawiać o polityce i od kogo mogę uzyskać poradę…
Potrzebuję też wiedzieć, na kogo mogłabym liczyć w szeregach niżej postawionych magów, ale ten akurat problem może pomóc rozwiązać mój pomysł z konkursem… Do którego realizacji dopiero muszę się zabrać. Postanowiłam do współpracy przy organizacji zaprosić Wiktorię Diakon - to zdecydowanie w stylu jej organizacji i - o ile się nie mylę - jej samej. Może to ją do mnie choć trochę przekona…

Dramatis Personae

- mag: Barbara Sowińska

- mag: Ewa Zajcew
- mag: Wiktoria Diakon
- mag: Weronika Seton
- mag: Robert Seton
- mag: Bernard Trawnik
- mag: Dorota Michaś
- mag: Venomkiss
- mag: Mariusz Węgielski
- mag: Irena Essner
- vic: Isuzu

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License